Nadszedł czas randki Luke'a, którą tak jak on byłam zestresowana. Problem tkwił w tym, że ja wiedziałam, że Michael to Michael Clifford, a on nie miał zielonego pojęcia. Stał przed lustrem i poprawiał włosy, a ja widziałam, że się boi. Luke był osobą cholernie wrażliwą i mógł bać się, że ta randka będzie niewypałem, ale ja w głębi czułam, że mu się spodoba. Jeśli nie, to przynajmniej będzie miał wspomnienia, które z czasem nie będą takie złe.
- Wyglądam dobrze? - spojrzał na mnie, oczekując szczerej odpowiedzi.
Miał na sobie zakupioną wcześniej koszulę i czarne spodnie. Włosy były w lekkim nieładzie, który był zaplanowany. Wyglądał świetnie, naprawdę.
- Jak nigdy - wyszczerzyłam się i rzuciłam w niego poduszką. - Rozchmurz się. Michael nie lubi nadętych smutasów. Bądź sobą.
- A jeśli mnie takiego nie polubi?
- To nie jest Ciebie wart - mruknęłam. - Ale będzie Cię uwielbiał, tak jak ja.
- Ty mnie kochasz - wystawił mi język.
- To jeszcze lepiej - puściłam mu oczko, na co tylko przewrócił oczami.
Luke wyszedł, a ja zajęłam się pakowaniem rzeczy moich i jego, co zajęło mi sporo czasu. Nie miałam jednak nic lepszego do roboty, więc pogrążyłam się w swoim zadaniu.
Tak jak przypuszczałam, Luke wrócił z randki cały w skowronkach. Miał zarumienione policzki i jeszcze bardziej roztrzepane włosy. Byłam prawie pewna, że się całowali. Był pijany, więc było to naprawdę bardziej niż prawdopodobne.
- Clifford jest biseksualny - wymamrotał, przytulając mnie. - I świetnie całuje.
***
Wstałam wcześnie, bo już o szóstej. Miałam dwie godziny na ogarnięcie wszystkiego, więc z pozoru było to mnóstwo czasu. Tak naprawdę obawiałam się, że nie zdążę. Obiecałam chłopakom, że zrobię wszystkim śniadanie, co było oczywiście powiedziane pod wpływem nie wiem czego. Chyba byłam wtedy pijana. Ale dotrzymać słowa musiałam.
Najpierw wpakowałam się jednak pod prysznic. Rozkoszowałam się ciepłą wodą i zapachem mojego nowego żelu pod prysznic, który pachniał jak ciasto czekoladowe, przez co zrobiłam się tylko bardziej głodna. Po wysuszeniu włosów, spięciu ich w luźnego koczka i ubraniu w luźniejsze ubrania, postanowiłam, że czas na śniadanie. W kuchni zastałam Zayna, który właśnie robił sobie kawę. Był w samych spodenkach dresowych i wyglądał na jeszcze zaspanego.
- Dzień dobry - uśmiechnął się w tak uroczy sposób, że aż zabiło mi mocniej serce. To zły znak. - Chcesz też? - wskazał na ekspres.Skinęłam głową i ruszyłam w stronę lodówki. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie zrobienie naleśników dla wszystkich, więc po przygotowaniu sobie potrzebnych mi składników zabrałam się do pracy. Zayn o dziwo wykazał się empatią i pomógł mi.
- Może idź się ogarnąć i zejdź za dwadzieścia minut, jak wszystko będzie gotowe - zaproponowałam, wiedząc, że potem może nie zdążyć.
- Na pewno sobie poradzisz? - zmarszczył brwi.
- Nie spalę ci kuchni, spokojnie.
Cóż, przynajmniej się postaram.
Zayn wyszedł, a ja smażyłam sobie naleśniki, nucąc jakąś piosenkę pod nosem. Jakoś musiałam umilić sobie ten czas sterczenia nad patelnią. Kiedy skończyłam, zawołałam wszystkich na dół. To w sumie przyjemne uczucie, widzieć chłopaków szczęśliwych na widok jedzenia.
- Jesteś najcudowniejszą współlokatorką na świecie - mruknął Calum, zajadając się śniadaniem.
Reszta wydała z siebie zadowolone pomruki i pochwały. Może jednak nie byłam taka bezużyteczna.
***
W samolocie, po przydziale miejsc, usiadłam między Zaynem a Lukiem. Lot do Kolorado miał trwać aż dziewięć godzin, więc musiałam przyznać, że sama myśl o tak długim siedzeniu w jednym miejscu sprawiała, że miałam ochotę umrzeć. Jakby tego było mało, mieliśmy opóźnienie wylotu aż o osiem godzin z powodu złych warunków pogodowych. Siedzenie na lotnisku przez tyle godzin nie było niczym przyjemnym, a czekało mnie drugie tyle.Bolała mnie głowa, było mi zimno i bałam się latać samolotami. Lubiłam to, owszem, ale się bałam. Wypadki chodzą po ludziach, prawda? Stewardessy powiedziały to, co musiały, a samolot wzniósł się do góry. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie drzemka, bo w końcu wstałam wcześnie, a byłam raczej typem osoby leniwej i wiecznie śpiącej. Dlatego też zaczęłam szukać idealnej pozycji, co okazało się cholernie trudne.
- Musisz się tak wiercić? - zapytał widocznie rozbawiony Zayn.
- Próbuję ułożyć się tak, żeby móc zasnąć - wyjaśniłam. - Boli mnie głowa i potrzebuję drzemki.
- Możesz położyć głowę na moim ramieniu - zaproponował. - Poważnie, to nie żaden problem - dodał, widząc moje zawahanie.
Ostatecznie ułożyłam głowę na ramieniu okrytym miękką bluzą i zamknęłam oczy. Było mi tak wygodnie, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się po około dwóch godzinach, co dawało mi jeszcze siedem godzin lotu przede mną. Z racji, że była zima, dni stały się dużo krótsze. Za oknami samolotu widziałam tylko mikroskopijnych wielkości światełka z Ziemi i ciemne niebo. Luke spał ze słuchawkami w uszach, podobnie jak większość pasażerów.
- Dać ci koc? - dotarł do mnie zmartwiony głos Malika. - Mam wrażenie, że ci zimno.
Faktycznie odczuwałam lekki chłód. Zawsze miałam tego pecha, że na wyjazdach byłam przeziębiona. Skinęłam więc twierdząco głową, a chłopak podał mi z torby miły w dotyku i ciepły kocyk. Okryłam się nim i znowu oparłam głowę o jego ramię.
- Dlaczego nie śpisz? - zagadnęłam.
- Nie jestem zmęczony - mruknął znużony. KŁAMCA. - Wolałem się upewnić, że z Tobą wszystko w porządku. Wyglądasz na słabą.
- Martwisz się o mnie? - podniosłam głowę i spojrzałam na niego lekko zaskoczona.
- Przecież wiesz, że tak - przewrócił oczami. - Jesteś dla mnie ważna, Veronico.
Wtedy uświadomiłam sobie, że Zayn był jedyną osobą, która mogła mówić do mnie pełnym imieniem, bo w ogóle mi to nie przeszkadzało. Co więcej - podobało mi się to i stało się w pewnym sensie tylko jego przywilejem.
Uśmiechnęłam się lekko i wstałam z miejsca.
- Gdzie idziesz? - zmarszczył brwi.
- Do toalety.
Skinął głową, a ja ruszyłam do docelowego miejsca. Załatwiłam swoje potrzeby i wyszłam, żeby umyć ręce i przepłukać usta wodą, kiedy ktoś wszedł do środka. Spojrzałam w stronę mojego towarzysza, którym okazał się sam Zayn Malik. W ogóle się tego nie spodziewałam. W ogóle.
Podszedł do mnie leniwym krokiem i ujął moją twarz w dłonie.- Co ty robisz? - zapytałam, patrząc prosto w jego błyszczące, brązowe oczy.
- To, przed czym nie mogę się powstrzymać - wymruczał i złączył nasze usta w pocałunku, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny.PRZECZYTAJ INFORMACJĘ A RACZEJ PYTANIE NA DOLE!!
______________________
Przepraszam znowu. Szkoła ssie, ale mam pomysł. Możecie wybrać sobie jeden dzień w tygodniu (piątek, sobota lub niedziela) w którym co tydzień będzie pojawiał się nowy rozdział (oczywiście wszystko w miarę moich możliwości). Także piszcie w komentarzach, który dzień odpowiada wam najbardziej, a ja zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby rozdziały pojawiały się przynajmniej ten jeden raz w tygodniu. No i oczywiście opinie o rozdziale mile widziane:) Kocham Was.
CZYTASZ
I Protect You || Z.M
Fanfiction,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony." *** #1 miejsce w "prześladowanie" /6/05/19