*Rose*
- Szybciej - głos Cory niósł się po lesie.
- Staram się - jęknęła cicho szatynka.
- Nieprawda - usłyszała z oddali odpowiedź dziewczyny. Rose przyspieszyła i minęła gałąź, która niemal musnęła jej głowę. Przemierzała las z nadprzyrodzoną szybkością. Przeskoczyła spróchniałą kłodę i skręciła gwałtownie w prawo. Znalazła się niecałe pięć metrów od głębokiego zagłębienia. Na krańcu odbiła się obiema stopami od ziemi i wzleciała w powietrze. Z łatwością wylądowała po drugiej stronie. Zerknęła na zegarek. Pozostało jej 25 sekund. Zdążę - stwierdziła ze spokojem. Do jej nozdrzy dotarł znajomy zapach. Iris znów zabrała się za gotowanie? 15 sekund i koniec. Skupiła wzrok na pobliskiej gałęzi.
Nagle usłyszała szelest i poczuła obok siebie lekki podmuch wiatru. Zanim się spostrzegła, jasny wilk powalił ją na ziemię.
- Znowu? - mruknęła lekko poirytowana. Wilk sturlał się z niej i zatrzymał się obok. Popatrzył na nią swoimi niebieskimi oczami.
- Nie cierpię, gdy to robisz - oznajmiła, wpatrując się w niebo. Zwierzę zbliżyło się do niej i otarło pysk o jej dłoń.
- Nie - dodała, odtrącając je. Uparty wilk polizał ją po policzku.
- Dean! - syknęła. Podniosła się i zdała sobie sprawę, że przed nią stoi człowiek.
- Nie cierpię, gdy to robisz - powtórzyła ze złością. Chłopak uśmiechnął się, nie przejmując się tym za bardzo. Rozłożył ręce.
- I nie wypada biegać w takim stroju po lesie - zauważyła Rose, wskazując na jego brak ubrań.
- Myślę, że nikt nie będzie narzekać - odezwał się w końcu.
- Dobra, ścigamy się do domu - rzuciła dziewczyna.
***
Wciąż nie mogła się przyzwyczaić. Nie żeby miała coś przeciwko. Jednak spędzanie każdej sekundy życia w towarzystwie Olivera stawało się uciążliwe.
Zatopiła swoje palce w jego przydługich włosach. Jej uwadze nie uszedł pewien niski dźwięk.
- Co to? - spytała.
- Co? - mruknął chłopak, przymykając powieki.
- Ten dźwięk.
- Tamten? Chyba mruknięcie.
- Mruczysz?
- Mruczę.
Rose pociągnęła go delikatnie za włosy i pocałowała go. Poczuła, jak jego ciepły oddech muska jej policzek. Gdy się odsunęła, chłopak otworzył oczy.
- Lubię cię, Howe - oznajmił.
- Ja ciebie też - powiedziała i znów zatopiła palce w jego włosach.
- Denerwujesz się? - spytała po chwili.
- Przyjazdem Max'a? To w końcu mój brat. Co może pójść nie tak? - odpowiedział.
- Będzie dobrze - zapewniła go.
- Mam taką nadzieję - mruknął i splótł swoje palce z jej palcami. Jego telefon zadzwonił, więc chłopak odsunął się i wyciągnął urządzenie z kieszeni jeansów. Spojrzał na ekran i poprosił Rose:
- Tylko się nie złość.
*Oliver*
Po raz piąty dłoń Rose wymknęła się z uścisku. Chłopak prychnął poirytowany. Sięgnął po nią. Nie minęły dwie sekundy, a dziewczyna znów odsunęła się.
- Jesteś zła - zauważył i pokręcił z niedowierzaniem głową. Szatynka odwróciła wzrok w drugą stronę. Oboje w tej samej chwili usłyszeli odgłos silnika. Na podjazd powoli wjechało czarne Maserati. Po chwili wysiadły z niego dwie osoby. Pierwsze, co przykuło uwagę Olivera, to jego młodszy braciszek, Max. Chłopiec, pod wieloma względami przypominający go samego, tachał ze sobą czerwoną walizkę.
- Cześć, młody - rzucił Oliver, jednocześnie czując jak cały stres go opuszcza. Czternastolatek minął go bez słowa i wszedł po schodkach.
- Myślałem, że mama cię przywiezie - dodał Oliver, wpatrując się w drugą postać.
- Niestety, Jane nie mogła - oznajmiła Miriam z udawanym smutkiem. Dziewczyna stała naprzeciwko nich, bawiąc się kluczykami od auta. Nie rozmawiali od jego nagłego wyjazdu z Portland. Miał wyrzuty sumienia i odczuwał potrzebę wyjaśnienia jej wszystkiego. Liście drzew zaszeleściły lekko. Z lasu wyłoniła się ciemnowłosa postać.
- Cześć, Max - odezwał się Alex. Przeczesał ręką włosy i rozejrzał się dookoła. W końcu jego wzrok padł na Rose.
- Możesz mi pomóc? - zwrócił się do niej i ruszył za Max' em. Szatynka zmierzyła wzrokiem Miriam i ruszyła za Prescottem.
***
- Dzięki, że go przywiozłaś - powiedział Oliver. Nigdy nie sądził, że spotkanie z Miriam kiedykolwiek będzie takie trudne.
- Cieszę się, że mogłam pomóc - odparła. Spojrzała na budynek.
- Ja... - zaczął chłopak, ale drzwi domu otworzyły się gwałtownie i ujrzeli w nich Iris.
- Co ty tam jeszcze robisz? Do środka, już! - rzuciła jak gdyby nigdy nic. Podparła ręce na biodrach, zerknęła na Miriam, po czym westchnęła przeciągle.
- Chyba musisz iść - stwierdziła Miriam.
- Na razie - mruknął na odchodnym i podszedł do drzwi. Ostatni raz obejrzał się przez ramię i obserwował, jak samochód dziewczyny znika za rogiem. Poczuł ostre ukłucie w przedramieniu.
- Auu. Za co to? - spytał, patrząc jak Iris cofa dłoń.
- Faceci - burknęła tylko.
*Alex*
- Skąd wiedziałeś? - szepnęła Rose, gdy znaleźli się w salonie.
- Widziałem twoją minę. Nadal jej nie lubisz - odpowiedział, siadając na kanapie. Max zostawił ich daleko w polu. Rose usiadła w fotelu naprzeciwko i jęknęła cicho.
- Myślisz, że byłam nieuprzejma?
- Myślę, że ta laska na to zasłużyła - widząc grymas na twarzy Alfy, dodał - I nie uważam, że jest ładna.
Wstał włączył telewizor i podał dziewczynie kontroler.
- Kto przegra, stawia pizzę - zaproponował.
- I myje naczynia przez cały tydzień - dorzuciła. Prescott pokiwał głową z uśmiechem i włączył grę.
- Ej - odezwał się po dwóch minutach - Obejrzymy coś później?
Miał nadzieję, że dziewczyna się zgodzi, a on przetrwa najbliższe godziny bez snu. Nie powiedział jej jeszcze o koszmarach, które miał co noc.
CZYTASZ
Hiding in the woods
WerewolfDawniej Forest Grades stanowiło jedną całość. Teraz podzielone jest na dwie części. Każdy chciałby rządzić, ale nie każdy ma do tego prawo. Czy jedyną nadzieją na zaznanie spokoju jest Holly Evans? Czy uda jej się pogodzić wszystkich? Czasem trzeba...