Wake up

807 41 3
                                    

...

- Przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem. - powiedział do Pani Kim jakiś wysoki chłopak. Przyglądnąłem się mu i od razu skojarzyłem skąd go znam. Huaze Lei. Co on tu do cholery robi?

- Dziękuję. - uśmiechnęła się i pielęgniarka zawołała ją do są sali. Najprawdopodobniej dziewczyna się obudziła. Podszedłem bliżej, ale zamknięto drzwi. Oparłem się więc o ścianę i czekałem na informacje.

- Min Yoongi? - stanął przede mną ten laluś. - Dobrze pamiętam? - wzruszyłem ramionami. - Widzę ,że zorganizowałeś jednak ochroniarzy.

- Bezpieczeństwo YeRi jest najważniejsze. - odparłem nie patrząc na niego. Nie miałem ochoty z nim rozmawiać.

- Lepiej by było ,gdybyś już pojechał. - spojrzałem na niego wściekle.

- Nie mam zamiaru się stąd ruszać. - warknąłem ostro.

- Myślałem, że przystałeś na warunki jakie ustaliła ze mną YeRi. - sukinsyn jeden. Na pewno nie ma żadnej dziewczyny i tylko omamił YeRi.

- Nie pozwolę Ci zabrać jej do Szanghaju. - zapewniłem. Uśmiechnął się pewny siebie.

- Przecież idziesz do wojska. - przypomniał. - Myślisz ,że taka mądra i ładna dziewczyna będzie bezpieczna będąc sama w Seulu przez całe dwa lata? - miałem ochotę go zabić. - Bez brata, przyjaciół i chłopaka? - chwyciłem jego wstrętny sweterek i pchnąłem by się ode mnie odsunął. W innym wypadku naprawdę uszkodziłbym mu tą idealną buźkę. Uśmiechnął się. Nie spodziewałem się takiej hardości ze strony Chińczyka.

- Pozwól mi się nią zająć. - mówił. - Udowodnię, że potrafię o nią zadbać. - kontynuował. Od uderzenia go powstrzymywała mnie tylko myśl o YeRi. Co znów powie lub co pomyśli o mnie ,gdy będzie świadkiem mojej kolejnej bójki z bliską jej osobą.

- YeRi jest moja. - syknąłem przez zaciśnięte zęby. - Radzę Ci to zaakceptować. - szturchnąłem go w ramię i poszedłem zapalić. Dużo kosztowało mnie to by nie wybuchnąć. Nie dać się ponieść emocjom. Wiedziałem jednak ,że jestem to winien dziewczynie. Przecież i tak ma przeze mnie już tyle problemów.

...

Obudziłam się lekko podnosząc powieki. Próbowałam zlokalizować miejsce ,w którym się znajdowałam. Nie miałam jednak pojęcia gdzie jestem.

- YeRi? - usłyszałam głos mamy. Spróbowałam skupić się na jej twarzy. Patrzyła wprost na mnie. Była zmartwiona, ale widziałam ,że bardzo jej ulżyło.

- Co się stało? Gdzie jestem? - podniosłam się delikatnie na łokcie. Chciałam lepiej widzieć pokój, w którym leżałam.

- W szpitalu. - przeszedł mnie dreszcz. - Miałaś wypadek. - zdziwiłam się. Nie pamiętam tego. - Miałaś operację, ale wszystko jest już dobrze. - pokiwałam głową.

- Obudziła się Pani. - uśmiechnął się mężczyzna w białym kitlu. Musiał wejść przed chwilą do sali. Domyśliłam się ,że jest lekarzem. - Zadam kilka pytań. Rozumie Pani co mówię?

- Tak. - odparłam od razu. Wciąż byłam w szoku. Miałam milion pytań. Dlaczego miałam wypadek? Czy ktoś był ze mną? Jak do tego doszło?

- Jak się Pani nazywa?

- Kim YeRi. - sądziłam ,że będą trudniejsze pytania.

- Rozpoznaje Pani tą kobietę? - wskazał na mamę. Uśmiechnęłam się.

- To moja mama. - odpowiedziałam.

- Wiesz dlaczego tutaj jesteś? - westchnęłam.

- Miałam wypadek, ale nie pamiętam jak do niego doszło... - przyznałam szczerze.

- To nic. - zapewnił doktor. - Gdyby coś Cię bolało daj znać. - przytaknęłam. - Tymczasem odpoczywaj. - wyszedł i zostałam sama z mamą.

- Tak się cieszę ,że nic Ci nie jest. - mama mocno mnie przytuliła. - Bałam się ,że się nie obudzisz. - mówiła i wtedy zauważyłam pierścionek na szafce obok łóżka. Nigdy wcześniej go nie wiedziałam.

- Czyj to pierścionek? - spodobał mi się jego minimalizm. Sama chciałabym mieć taki. Kobieta spojrzała na mnie przestraszona. To sprawiło ,że sama zaczęłam się niepokoić.

- Twój. - powiedziała to tak smutno. Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać.

- Mamo? - chwyciłam jej rękę. - Coś nie tak? - przejęłam się jej reakcją.

- To pierścionek zaręczynowy, który dostałaś od...

...

- YeRi... - w drzwiach stanął chłopak w czarnym płaszczu. Podniosłam wzrok by widzieć jego twarz. Suga. Rozpoznałam go od razu. Podszedł bliżej i złapał moją dłoń w swoją. Przycupnął przy łóżku by móc patrzeć mi prosto w oczy.

- Tak się martwiłem. - pocałował moją rękę. Popatrzyłam na mamę, która starała się ukryć łzy płynące po jej polikach. To pierścionek od niego. Zaręczyliśmy się. Wspomnienia zaczęły wracać. Pokłóciliśmy się. Kazał Yung-gukowi mnie odwieść do domu. Ktoś zaczął nas śledzić. Wjechali nam w tył... Boże. Potem ten okropny hangar...

- YeRi powiedz cokolwiek. - przywrócił mnie na ziemię. Spojrzałam na jego twarz.

- Nic Ci nie jest? - dotknęłam jego podpuchniętej wargi. Uśmiechnął się.

- To nic takiego. - zapewnił. - Przepraszam Cię za to co powiedziałem. - no tak. Powinnam być wściekła za to co powiedział. - Po prostu mam problemy. Nie chciałem Ci o nich mówić, bo i tak masz przeze mnie same kłopoty...

- A co z Yung-gukiem? - martwiłam się o przyjaciela Sugi.

- Nic mu nie jest. - odparł. - Leży na przeciwko. - skinęłam głową. Mama spojrzała w moją stronę. Zaczęła się uśmiechać.

- Możemy zostać sami? - poprosiłam. Kobieta skinęła głową i wyszła z sali. Podniosłam się na łokcie by mieć wzrok na wysokości oczu chłopaka. - Nie znam bardziej upartej i aroganckiej osoby niż ty. - zaczęłam. - Coś ty sobie w ogóle myślał? - spojrzał na mnie zdziwiony. - Masz problemy z jakimiś podejrzanymi typami i nic mi o tym nie mówisz? A wręcz odrzucasz mnie od siebie?

- YeRi...

- Jak możesz mi tak bardzo nie ufać? - miałam wyrzuty. Dlaczego nie mówił mi prawdy?

- Ufam Ci, ale chodziło o twoje bezpieczeństwo. - odwróciłam od niego wzrok i założyłam ręce na piersi. - Im mniej wiesz tym lepiej śpisz. - powiedział. Parsknęłam.

- W takim razie też zacznę milczeć w pewnych kwestiach. - stwierdziłam. Popatrzył na mnie rozczarowany i przejęty.

- Nie kłóćmy się YeRi... - zbliżył się i chwycił moją dłoń. - Proszę Cię, za bardzo bałem się ,że znów Cię stracę. - przejechał wierzchem dłoni po moim policzku. Wyciągnęłam ręce w jego stronę i mocno objęłam.

- W porządku. - szepnęłam. - Przepraszam.

...

ㅡ.ㅡ

Dzięki.

BTS- SUGAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz