42. Yaoistka zawsze podejrzana

221 13 9
                                    


*w autobusie; w drodze na wycieczkę do Krakowa*

Koleżanka: *patrzy w szybę*

Koleżanka: Patrz, jakie ładne widoki.

Ja: *z lekkim powątpiewaniem*: Eee, dziura, krzaki...

Koleżanka: OK, zrozumiałam.

Ja: Ej, ale co zrozumiałaś? Przecież ja nic takiego nie mówię.

Koleżanka: *nie dowierzając*: Mhm, na pewno...

Ja: No tak. Nie chodziło mi o dziurę...

Koleżanka: Myślę, że ci chodziło.

Ja: Co? Nieee... Chodziło mi tylko o to, że zadupie...

Ja: *przyłapując siebie*: No tak, zadupie. No właśnie.

Ja: *lenny face*

Ja: *zaczyna się śmiać*

Koleżanka: Ty się już lepiej nie pogrążaj.

Ja: No dobra, jak chcesz.

Ja: *po chwili*: Widzisz, co ty zrobiłaś, że ze mną chciałaś siedzieć...

Koleżanka: Właśnie. Nie wiem, jak to wytrzymam.

Koleżanka: *patrząc na wolne siedzenie znajdujące się zaraz za panią od polskiego*: Jak coś, to najwyżej tam się przeniosę.

Ja: Co? Za panią od polskiego? Wolisz to wredne babsko ode mnie?

Koleżanka: Chyba tak.

Koleżanka: *lekko się śmieje*

Ja: No wiesz ty, co...

Koleżanka: Dobra, żartuję przecież.

Ja: Powiedzmy, że ci uwierzę.


No cóż, tak to jest. Gdy jesteś yaoistką, to zawsze cię podejrzewają o podteksty w każdym zdaniu (nie do końca niesłusznie, jak wiadomo XD). I będą cię podejrzewać, nawet jeśli akurat nie masz nic takiego na myśli...


................

PS. Jeśli już idzie o tą wredną babę od polskiego, to dzisiaj chyba przeszła samą siebie. Tak mnie wkurwiła, jak chyba jeszcze nigdy. Najpierw była lekcja i znowu czegoś nie wiedzieliśmy, to się na nas darła, że nic nie umiemy i się do matury nie nadajemy, ale to jeszcze nic, bo nieraz tak jest. Tym razem jednak poszła na skargę do dyrektora i stwierdziła, że zaprosi go kiedyś na lekcję, żeby zobaczył, jakimi niby jesteśmy nieukami. Jakby tego było mało, to dopierdzieliła się do tego, że mieliśmy iść do kina w piątek przed świętami - tak się rozjuszyła, rzucała się, darła ryja, że niby specjalnie tak to wykombinowaliśmy, żeby nie mieć polskiego. No kurwa, to wcale nawet tak nie było. Wtedy był akurat wolny termin do kina, wypadło o takiej godzinie, że na polskim, ale tak po prostu wyszło. Ale nie, bo ona jak zawsze musi nam wmawiać, że my to niby wymyśliliśmy z premedytacją. Przecież dupa by jej nie uschła, gdyby raz przepadła jej lekcja polskiego, i to jeszcze przed samymi świętami. Nasz wychowawca nawet musiał się tłumaczyć i w końcu udało mu się załatwić tak, że idziemy w środę zamiast w piątek, bo jemu też było szkoda się pierdzielić z tą głupią babą. Jak widać, z ludźmi z kina idzie się jakoś dogadać, ale z nią nie. Jednym słowem, wszystkim się oberwało. Głupia pizda...

The Hard Life of YaoistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz