always and forever

708 36 3
                                    

...

- Szefie... - obudził mnie jeden z moich ochroniarzy. Zasłoniłem szybko kołdra nagą YeRi.

- Czego chcesz? - syknąłem najciszej jak potrafiłem. Nie chciałem by się obudziła.

- Spotkanie...

- Przełóż je na jutro. - poradziłem. - Powiedz ,że jestem chory czy cokolwiek. - chciałem się go jak najszybciej pozbyć. Skinął tylko głową i wyszedł z mojej sypialni. Dawno z YeRi nie mieliśmy tak upojnego dnia. Pragnąłem spędzić z nią cały ten dzień. Choćby nawet jeśli miałbym się na nią tylko patrzeć. Tęskniłem za tym. Za naszymi wspólnymi wyjazdami i nocami. Zawsze ,gdy przychodzą takie dni patrząc na nią przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie. Nasze pierwsze podróże i to jak bardzo była wściekła i odważna. Pogładziłem ją po twarzy.

- Kocham Cię... - szeptałem w kółko do jej ucha. - Nie chcę Cię zostawiać... Chce być z tobą wciąż i wciąż. Każdą sekundę dobry spędzać w twoim towarzystwie. Patrzeć jak się śmiejesz, jak płaczesz ,jak śpisz... Gdy jesteś zmęczona ,gdy jesteś zła... - mówiłem do jej delikatnej twarzy. - Chcę założyć z tobą rodzinę i się zestarzeć... Bym mógł codziennie liczyć ile zmarszczek ci przybyło... Ile włosów posiwiało... Bym wkółko mógł ci przypominać nasze pierwsze spotkanie... - owijałem sobie jej włosy wokół palcy.

- Chcesz mieć ze mną dzieci? - spytała nagle otwierając oczy. Przestraszyłem się w pierwszej chwili.

- Tak. - uśmiechnęła się i pocałowałem ją.

- W takim razie musimy pomyśleć nad imionami. - zaśmiała się. - Najpierw syn, a potem córka.

- No dobrze... - zgodziłem się. Dwójka to nie tak dużo. - To jakie imiona Ci się podobają? - leżałem na brzuchu wciąż się jej przyglądając.

- Daehyun. - powiedziała.

- Kochanie... - pokręciłem głową. - To bardzo popularne imię, wolałbym coś oryginalnego.

- To może jakieś polskie? - popukałem ją po czole. - W takim razie najpierw będziemy mieli zwierzątko. - zadecydowała.

- Jakie?

- Jeże. - spojrzałem na nią. - Jeże są super. - próbowała mnie przekonać.

- A nie lepiej coś co mniej... No nie wiem... Kłuje? - odwróciła się do mnie tyłem. - A dom?

- Dom? - zdziwiła się. - Myślałam, że lubisz to mieszkanie. - podniosła się by usiąść. Wzięła moją koszulkę i założyła na siebie. Położyłem głowę na jej nogach.

- Lubię ,ale wiem ,że wolałabyś mieszkać w domu. - uśmiechnęła się przeczesując moje włosy.

- Nie farbujesz od dłuższego czasu. - stwierdziła. - Nie wiedziałam ,że masz aż tak ciemne włosy. - ułożyłem usta w dziubek. Dała mi buziaka.

- Podobam Ci się? - spytałem.

- Jesteś męski, podoba mi się twoja jaśniejsza karnacja... Masz piękne oczy i włosy do czochrania. - potarmosiła moje włosy. - Tylko trochę mógłbyś być wyższy. - zachichotała. Pstryknąłem ją w nos.

- Ale po co? - spytałem. - Skoro wybrałem sobie taką smerfetkę. - zaśmiała się.

- Masz rację. - zgodziła się ze mną.

- To jaki ten dom? - powróciłem do tematu.

- Muszą być duże okna i duży ogród ,bo będziemy mieli dużo psów. - wymieniała.

- Wszystkiego dużo? - bawiłem się jej palcami.

- No wiesz... - ukrywała śmiech. - Musi się wszystko wpasować w rozmiar. - puściła do mnie oczko. I wtedy zrozumiałem podtekst.

- Czy ty sugerujesz... - podniosła się i zaczęła uciekać przede mną po sypialni. Złapałem ją w rogu pokoju przyskrzyniając do ściany. - Mało Ci jeszcze? - pytałem.

- Żartuję przecież. - uśmiechnęła się.

...

- Zapomniałaś mi o czymś powiedzieć. - powiedział ,gdy siedzieliśmy na tarasie jedząc kolację. O czym? Zastanawiałam się czy mówi o Leiu czy sytuacji na lotnisku.

- A co chciałbyś wiedzieć? - wyjęłam papierosa z jego paczki. Spojrzał na mnie zaskoczony, gdy odpaliłam papierosa i się zaciągnęłam.

- Od kiedy to palisz? - zdziwił się. Nie spodobało mu się to. Piliśmy dobre wino i patrząc na panoramę Seulu nie mogłam wierzyć ,że to nasze ostatnie wspólne chwile w tym roku.

- Chcę spróbować wszystkiego, ale z Tobą. - oznajmiłam wydmuchując dym.

- Nie pal. - poprosił. - To niezdrowe. - westchnęłam ciężko.

- Mam stwierdzoną padaczkę. - mówiłam w przestrzeń. - Jestem na morfinie, dlatego mnie zatrzymali na lotnisku. - słyszałam jak podnosi się z krzesła i idzie w moją stronę. W końcu kucnął przede mną i objął ramionami moje łydki. Położył głowę na moich kolanach. Był już trochę pijany.

- Czemu mi nie powiedziałaś? - szepnął. - Mówiłaś ,że marihuana. - wzruszyłam ramionami.

- Bałam się, że znów Cię stracę. - przyznałam szczerze. - Raz już przez chorobę... - podniósł głowę.

- Nie kończ. - poprosił. - Nigdy więcej Cię nie zostawię. - obiecał. - Przysięgam.

- Wiem... - zaczęłam przeczesywać jego włosy.

- Mów mi więc wszystko. - patrzył mi w oczy. - Chcę wiedzieć wszystko.

- Dobrze ,ale to jutro. - podniósł się i złączył nasze usta zabierając mój dym z ust.

- Nie truj się więcej. - poradził wydmuchując resztki dymu. - Za bardzo Cię kocham by patrzeć jak marnujesz zdrowie. - pocałował mnie w czoło. - Idę się już położyć. - wstał i ruszył do wnętrza. - Nie idziesz? - zdziwił się.

- Jeszcze chwilę posiedzę. - uśmiechnęłam się.

- Ale nie siedź za długo. - pokiwałam głową i posłałam mu buziaka. Zniknął już po chwili za szklanymi drzwiami. Obserwowałam go jeszcze przez krótką chwilę przez szybę. Ściągnął koszulkę i spodnie i położył się do łóżka. Objęłam się ramionami po czym wyjęłam jeszcze jednego papierosa.

- Czemu dzisiejszy dzień nie może trwać wiecznie? - spytałam sama siebie martwiąc się o swoją przyszłość.

...

ㅡ.ㅡ

Dzięki.

Wolicie stereotypowe zakończenie :3
czy raczej coś innego? :)
Dajcie znać ,bo nie mogę się zdecydować haha

BTS- SUGAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz