Rozdział 84

679 47 5
                                    

Siedziałam w ciemnościach. Czas ciągnął się niemiłosiernie, a ja czułam jedynie jak jestem sparaliżowana przez strach. Modliłam się w myślach, aby przyszedł po mnie Federico lub Diego. Bałam się, że nie wrócą, że już nigdy ich nie zobaczę. Sama wolałabym zginąć niż żyć ze świadomością, że ich nie ma.

Diego musiał przeżyć. Umiał walczyć. Nie ma opcji, aby coś mu się stało, ale Fede? Wyglądał tak źle, gdy go zostawiałam. Powinien być szukany, jako pierwszy, kiedy to wszystko się skończy, ale co jeśli nie wytrwa do tego czasu, co jeśli był w zbyt złym stanie?

Kochałam go, a on kochał mnie mimo wszystko. Mimo dzielących nas różnić, wszelkich kłótni i innych światów.

-Jeśli przeżyjesz- wyszeptałam sama do siebie- Będziesz mógł nazywać mnie swoją miłą, obiecuję.


Minęła cała wieczność zanim usłyszałam zamek w drzwiach. Ktoś po mnie przyszedł. Nie wiedziałam czy jest to przyjaciel czy też wróg, więc wycelowałam pistolet przed siebie.

-Proszę nie strzelać, lady Ludmiło. Już po wszystkim- powiedział znajomy gwardzista

-Naprawdę?

-Tak, jest pani bezpieczna.

-Co z Federico? Czy on żyje? A Camila? Ile jest ofiar?- słowa same wypadały z moich ust

-Chyba jest panienka w szoku. Udamy się do skrzydła szpitalnego.


W skrzydle szpitalnym praktycznie wszystkie łóżka były zajęte. Szukałam Fede, ale rannych było zbyt wiele.

-Czy jest tu książę?- zaczepiłam jedną z pielęgniarek

-Nie.

-Gdzie mogę go znaleźć?- zapytałam, ale nie uzyskałam odpowiedzi, ponieważ pognała do chorych


-Lu?- usłyszałam za plecami

-Diego?- odwróciłam się i ujrzałam mężczyznę z bandażem na głowie- Nie poznałam cię.

-Trudno mnie poznać w tym stanie- wzruszył ramionami

-Co się stało?- zapytałam nieśmiało

-Nie chcę o tym mówić. Jeden postrzelił mnie w nogę, a drugi próbował w głowę, ale podobno za jakiś czas będę mógł chodzić.

Łzy same zaczęły płynąć po moim policzku.

-Uratowałaś mi życie, Lu. Gdybyś wtedy nie strzeliła...

-To był odruch. Raczej ja powinnam dziękować tobie. Cały czas mnie ratujesz.

-Widocznie moim obowiązkiem jest cię ratować- uśmiechnął się i syknął z bólu

-Prawdziwy rycerz- dodałam

-Lu... Gdy mówiłem, że zawsze będę cię kochał... Nie kłamałem, bo zawsze tak będzie. Nie dopuszczałem do siebie nikogo, ponieważ chciałem tylko i wyłącznie ciebie, ale w końcu zrozumiałem, że wcale mnie nie chcesz. Może pragnęłaś mnie w jakiś sposób, ale to nie to, co dawniej. Zasługujesz na bycie szczęśliwą. Powinnaś być z kimś kogoś kochasz i kto kocha ciebie. Zrozumiałem, że zawsze będziesz dla mnie ważna, będę się o ciebie troszczył, ale nie chcę już z tobą być. Nie chcę, żeby zabrzmiało to źle, ale chyba kocham kogoś innego.

-Jaka ona jest?- uśmiechnęłam się

-Jest piękna, zabawna, dość zadziorna i wybuchowa, ale coś w sobie ma- westchnął

-Przepadłeś całkowicie- roześmiałam się

-Ale nie wiem czy ona odwzajemnia moje uczucia...

-Jak ją poznałeś?

-Tutaj w pałacu.

-A, więc jest stąd?- pisnęłam cicho- Kto to? Ktoś ze służby, z kuchni?

-Jak zwykle ciekawska- pokręcił głową

-Powiedz mi- naciskałam

-Nie ma, o czym mówić, Lu. Dowiesz się, jeśli coś między nami będzie.

-Mam nadzieję, że mi ją przedstawisz- mrugnęłam- A teraz wybacz, ale pójdę poszukać Federico. 

Poślubić Księcia | FedemilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz