44

6.7K 322 43
                                    

niesprawdzony

Nadszedł przeddzień Bożego Narodzenia. Na zewnątrz było biało, a śnieg nie przestawał padać. W domu panowała świąteczna atmosfera, z radia słychać było świąteczne piosenki, które wprawiały wszystkich w świetny nastrój. Madelaine, Harry, Louis i Niall wcielili się w gosposie domowe i zaczęli powoli przygotowywać różnego rodzaju posiłki na następny dzień. Zayn, Calum, Liam i Michael wzięli samochód i pojechali gdzieś, nikomu nie mówiąc po co. 

Wraz z Lukiem i Ashtonem zamówiliśmy ubera i postanowiliśmy pojechać na zakupy w celu zakupu drobnych prezentów dla reszty. Droga minęła nam szybko i nim się obejrzeliśmy, znajdowaliśmy się już w pobliskim miasteczku z ogromnym centrum handlowym i innymi, mniejszymi sklepikami. Chodzenie po sklepach i szukanie prezentów do wszystkich było niesamowicie męczące. Wynagrodzeniem było jednak dla mnie to, że kochałam wszystkie te świąteczne pierdoły. 

Po ponad czterech godzinach udało nam się kupić wszystko, co chcieliśmy. Lekko zmęczeni wróciliśmy do domu. Schowaliśmy prezenty u Ashtona, głównie ze względu na to, żeby Michael i Zayn nie widzieli co dla nich mieliśmy. 

- Chłopcy jeszcze nie wrócili? - zapytałam Mad, kiedy zeszłam do kuchni. 

Na blacie było tyle jedzenia, że zastanawiałam się czy w ogóle uda nam się to wszystko zjeść. 

- Liam wysłał mi wiadomość, że będą za godzinę.

- Wiesz gdzie pojechali?

- Nie mam pojęci - westchnęła. - Są zbyt tajemniczy. 

- Zmiana warty - do pomieszczenia wszedł Luke i przejął nóż od Harry'ego, który dotychczas kroił jakieś warzywa. 

- Zbierajcie się, dzieciaki - zarządził entuzjastycznie. - Jedziemy na zakupy!

Niall lekko się oburzył, kiedy Ashton zabrał mu sprzed nosa porcję jedzenia, które właśnie sobie przyrządził. 

- No chyba nie myślicie, że wyjdę stąd przed zjedzeniem mojego obiadu - mruknął niezadowolony. 

- Daj to Ronnie, jedzenie się nie zmarnuje, a dziewczyna się naje chociaż - zaproponował Harry. 

Niall oburzył się jeszcze bardziej i z groźną miną wycelował w niego łyżką.

- NIE. MA. MOWY. 

- Dajcie mu w spokoju zjeść, nie zajmie mu to nawet pięciu minut. Znacie przecież Horana - Louis przewrócił oczami i poklepał blondyna po ramieniu. - Jak za dziesięć minut nie będziesz gotowy, to przyjdę i skopię ci ten twój irlandzki tyłek.

Chłopak zabrał się do jedzenia, a reszta poszła się przebrać. Ja z Ashtonem zajęliśmy się sprzątaniem po gotowaniu,a  Luke kończył ostatnią sałatkę, którą zaczął Michael. Kiedy reszta pojechała, a my trzej zostaliśmy sami w domu, włączyliśmy muzykę i w tanecznym rytmie zabraliśmy się za ogarnianie, już i tak niemal czystego, domu. 

W końcu wrócił mój chłopak z przyjaciółmi, którzy wnieśli do salonu ogromną, naprawdę ogromną choinkę. Postawili ją na środku, po czym Zayn podszedł do mnie i pocałował w policzek, przytulając mnie.

- Stęskniłem się - wymruczał mi do ucha.

- Nie widzieliśmy się zaledwie kilka godzin - zachichotałam, kiedy sunął nosem po mojej szyi. Miałam wrażliwą skórę, więc łaskotało mnie to.

- Każda sekunda bez ciebie źle na mnie działa, Veronico - naburmuszył się. 

Uśmiechnęłam się lekko, bo okej, to było słodkie i cmoknęłam go w sam środek ust. 

- Też tęskniłam, marudo. 

Rozchmurzył się i objął ramieniem w pasie. 

- Jak wam się podoba choinka? - zapytał Calum, dumnie patrząc na ogromne drzewo. - Sam wybierałem, bo te matoły chciały wziąć małą, sztuczną i brzydką - wypiął do przodu pierś, dumny jak paw. 

- Jest piękna - stwierdziłam szczerze. - Ale będzie ładniejsza dopiero wtedy, kiedy ją postroimy. Macie jakieś bombki?

Spojrzeli jeden na drugiego z przerażeniem w oczach.

- Kurwa... - przeklęli w tym samym czasie. 

Wraz z resztą parsknęliśmy śmiechem, a ja pokręciłam z politowaniem głową. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Madelaine.

- Ronnie? - jej radosny głos rozbrzmiał w słuchawce. - Już się za mną stęskniłaś?

- Umieram z tęsknoty - przewróciłam oczami. - Jesteście dalej w sklepach?

- Zaraz wychodzimy, ale jeszcze jesteśmy, a co?

- Moglibyście kupić jakieś ozdoby na choinkę?

- Będziemy mieli choinkę? - zapytała podekscytowana. - Boże, kupię tego tyle, że drzewko aż się ugnie! Do zobaczenia za godzinkę! - pisnęła i rozłączyła się. 

- Nie mam pojęcia, co byśmy bez was zrobili - odetchnął z ulgą Calum. - W nagrodę, to my sprzątamy jutro po kolacji - wskazał na chłopców.

- Chyba cię pojebało - Louis postukał się palcem w czoło. 

- Dzieci głosu nie mają - prychnął Calum i poklepał starszego od siebie kolegę po ramieniu. Nawiązywał oczywiście do wzrostu Louisa, a nie do wieku.

Louis spojrzał na niego z furią w oczach, po czym Calum zaczął wycofywać się z pokoju. Spojrzał jeszcze na mnie i przed ucieczką zdążył krzyknąć:

- Miałem dobre intencje, pamiętaj o tym Young! 

A Tomlinson rzucił się biegiem za przyjacielem.

Banda gangsterów? Raczej banda dzieciaków.

***

Na dworze było już ciemno, a my wszyscy razem stroiliśmy choinkę w salonie. Madelaine faktycznie miała fioła na punkcie ozdób i kupiła wszystkiego tak dużo, że zaczynało nam brakować miejsca. Kiedy po dwóch godzinach w końcu skończyliśmy, usiedliśmy wspólnie przed telewizorem. Zayn rozdał każdemu koce, bo w domu zrobiło się dziwnie zimno, jakby padło ogrzewanie. Osobiście miałam swój własny, żywy grzejnik, więc nie marudziłam. Siedziałam oparta o ramię chłopaka, który z dnia na dzień stawał się do mnie coraz ważniejszy.

Wszyscy byli wyluzowani i spokojni. Czas się zatrzymał, a my rozkoszowaliśmy się świątecznym klimatem. Ashton i Harry zrobili dla każdego po kubku gorącej czekolady. Zayn był dla mnie czuły i kochany. Liam okazywał uczucia Mad, przez co oboje byli szczęśliwi. Luke w końcu był zakochany ze wzajemnością.

Myślałam sobie o tym wszystkim, kiedy nagle usłyszałam odgłos roztrzaskiwanej szyby. Spojrzałam przestraszona na Zayna, który z kolei spojrzał dziwnym wzrokiem na resztę. Serce biło mi jak oszalałe, bo pierwszą myślą, jaka wpadła mi do głowy, była wizja gangu Black Serpents.

- Louis, Calum, Michael i Harry, idziemy sprawdzić co się dzieje - nakazał Malik, po czym cmoknął mnie w czoło. - Nie ruszajcie się stąd.

- Z nami są bezpieczne - zapewnił Ashton i stanął obok mnie. - Masz przy sobie...

- Tak - przerwał mu Zayn i bez kolejnych zbędnych słów wyszedł z chłopakami z pomieszczenia.

- Co się dzieje? - zapytała przerażona Madelaine, wtulając się w bok swojego chłopaka.

- Póki co nie wiem, ale obawiam się, że to nie wróży niczego dobrego - mruknął poddenerwowany Liam.

Cholera jasna. Byliśmy w niebezpieczeństwie?

_____________
Miło mi  będzie jak skomentujesz rozdział:)

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz