Tom z uśmiechem przyglądał się jak jego mąż rozmawia z uczniami. Po rozmowie z Minerwą, sam doszedł do wniosku że chłopak się przemęcza i potrzebuje więcej spokoju i relaksu. Jednak rozmyślania mężczyzny zostały przerwane, przez samego Harry'ego. Zielonooki skrzywił się i złapał się ściany. Voldemort natychmiast ruszył w jego stronę. Zaskoczeni uczniowie nie wiedzieli co mają zrobić. Czarny Pan ostrożnie złapał swojego ukochanego i uśmiechnął się do uczniów.
- Ja się nim zajmę, nie musicie się martwić. -
Jeden z uczniów patrzył dziwnym wzrokiem na Pottera.
- Co mu jest? -
- Tego się dowiem jak go zabiorę do pani Pomfrey, a ona go zbada. -
Wybraniec jedynie pokręcił głową.
- Nie idę do Poppy. -
- Skarbie, chociaż raz w życiu się nie odzywaj. -
Riddle wziął swojego męża na ręce i zaniósł go do ich komnat. Po chwili nastolatek leżał już na kanapie i spokojnie oddychał.
- Podać ci coś? -
- Wody. -
W końcu po kwadransie Harry uśmiechnął się do męża.
- Już mi lepiej, idę dalej... -
- Chyba sobie kpisz. Siadaj. -
- O co ci chodzi? -
- O co mi chodzi?! Potter ty się wykańczasz. -
- Wleciało nazwisko czyli będzie ostro. -
- Czy ty możesz być poważny? -
- Tom. Nic mi nie jest. -
- Od kiedy masz te bóle? -
- Co? -
- Nie rób ze mnie idioty. Od kiedy? -
Zielonooki westchnął i usiadł wygodniej na kanapie.
- Od rana. -
- Od rana?! A ty mimo to latałeś po całym zamku, dźwigałeś i ćwiczyłeś z tymi kretynami?! -
- Tom... -
- Nie. Albo dasz się zbadać Pomfrey, albo ja cię stąd zabiorę i zamknę w naszym domu. -
- Chyba sobie kpisz. -
- Wcale. Jeśli ty nie umiesz zadbać sam o siebie, to najwyraźniej jest to moje zadanie. -
- Słońce... -
- Przestań! -
Czarny Pan czuł jak złość w nim buzuje, jak stara się wydostać, jednak mężczyzna musiał być silny.
- Po prostu przestań. Dość kłamstw. -
- Dam się zbadać. -
- Cudownie. -
- Ale ty masz mnie nie pilnować jak małego dziecka.-
- To mi się mniej podoba. -
- Nic mi nie będzie. Będę na siebie uważał. -
- Obiecujesz że jak cię coś zaboli, to mnie zawołasz? -
- Obiecuje. -
- Co ja z tobą mam... -
- Cudowne życie u boku wybrańca? -
- To chyba przeciwieństwo tego co mam. -
- Osz ty! -
Voldemort zgrabnie wyminął poduszkę która poleciała w jego stronę.
- Poduszką? Chcesz mnie wykończyć poduszką? -
- Każda metoda jest dobra aby zabrać twój majątek.-
Tom lekko się uśmiechnął i podniósł poduszkę.
- Żebym to ja ciebie nie musiał mordować Potter. -
- Będę grzeczny tak. Obiecałem. -
- Twoje obietnice są mało warte. -
- Nic mi nie będzie. -
- Obyś miał racje. -
CZYTASZ
The Gryffindor Boy
FanfictionMinerwa nigdy nie chciała być matką, od zawsze jej jedyną miłością było nauczanie uczniów. Jednak gdy umiera dwójka jej najlepszych uczniów, bierze na barki opiekę nad ich małym synkiem. ~ I część, druga w toku. Opowiadanie może zawierać przekleńs...