Tak jak przypuszczałam Diego zdecydował się nam pomóc.
-Jesteś pewna?- zapytał Federico, kiedy następnego dnia przebieraliśmy się w moim pokoju
-Będziemy bezpieczni- zapewniłam
Federico zdjął swój garnitur i przebrał się w dżinsy i obdartą koszulę.
-Bardzo ufasz temu gwardziście- zauważył
-Moje pokojówki twierdzą, że jest najlepszy w pałacu. To on zaprowadził mnie do schronu podczas ataku Południowców, a poza tym zawsze pełni wartę pod moimi drzwiami i jak dotąd nigdy mnie nie zawiódł.
-Skąd wiedziałaś, że będzie umiał wyprowadzić nas z pałacu?
-Nie wiedziałam. Po prostu zapytałam.
-I on ci po prostu powiedział?
-Zapytałam w twoim imieniu- uśmiechnęłam się
-Nadal uważam, że to niebezpieczne i że nie powinnaś iść ze mną.
-Pójdę czy ci się to podoba czy nie.
-Te spodnie są strasznie niewygodne. Nie rozumiem, dlaczego tak je uwielbiasz- marudził
-Nie znasz się- prychnęłam
-Posłuchaj- położył dłonie na moich ramionach- To, co robimy jest bardzo niebezpieczne. Jeśli, coś się stanie to uciekaj i nie zważaj na mnie. Szukaj natychmiast domu, w którym mogłabyś się schronić.
-Nie sądzisz, że krycie się w przypadkowym domu jest równie niebezpieczne? Nigdy nie wiadomo jak zareagują na mnie ludzie.
-Jeśli ten artykuł, który pokazała ci Francesca był prawdziwy to ludzie raczej są do ciebie pozytywnie nastawieni.
Nasza rozmowę przerwał Diego, który zapukał do drzwi i wszedł.
-Wasza wysokość- skłonił się- Lady Ludmiła poinformowała nas, że chcesz wyjść poza mury pałacu.
-Owszem. Słyszałem, że jesteś zaufanym człowiekiem i możesz nam w tym pomóc.
Diego skinął głową.
-To wcale nie jest takie trudne, ale zakładam, że wymykanie się w nocy bez wiedzy króla ma jakiś powód, lecz wasza wysokość musi wiedzieć, że jeśli król zacznie, coś podejrzewać i zapyta nas wprost to będziemy musieli powiedzieć prawdę.
-Rozumiem. Chcę powiedzieć ojcu, ale dzisiaj liczę na waszą dyskrecję.
-Oczywiście. Wydaje mi się jednak, że lady Ludmiła nie powinna nam towarzyszyć.
Federico popatrzył na mnie triumfalnie.
-Nie zamierzam siedzieć bezczynnie- odparłam
-Powiem wprost: Nikt się z tobą nie zgadza.
-Powiem wprost: Nie obchodzi mnie to.
-Co w takim razie robimy?- westchnął
-Już przedstawiam plan- odezwał się Diego- Codziennie rano z pałacu wyjeżdża ciężarówka, aby dowieźć zaopatrzenie do kuchni.
-Nikt nie będzie nic podejrzewał?
-Nie sądzę.
-Udało mi się uzyskać wiadomość od Gregorio. Mamy się z nim spotkać pod tym adresem- wręczył karteczkę Diego- Wiesz, gdzie to jest?
-Ta dzielnica jest wystarczająco blisko magazynów z żywnością, żeby nie wzbudzać podejrzeń naszą obecnością.
-Doskonale.
-Chodźcie za nami.
Wyszliśmy na korytarz. Diego poprowadził nas schodami do królewskiego schronu. Tam kolejnymi schodami przedostaliśmy się do kuchni.
-Słyszałem, że trzeba wam, coś dostarczyć- zwrócił się Diego do jednej z kucharek
-O jak dobrze, że jesteś. Tutaj masz listę.
-W takim razie niedługo wrócimy.
-Dobrze, dobrze. Dziękuję, słońce.
Ruszyliśmy za Diego. Dotarliśmy pod szerokie drzwi. Po ich otwarciu naszym oczom ukazała się olbrzymia ciężarówka.
Gwardziści pomogli nam wsiąść. W środku było zupełnie pusto i ciemno.
-Boisz się?- Federico przysunął się do mnie
-Nie.
-Ja też nie.
Byłam jednak pewna, że żadne z nas nie mówi prawdy.
-Nie wiedziałam jak długo jechaliśmy, ale jazda była bardzo niewygodna.
-Nie podoba mi się, że nie wiem, gdzie jesteśmy- powiedziałam do Fede
-Też czuję się dziwnie. Wolałbym, żebyś siedziała bezpiecznie w pałacu, ale w sumie cieszę się, że mi towarzyszysz.
Federico wtulił się we mnie i tak spędziliśmy resztę drogi.
Po chwili wysiedliśmy.
-Jesteśmy na miejscu- oznajmił Diego
Federico wysiadł pierwszy, a potem chwycił moją dłoń i pomógł mi wysiąść.
Zauważyłam, że zatrzymaliśmy się pod drzwiami jakiegoś budynku. Diego pchnął zakurzone drzwi i ujrzeliśmy Gregorio wraz z Amandą. Byli równie zdenerwowani jak my.
-Ktoś was śledził?- zapytał Gregorio
-Nie, ale powinniśmy się pospieszyć- odparł Diego
-Jak poważna jest sytuacja?- zapytał Federico
-Ataki i zniszczenia spowodowane przez Południowców to stara sprawa, ale w ostatnim czasie zginęło ponad trzysta Dwójek.
-To w sumie nie tak źle.
-Nie tak źle?- oburzyłam się- Czy ty siebie słyszysz?
-Federico ma rację. Mogło być znacznie gorzej- wtrąciła się Amanda
-Pewnie niedługo przerzucą się na Trójki- wyjaśnił Gregorio- Jeśli tylko się o tym dowiemy to damy znać. Mamy szpiegów w każdej dzielnicy, ale muszą być bardzo ostrożni, żeby nie wpaść.
-Powinniśmy im ustąpić?- zapytał Fede
-Nie warto. Nie zaprzestaną swoich działań- odpowiedziała Amanda
-Ale przecież musimy, coś zrobić.
-Zrobiliście już wystarczająco dużo. Ludzie zaczęli się bronić tak jak nawoływała ich do tego Ludmiła.
Miałam ochotę się rozpłakać. Zrobiłam, coś dobrego. Ludzie również chcieli stawić czoła rebeliantom.
-Przynajmniej tyle… Chociaż to i tak za mało.
-Zastanawiamy się czy może by ich nie zaatakować, ale chyba nie posiadamy odpowiedniego wyposażenia.
-Potrzebujecie broni?
-Przydałaby się.
-Mógłbym wam to załatwić, ale boję się, że moglibyście przepłacić tę walkę życiem. Poza tym jest kwestia tego czy nie wykorzystalibyście tej broni przeciwko mnie.
-Nie wiem jak mam cię przekonać, że jesteśmy po twojej stronie- prychnął Gregorio- Zależy nam jedynie na zniesieniu systemu feudalnego. Nie zamierzam zwracać się przeciwko tobie. Powinieneś o tym wiedzieć, Federico.
-Wasza wysokość- zwrócił się Diego- Myślę, że możemy obdarzyć tych ludzi zaufaniem. Poza tym chętnie wziąłbym na siebie obowiązek szkolenia Północnych. Wiem też, że znajdzie się więcej gwardzistów chętnych do pomocy.
Byłam dumna. Diego jak zawsze chciał służyć pomocą.
-Muszę to przemyśleć. Nie mam pojęcia jak mój ojciec zareaguje na ten pomysł.
-W każdym razie będziemy w kontakcie. Na razie sytuacja nie jest najgorsza.
-Oczywiście.
Amanda podeszła jeszcze do mnie zanim skierowali się do wyjścia.
-Uważajcie na siebie w drodze powrotnej- przytuliła mnie
-Dziękuję- odwzajemniłam uścisk
Wyszliśmy na zewnątrz i od razu zauważyłam, że coś nie gra. Nasza ciężarówka była otoczona przez grupę mężczyzn.
-Odsuńcie się- zażądał jeden z gwardzistów- Ostrzegam- zagroził mężczyznom
-Oddajcie nam jedzenie to sobie pójdziemy!
-Nie mamy jedzenia, a nawet gdybyśmy mieli to nie należałoby do was- odparł ze spokojem Diego
-Nieźle was szkolą- zaśmiał się szyderczo jeden z mężczyzn- Kim byłeś zanim wyprali ci mózg?
-Cofnijcie się…
-Nie wiesz, z kim zadzierasz.
-Ej spójrzcie!- zawołał inny- Ta laska… Ona jest jedną z tych, co biorą udział w tym pałacowym konkursie.
Zamarłam.
Rozpoznali mnie.
-Łapcie ją!
Gwardziści natychmiast wyciągnęli broń, a Federico pociągnął mnie za sobą. Biegliśmy dopóki nie dotarliśmy pod ceglany mur. Ślepa uliczka.
-Musimy przeskoczyć.
Wziął mnie w swoje ramiona i podsadził na mur.
Zeskoczyłam i upadłam na beton. Poczułam silny ból, ale zaczęłam biec dalej tak jak polecił mi Federico.
Kiedy dobiegłam do końca ulicy, zorientowałam się, że nie ma go za mną.
Dlaczego w ogóle pomyślałam, że znajdzie się po drugiej stronie? Mur był za wysoki. Nikt nie miał możliwości go podsadzić.
Spojrzałam, na moją rękę. Była cała zakrwawiona. Zdałam sobie sprawę, że zostałam postrzelona. Kiedy to się stało? Słyszałam strzały, ale byłam już daleko. Ból nasilał się z każdą sekundą.
Miasto było puste. Na ulicy nie było widać nikogo. Może to i dobrze? Gdyby mnie znaleźli raczej nie skończyłoby się to dobrze. Jak miałabym wytłumaczyć się królowi?
Przeszłam kilkoma przecznicami. W końcu nie miałam już siły, więc opadłam obok kontenera na śmieci. Przeszywający mnie ból i smród wydobywający się ze śmietnika sprawiał, że miałam ochotę zwymiotować.
Cała się trzęsłam. Nie wiedziałam czy dlatego, że jest zimno, bałam się czy może z przypływu adrenaliny.
-Co się stało?- zapytał cichutki głosik
Odwróciłam się gwałtownie. Było zbyt ciemno, abym mogła zobaczyć, kto zadał pytanie.
-Kto tu jest?- zapytałam
-Nic ci nie zrobię- odpowiedziała przysuwająca się do mnie dziewczyna- Też mam okropną noc.
Wyglądała na jakieś trzynaście lat.
-To musi strasznie boleć- spojrzała na moją ranę
-Zostałam postrzelona- wycedziłam bliska płaczu
-Postrzelona?
Skinęłam głową.
-Nie wiem, kim jesteś ani co zrobiłaś, ale nie zadzieraj z rebeliantami, jasne?
-Co?
-Broń palną mają tutaj tylko rebelianci. Nie wiem, co im zrobiłaś, ale nie rób tego więcej.
-Dzięki…
-Jak się nazywasz?- zapytała moja towarzyszka
-Lu… Lucia- przypomniałam sobie, że nie powinnam zdradzać swojego prawdziwego imienia, nikomu nie należy ufać
-Ja jestem Matilda. Miło cię poznać- uśmiechnęła się
-Tak…
-Umrzesz z głodu, jeśli zostaniesz tu dłużej.
-Może nie- wzruszyłam ramionami
-Wiesz niedawno zostałam Ósemką…
-Co się stało?
-Wcześniej byłam Czwórką. Mój tata miał restaurację, którą po jego śmierci odziedziczyła jego siostra, a moja ciotka. Nienawidziła mnie. Musiała się mną zająć, a to jej się nie podobało. Przestała dawać mi jeść, twierdząc, że jestem gruba. Początkowo chciałam zatrzymać się u znajomych, ale znalazłaby mnie tam, więc po prostu uciekłam.
Zrobiło mi się przykro po wysłuchaniu tej historii. Ta dziewczyna miała zaledwie trzynaście lat i została bez niczego. Musiała być twarda, bo nie miała innego wyjścia.
-W tym tygodniu znalazłam grupę dziewczyn… Pracujemy razem i dzielimy się zyskami. Jeśli zapomnisz, że to robisz to nie jest tak źle. Tylko, że ja nie zapominam i później płaczę, dlatego przyszłam się tu ukryć. One nie mogą zobaczyć, że płaczę, ale ty jesteś śliczna. Na pewno byś do nich pasowała.
Żołądek mi się skręcił na myśl, że zmuszana jest do prostytucji. Pochodziła z dobrej rodziny, a los zgotował jej, coś takiego.
-Nie mamy możliwości, abyś poszła do doktora- dodała- Ale znamy takiego gościa, który założy ci wszy pod warunkiem, że to potem odpracujesz.
Nie wiedziałam, co jej powiedzieć.
-Jesteś małomówna, prawda?- zapytała
-Tylko wtedy, gdy ktoś mnie postrzeli.
Roześmiała się.
-Jeśli nie chcesz ze mną iść to w porządku.
-Możemy po prostu posiedzieć w ciszy?- poprosiłam
-Jasne.
Siedziałyśmy w milczeniu. Ból stawał się coraz gorszy. Może uda mi się dostać do lekarza? Pałac by to opłacił tylko gdzie znajdę lekarza? W ogóle, co się stało z Fede? Co z Diego? Byli lepiej uzbrojeni. Skoro rozpoznali mnie to mogli też rozpoznać Federico. Jeśli tak to, co zamierzali z nim zrobić?
Starałam się przekonać samą siebie, że nie ma, co się martwić na zapas.
Po chwili usłyszałam wołanie.
-Lu! Gdzie jesteś, Lu?
Rozpoznałam głos Diego. Wybiegłam zza kontenera na drogę. Zauważyłam wolno jadącą ciężarówkę, z której wychylał się Diego i Federico.
-Tutaj! Matilda chcesz iść ze mną?
-Gdzie?
-Obiecuję ci, że dostaniesz normalną pracę.
-W takim razie idę z tobą- zerwała się i pobiegła za mną
Diego i Federico podbiegli do mnie.
-Zostałam postrzelona- poinformowałam
-Zaraz jakoś to opatrzymy.
-Wasza wysokość- Matilda upadła na kolana na widok Fede
-To jest Matilda- wyjaśniłam- Pojedzie z nami.
-Jesteś bezpieczna- zapewnił ją
-Bałem się, że nie znajdziemy panienki- zwrócił się do mnie Diego
-Też się tego bałam.
Wsiedliśmy wszyscy do ciężarówki, która o dziwo wydała się o wiele wygodniejsza niż wcześniej.Ajj dziękuję wam za 25k wyświetleń. To tak dużo, że nadal nie wychodzę z podziwu ❤
CZYTASZ
Poślubić Księcia | Fedemila
FanfictionNigdy nie chciałam brać udziału w Eliminacjach i nigdy nie marzyłam żeby wyjść za księcia. Jedyne czego pragnęłam to prawdziwej miłości, którą już miałam... *Na podstawie serii SELEKCJA Kiery Cass*