26

2K 124 38
                                    

Proszę, zostawcie komentarz po przeczytaniu, będzie mi miło. :) 
___________

Siedziałam w samochodzie jak na szpilkach. Nadszedł dzień, na który tak bardzo czekaliśmy i którego tak bardzo się obawiałam. Byłam w samochodzie z Zaynem i Ashtonem. Rozdzieliliśmy się na kilka aut, dzięki czemu wszystko przebiegało sprawniej. Nasz plan był dopracowany i skromnie mówiąc, byliśmy gotowi na każdy ruch.

- Kamery wyłączą się za dwadzieścia pięć sekund - mruknęłam do chłopaków, kiedy odczytałam wiadomość od jednego z hakerów. - Mamy jakieś siedem minut na uwinięcie się z wszystkim. 

Po upewnieniu się, że w domach ludzi współpracujących z Alissą nie ma żadnych dzieci, mogliśmy przystąpić do destrukcji. W naszym samochodzie znajdowało się pięć bomb przygotowanych przez najlepszych ludzi. W samochodach reszty również znajdował się ten sam ładunek, co miało pomóc nam uwinąć się ze wszystkim jak najszybciej. Podzieliliśmy się na dane okolice, upewniając się, że siedem minut na pewno nam wystarczy na ucieczkę z tego miejsca. Może powinnam czuć wyrzuty sumienia, ponieważ w końcu wysadzanie czyjegoś domu nie należało do rzeczy, którymi ludzie zajmują się na co dzień. Jednak myśl o tym, że pozbawiono życia mojego przyjaciela sprawiła, że byłam wytrwała w postanowieniu zemsty. 

- Irwin, Ronnie, jesteście gotowi? - zapytał dla pewności Zayn, kiedy wjechaliśmy na strzeżony teren. 

Mruknęliśmy ciche "tak" i przygotowaliśmy się do wyskoczenia z samochodu wraz z ładunkami. 
Wybiegając z auta nie myślałam zbyt wiele, wiedziałam tylko, że muszę podłożyć bombę jak najbliżej drzwi i wcisnąć guzik, który miał odmierzać te nieszczęsne siedem minut. Bieganie z domu do domu o zmierzchu, gdzie drogę oświetlał nam jedynie księżyc było dosyć uciążliwe, ale wyrobiliśmy się w około sześć minut. Wskakując z powrotem do samochodu serce biło mi jak szalone. Nasi towarzysze z innych samochodów już wyjeżdżali z osiedla, a my czekaliśmy jeszcze na Ashtona. Z gulą w gardle patrzyłam na stoper, który odmierzał czas. Dopiero, kiedy miernik pokazał, że pozostała jedynie minuta do wybuchu pierwszego ładunku, Ashton wpakował się do samochodu i z ciężkim oddechem powiedział tylko "jedź". 

Oddalając się od osiedla o kilka kilometrów w końcu grunt zadrżał, rozległ się niesamowicie głośny huk, a my zostawiliśmy za sobą popiół. Ktokolwiek przeżyje dzisiejsze starcie, nie będzie miał do czego wracać. Odwróciłam się do tylnej szyby, patrząc z pustką w środku na dym i ogień rozciągający się na dużą skalę. Dziękowałam w myślach Bogu, że ich osiedle było oddalone od innych o kilka dobrych kilometrów, dzięki czemu nie narażaliśmy na szkody niewinnych ludzi. Czułam dziwny spokój. Zemsta faktycznie potrafi być słodka, mimo swej gorzkości.

Dotarliśmy do bazy już po kilku minutach. Mrok otaczający las z każdej strony tworzył nastrój jak z horroru. W pewnym sensie czułam się, jakbym grała w strasznym filmie. Miałam jednak nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Moje ręce lekko drżały, kiedy Zayn upewniał się, że moja kamizelka kuloodporna jest dobrze założona, a broń sprawna. 

- Veronico? - pociągnął mnie lekko za ramię, kiedy obserwowaliśmy  z ukrycia teren. - Proszę, trzymaj się blisko mnie. 

Skinęłam głową, całkowicie zgadzając się z tym pomysłem. Przy nim czułam się pewniej.

- Kocham Cię - szepnęłam, patrząc jednak na budynek. - Kurewsko mocno, Zayn. Zawsze tak było. 

Mówiłam to całkowicie szczerze. Nie wiedziałam, co będzie działo się dalej tej nocy, dlatego też wolałam postawić sprawę jasno. Marzyłam już o tym, żeby mieć to wszystko za sobą i móc szczęśliwie żyć z tym mężczyzną. Wiązałam z nim całą swoją przyszłość, mimo ciężkiej przeszłości i teraźniejszości. 

- Kocham Cię - szepnął, przeładowując broń. Był całkowicie skupiony. Znał się na tym lepiej niż myślałam, ale to upewniało mnie, że wszystko się ułoży. 

Odszukałam wzrokiem Luke'a, który stał za drzewem, obserwując otoczenie. Posłał mi lekki, dodający otuchy uśmiech i mimo, że wiedziałam jaki chaos panował w jego głowie, wiedziałam, że on również wierzy w dobre zakończenie tego całego cyrku. 

W końcu padł sygnał, który oznaczał, że możemy stopniowo wkraczać do akcji. Na pierwszy ogień poszli ci ludzie, których widziałam pierwszy raz na oczy. Tak zwani badacze terenu od środka. Czułam jak moje ciało oblewał zimny pot.

- Skarbie? - Zayn ostatni raz zwrócił się do mnie. - Wiem, że to nie jest zbyt dobry moment, ale proszę, obiecaj mi, że kiedy to się skończy będziemy szczęśliwi razem... - Patrzył prosto w moje oczy i lekko musnął palcami moją dłoń.

- Obiecuję.

Nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej, ponieważ nastąpił moment, w którym po lesie echem rozległy się strzały.  Zacisnęłam mocniej palce na broni, którą mi wręczono i ruszyłam przed siebie, wiedząc, że czekała mnie wojna o i za życie. Nie potrafiłam nawet myśleć, ponieważ w mojej głowie włączył się instynkt przetrwania. Wyważenie drzwi głównych zajęło chłopakom co najwyżej dwadzieścia sekund. Wbiegłam do środka zaraz po Zaynie i już przy wejściu usłyszałam skowyt dwóch  ludzi Alissy. Leżeli pod ścianą i wykrwawiali się powoli, co o dziwo wcale mnie nie ruszyło. Śmierć za śmierć. 

Rozeszliśmy się z przyjaciółmi w dwóch różnych kierunkach, ciągle mając się na baczności. Zakręciło mi się lekko w głowie od dźwięku wystrzelającego pistoletu gdzieś niedaleko. Na całe szczęście Luke był tuż za mną i trzymał mnie przy zdrowych zmysłach, popychając lekko do przodu. W głowie powtarzałam sobie jak mantrę, że jesteśmy tu po to aby pomścić wszystko, co zrobiła Alissa. Cholera, szczerze jej nienawidziłam.

Zamarłam, kiedy zobaczyłam mojego byłego chłopaka, Matta, stojącego na szczycie schodów wraz z Alissą i jakimiś ochroniarzami. Szarpnęłam lekko Zayna, do którego mierzyli i sama wymierzyłam w nich broń. Zayn i Luke zrobili to samo, a Michael i Niall nas osłaniali. Nie minęły sekundy, kiedy Malik strzelił pierwszy raz, wyprzedzając jednego z "miśków". Czując, że też muszę działać, od razu wymierzyłam w drugiego i pociągnęłam za spust. 

- Proszę, proszę - zaśmiała się blondynka, schodząc spokojnie po schodach. Nie zdążyłam się ruszyć, bo zostałam przygnieciona do ściany przez ciało jakiegoś mężczyzny.  Wysoki, szczupły blondyn obezwładnił mi ręcę, przez co pierwszy raz tego dnia poczułam, że jestem w dupie. 

Luke i Zayn również zostali obezwładnieni, zanim w ogóle zdążyli zareagować. Michael i Niall rozpłynęli się zaś bez śladu.

Matthew podszedł do mnie z uśmiechem na ustach i musnął dłonią mój policzek, po czym założył opadający mi na twarz włos za ucho. 

- Z dnia na dzień piękniejsza - puścił mi oczko i podszedł do rozwścieczonego Zayna, trzymanego przez jakiegoś napakowanego idioty. - Dobra jest w łóżku, nie? - skinął na mnie głową.

- Odszczekaj to - warknął mulat. Widziałam jak bardzo rozpierdalało go od środka. Matt jedynie roześmiał się i pokręcił głową. 

- Zayn przekonał się o tym lepiej niż ty, bo w końcu znalazłam godnego mnie partnera - parsknęłam w stronę brata mojej byłej przyjaciółki. - Szkoda, że ty nie byłeś dobry w łóżku. 

I właśnie wtedy poczułam pieczenie na policzku. Spoliczkował mnie i podszedł na tyle blisko, że nasze nosy prawie się stykały. Patrzyłam prosto w jego zielone oczy i jedyne co czułam to obrzydzenie i satysfakcję. Obrzydzenie do jego osoby i satysfakcję z tego, że dałam Zaynowi możliwość wyswobodzenia się z pułapki, w jaką został wplątany. Nie wahał się ani sekundy, żeby strzelić napakowanemu w głowę. Już po chwili mierzył prosto w Matta, który nic sobie z tego nie robił. Sam celował w Malika, więc chyba nie czuł się zagrożony. Alissa podeszła do mnie i wymierzyła swój pistolet w moją głowę, prychając przy tym pośmiewczo.

- To co, Zayn? - uśmiechnęła się fałszywie spoglądając na martwe ciało jednego ze swoich ludzi. - Głowa za głowę?

_________________________________________

I jak?


I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz