53.

56 3 0
                                    

*Rose*

- Szybciej - głos Cory niósł się po lesie.

- Staram się - jęknęła cicho szatynka. 

- Nieprawda - usłyszała z oddali odpowiedź dziewczyny. Rose przyspieszyła i minęła gałąź, która niemal musnęła jej głowę. Przemierzała las z nadprzyrodzoną szybkością. Przeskoczyła spróchniałą kłodę i skręciła gwałtownie w prawo. Znalazła się niecałe pięć metrów od głębokiego zagłębienia. Na krańcu odbiła się obiema stopami od ziemi i wzleciała w powietrze. Z łatwością wylądowała po drugiej stronie. Zerknęła na zegarek. Pozostało jej 25 sekund. Zdążę - stwierdziła ze spokojem. Do jej nozdrzy dotarł znajomy zapach. Iris znów zabrała się za gotowanie? 15 sekund i koniec. Skupiła wzrok na pobliskiej gałęzi. 

Nagle usłyszała szelest i poczuła obok siebie lekki podmuch wiatru. Zanim się spostrzegła, jasny wilk powalił ją na ziemię. 

- Znowu? - mruknęła lekko poirytowana. Wilk sturlał się z niej i zatrzymał się obok. Popatrzył na nią swoimi niebieskimi oczami. 

- Nie cierpię, gdy to robisz - oznajmiła, wpatrując się w niebo. Zwierzę zbliżyło się do niej i otarło pysk o jej dłoń. 

- Nie - dodała, odtrącając je. Uparty wilk polizał ją po policzku. 

- Dean! - syknęła. Podniosła się i zdała sobie sprawę, że przed nią stoi człowiek. 

- Nie cierpię, gdy to robisz - powtórzyła ze złością. Chłopak uśmiechnął się, nie przejmując się tym za bardzo. Rozłożył ręce. 

- I nie wypada biegać w takim stroju po lesie - zauważyła Rose, wskazując na jego brak ubrań. 

- Myślę, że nikt nie będzie narzekać - odezwał się w końcu. 

- Dobra, ścigamy się do domu - rzuciła dziewczyna.

***

Wciąż nie mogła się przyzwyczaić. Nie żeby miała coś przeciwko. Jednak spędzanie każdej sekundy życia w towarzystwie Olivera stawało się uciążliwe. 

Zatopiła swoje palce w jego przydługich włosach. Jej uwadze nie uszedł pewien niski dźwięk. 

- Co to? - spytała. 

- Co? - mruknął chłopak, przymykając powieki. 

- Ten dźwięk. 

- Tamten? Chyba mruknięcie. 

- Mruczysz? 

- Mruczę. 

Rose pociągnęła go delikatnie za włosy i pocałowała go. Poczuła, jak jego ciepły oddech muska jej policzek. Gdy się odsunęła, chłopak otworzył oczy. 

- Lubię cię, Howe - oznajmił. 

- Ja ciebie też - powiedziała i znów zatopiła palce w jego włosach. 

- Denerwujesz się? - spytała po chwili. 

- Przyjazdem Max'a? To w końcu mój brat. Co może pójść nie tak? - odpowiedział. 

- Będzie dobrze - zapewniła go. 

- Mam taką nadzieję - mruknął i splótł swoje palce z jej palcami. Jego telefon zadzwonił, więc chłopak odsunął się i wyciągnął urządzenie z kieszeni jeansów. Spojrzał na ekran i poprosił Rose:

- Tylko się nie złość. 

*Oliver*

Po raz piąty dłoń Rose wymknęła się z uścisku. Chłopak prychnął poirytowany. Sięgnął po nią. Nie minęły dwie sekundy, a dziewczyna znów odsunęła się. 

- Jesteś zła - zauważył i pokręcił z niedowierzaniem głową. Szatynka odwróciła wzrok w drugą stronę. Oboje w tej samej chwili usłyszeli odgłos silnika. Na podjazd powoli wjechało czarne Maserati. Po chwili wysiadły z niego dwie osoby. Pierwsze, co przykuło uwagę Olivera, to jego młodszy braciszek, Max. Chłopiec, pod wieloma względami przypominający go samego, tachał ze sobą czerwoną walizkę. 

- Cześć, młody - rzucił Oliver, jednocześnie czując jak cały stres go opuszcza. Czternastolatek minął go bez słowa i wszedł po schodkach. 

- Myślałem, że mama cię przywiezie - dodał Oliver, wpatrując się w drugą postać. 

- Niestety, Jane nie mogła - oznajmiła Miriam z udawanym smutkiem. Dziewczyna stała naprzeciwko nich, bawiąc się kluczykami od auta. Nie rozmawiali od jego nagłego wyjazdu z Portland. Miał wyrzuty sumienia i odczuwał potrzebę wyjaśnienia jej wszystkiego. Liście drzew zaszeleściły lekko. Z lasu wyłoniła się ciemnowłosa postać. 

- Cześć, Max - odezwał się Alex. Przeczesał ręką włosy i rozejrzał się dookoła. W końcu jego wzrok padł na Rose. 

- Możesz mi pomóc? - zwrócił się do niej i ruszył za Max' em. Szatynka zmierzyła wzrokiem Miriam i ruszyła za Prescottem. 

*** 

- Dzięki, że go przywiozłaś - powiedział Oliver. Nigdy nie sądził, że spotkanie z Miriam kiedykolwiek będzie takie trudne. 

- Cieszę się, że mogłam pomóc - odparła. Spojrzała na budynek. 

- Ja... - zaczął chłopak, ale drzwi domu otworzyły się gwałtownie i ujrzeli w nich Iris. 

- Co ty tam jeszcze robisz? Do środka, już! - rzuciła jak gdyby nigdy nic. Podparła ręce na biodrach, zerknęła na Miriam, po czym westchnęła przeciągle. 

- Chyba musisz iść - stwierdziła Miriam. 

- Na razie - mruknął na odchodnym i podszedł do drzwi. Ostatni raz obejrzał się przez ramię i obserwował, jak samochód dziewczyny znika za rogiem. Poczuł ostre ukłucie w przedramieniu. 

- Auu. Za co to? - spytał, patrząc jak Iris cofa dłoń. 

- Faceci - burknęła tylko. 

*Alex*

- Skąd wiedziałeś? - szepnęła Rose, gdy znaleźli się w salonie. 

- Widziałem twoją minę. Nadal jej nie lubisz - odpowiedział, siadając na kanapie. Max zostawił ich daleko w polu. Rose usiadła w fotelu naprzeciwko i jęknęła cicho. 

- Myślisz, że byłam nieuprzejma? 

- Myślę, że ta laska na to zasłużyła - widząc grymas na twarzy Alfy, dodał - I nie uważam, że jest ładna.  

Wstał włączył telewizor i podał dziewczynie kontroler. 

- Kto przegra, stawia pizzę - zaproponował. 

- I myje naczynia przez cały tydzień - dorzuciła.  Prescott pokiwał głową z uśmiechem i włączył grę. 

- Ej - odezwał się po dwóch minutach - Obejrzymy coś później? 

Miał nadzieję, że dziewczyna się zgodzi, a on przetrwa najbliższe godziny bez snu. Nie powiedział jej jeszcze o koszmarach, które miał co noc. 





Hiding in the woodsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz