home

710 33 2
                                    

...

- Huaze Lei? - zadzwoniłem do pana idealnego.

- Min Yoongi? - zdziwił się.

- Zabrali YeRi przy bramkach. - powiedziałem. - Kazała mi Ciebie wezwać.

- Cholera! - warknął. - Zaraz będę. - odparł. - Dam też znać Sehunowi.

- Co się dzieje Yoongi? Gdzie zabrali YeRi? - podeszła do mnie mama dziewczyny.

- Nie wiem. - przyznałem szczerze. - Nie znam chińskiego. - martwiłem się jak cholera. - Nie rozumiem co mówią ,gdy pytam o YeRi.

- A co z Leiem? - jej mama była strasznie przejęta.

- Zaraz tu będzie. - odparłem. - Razem z Sehunem.

- Kochanie nasz samolot... - podszedł ojciec YeRi.

- Niech państwo lecą. - poleciłem im. - Zadbam o YeRi i wrócimy moim prywatnym samolotem. - kobieta wahała się. W końcu podeszła bliżej mnie.

- To przez tą marihuanę. - szepnęła chwytając mnie za dłoń.

- Ona coś bierze? - spytałem cicho. Jak to możliwe? Dlaczego?

- Sama ci powie... - jej matka pogładziła mnie po ręce i poszła do męża. - Zadbaj o nią. - skinalem głową. O co chodzi?

- Weźcie walizki do samochodu. - poradziłem swoim ochroniarzom. Ruszyłem do poczekalni. Musiałem poczekać na pięknisia. Siedziałem jak na szpilkach. Bałem się co może znaczyć to ,że bierze marihuanę. O Boże...

...

- Jestem. - stanął przede mną Lei. - Gdzie YeRi? - podniosłem się. W ręce trzymał teczkę.

- Tam ją zabrali. - wskazałem drzwi. Ruszył od razu w ich stronę. Złapałem go za ramię. - Co tu jest? - spytałem wskazując teczkę.

- Historia jej choroby. - odparł tak jakby to była oczywistość. - Wypuszczą ją na jej podstawie. - skinalem głową nic nie rozumiejąc. Poszedłem jednak za nim. Najpierw spytał w punkcie informacyjnym, a potem przekierowali nas do drzwi, w których ostatni raz ją widziałem.

- Muszę sam wejść. - zgodziłem się. Byle by z nią wyszedł.

...

- Mam papiery. - mówiłam. - Lei wam wszystko wyjaśni. - tłumaczyłam ,ale nie chcieli mi wierzyć ,że jesteśmy zaręczeni. Uważali ,że sobie to wymyśliłam. - Już tutaj na pewno jedzie. Niczego nie przemycam...

- Dzień dobry. - do środka wszedł Lei. Odetchnęłam z ulgą. Uśmiechnęłam się triumfująco. Policjanci widocznie zbladli. Nie wiedzieli z kim mają do czynienia.

- Kim YeRi choruje na padaczkę pooperacyjną. - podał im teczkę. - Ma zalecone stosowanie marihuany w celach medycznych. - tłumaczył im. Cieszyłam się , że przyjechał i zaraz będę wolna.

- To naprawdę Pańska narzeczona? - jeden z nich zdołał zadać to pytanie. Lei się do mnie uśmiechnął. Ściągano mi kajdanki.

- Oczywiście. - zapewnił wyciągając w moim kierunku dłoń. Chwyciłam go za nią. - Razem z YeRi planujemy ślub na wrzesień tego roku.

- W takim razie bardzo przepraszamy za zabranie czasu... - przerywali sobie nawzajem.

- Oczywiście wszelkie koszty...

- Nie ma o czym mówić. - Lei machnął dłonią. - Doszło do nieporozumienia. - wyszliśmy do hali odlotów trzymając się za ręce.

- Dziękuję. - szepnęłam wdzięczna za pomoc.

BTS- SUGAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz