Półtora roku później
Tuż przed wejściem do Hogwartu pojawiły się dwie postacie.
- Może jeszcze jest czas aby wrócić do domu? -
- Tom, nie widziałem się z moimi rodzicami prawie dwa lata. To chyba najwyższa pora abym się z nimi zobaczył. -
- Ale ja nie muszę wchodzić z tobą, popilnuje może jakiegoś drzewa. -
- Czy ty się boisz spotkania z moimi rodzicami? -
- Ja się nie boję niczego! -
- W takim razie idziemy. -
Zielonooki ruszył pierwszy w kierunku ogromnych drzwi prowadzących do zamku. Już po kilku minutach oboje stali przed wejściem do gabinetu dyrektora. Riddle zauważył jak bardzo spięty jest jego partner więc wziął go za rękę i delikatnie ją ścisnął.
- Jestem z tobą. -
- Wiem. -
W końcu chłopak ruszył po krętych schodach, aby po chwili stanąć przed machoniowymi drzwiami które tak dobrze znał. Szatyn popatrzył szybko w oczy ukochanego po czym zapukał. Gdy usłyszał pozwolenie na wejście otworzył drzwi i wkroczył do królestwa swojej matki. Kobieta siedziała za biurkiem i przeglądała papiery.
- Już zaraz się tobą zajmę panie... -
- Hej mamo. -
Minerwa zastygła w miejscu po czym popatrzyła na dwie osoby stojące przed nią.
- To niemożliwe... -
- To naprawdę ja. -
Dyrektorka wstała zza biurka i powoli podeszła do chłopaka.
- Harry? -
Potter jedynie szybko przytulił się do swojej dawnej opiekunki.
- Zmieniłeś się... -
- Ty też wyglądałaś nieco inaczej. -
- Starość mój drogi. -
- Nawet tak nie mów! -
- Może i zmieniłeś się z wyglądu ale nadal jesteś moim małym, uroczym synkiem. -
- Nie przy ludziach... -
- Kim jest twój towarzysz? -
- Mamo, chciałbym ci przedstawić mojego męża. -
- Oh... -
- Wiem że to może być dla ciebie szok... -
- Nie przesadzaj. -
Kobieta podeszła do Riddla po czym zaczęła mu się przyglądać.
- Mam nadzieje że dobrze dbasz o moje dziecko. -
- Staram się jak mogę, ale on jest dość uparty. -
- Jak się nazywasz? -
- Tom. -
- A nazwisko? -
Do rozmowy szybko wtrącił się zielonooki.
- Mamo, nie musisz go od razu przesłuchiwać. -
- Muszę poznać własnego zięcia. -
- Wszystko w swoim czasie. -
- Dlaczego mnie nie zaprosiliście na ślub? -
- Bo to była dość szalona decyzja. Nie chciałem abyś myślała że nie myślę racjonalnie. -
- Skarbie, ty nigdy nie myślałeś racjonalnie, już od małego robiłeś wszystko po swojemu. -
- Bardzo zabawne... -
- Nie chcesz się zobaczyć z Severusem? -
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł... -
- Oh, dasz sobie radę z jego ględzeniem. Wyślę do niego patronusa, aby ruszył ten swój kościsty tyłek z tych obrzydliwych lochów. -
- Nadal zachowujecie się jak małe dzieci... -
- To chyba oczywiste, bez tego nasza znajomość nie miała by sensu. -
Harry przewrócił oczami i popatrzył na swojego partnera.
- I ty się dziwisz dlaczego ja nie jestem normalny. -
- Chyba powoli to wszystko staje się jasne. -
Minerwa wskazała swoim gościom krzesła aby usiedli czekając na Mistrza Eliksirów. W końcu po pięciu minutach do gabinetu wszedł czarnowłosy mężczyzna i zmroził kobietę spojrzeniem.
- Co jest na tyle ważne abym przerywał picie mojej whisky? -
- Może spotkanie z własnym synem? -
- O czym ty znowu mówisz? -
Dyrektorka wskazała jedynie dłonią na małżeństwo siedzące tuż za Snapem. Czarnowłosy odwrócił się i spojrzał na Pottera z dziwnym wyrazem twarzy.
- Hej tato. -
- Chyba sobie ze mnie żartujesz... -
- Wiem że jesteś na mnie zły... -
- Nie jestem zły. -
- Co? -
- Jestem wściekły! Jesteś nieodpowiedzialnym, egoistycznym, aroganckim bachorem który dba tylko o własny tyłek! -
- Skończyłeś? -
- Jeszcze nie. -
Zielonooki lekko się uśmiechnął po czym przytulił swojego opiekuna.
- Też się stęskniłem. -
- Ja za tobą nie tęskniłem! -
- Niech ci będzie. -
Severus popatrzył na Toma a potem z powrotem na swoje dziecko.
- A to kto? -
- To jest... -
- Jestem jego mężem. -
Mistrz Eliksirów powoli podszedł do Czarnego Pana.
- Możesz powtórzyć? -
- Jestem mężem, Harrego. -
- Obyś dobrze go traktował. -
- Staram się. -
- Jeśli dowiem się że krzywdzisz mojego syna. -
Do rozmowy wtrącił się szatyn.
- Czy wy się możecie wszyscy uspokoić? Nie mam już sześciu lat abyście musieli się aż tak o mnie martwić. -
- Co nie oznacza że nagle radzisz sobie w życiu. Twoja gryfońska odwaga już nie raz wprowadziła cię w spore tarapaty. -
Harry podszedł do swojego męża i chwycił jego dłoń.
- Tom? -
- Tak skarbie? -
- Na nas już chyba pora. -
- Masz racje. -
Minerwa uśmiechnęła się do syna.
- Mam nadzieje że teraz odwiedzisz mnie wcześniej niż za kolejne dwa lata. -
- Postaram się. -
Snape jedynie uśmiechnął się lekko do niego.
- Uważaj na siebie. -
- Ty na siebie też. Nie zabij żadnego gryfona. -
- Nie zabiłem ciebie, to już chyba coś znaczy. -
Małżeństwo opuściło gabinet trzymając się za dłonie.
- Chyba cię polubili. -
- Dość dziwnie to okazują. -
- Mam nadzieje że Severus, cię nie rozpoznał. -
- Wydaje mi się że on nadal sądzi iż leżę siedem metrów pod ziemią, a moje ciało zżerają robaki. -
- Jesteś niemożliwy. -
- Staram się. -
Szatyn zatrzymał się tuż przy jeziorze i oparł się o tors swojego męża.
- Nareszcie wszystko zaczyna iść w dobrą stronę. Odzyskałem cię, rodzice się nie kłócą, nie ma żadnego zagrożenia. Jesteśmy tylko my. -
- Może pora skupić się na powiększeniu naszej rodziny. -
- Riddle, na razie wystarczy nam to co mamy. -
- Jak sobie życzysz. -
Para usiadła pod drzewem i oglądali zachód słońca wtuleni w siebie. Liczyło się tylko to co teraz. Przeszłość odeszła w zapomnienie. Na świecie zapanował pokój. Czarodzieje nadal sądzili że Czarny Pan nie żyje. I lepiej aby tak pozostało...
To koniec ale czy na pewno? Koniec czegoś może stać się początkiem dla czegoś lepszego ale i groźniejszego...Co powiecie na drugą część?
CZYTASZ
The Gryffindor Boy
FanficMinerwa nigdy nie chciała być matką, od zawsze jej jedyną miłością było nauczanie uczniów. Jednak gdy umiera dwójka jej najlepszych uczniów, bierze na barki opiekę nad ich małym synkiem. ~ I część, druga w toku. Opowiadanie może zawierać przekleńs...