48

5.4K 285 50
                                    

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy i całego ciała. Do moich uszu dobiegały stłumione krzyki, a w powietrzu czuć było nieprzyjemny zapach. Z trudem otworzyłam oczy i z przerażeniem rozglądnęłam się wokół. Nie miałam pojęcia gdzie jestem, ale z całą pewnością nie był to dom Zayna. Leżałam na brudnym materacu w ciemnym pokoju, gdzie jedyne światło dobiegało z małego okienka, w które uderzały ciężkie krople deszczu. Miałam na sobie ubrania z poprzedniego wieczoru, które były ubrudzone. Ból głowy zdecydowanie nie pomagał mi w skupieniu się i połączeniu faktów.

Pamiętałam tylko, że w noc sylwestrową każdy z nas się upił, graliśmy w jakąś grę, a później wyszliśmy przed dom, żeby pooglądać fajerwerki. Później były jakieś strzały, a mi urwał się film. Gdzie do cholery znajdowała się reszta? Dlaczego byłam sama w jakimś pokoju? 

- Proszę, proszę - w drzwiach stanął wysoki mężczyzna. - Księżniczka się wyspała? - zarechotał pod nosem.

- Gdzie jestem? - z trudem udało mi się przełknąć ślinę i wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. 

Mężczyzna nie odpowiadał. Podszedł do mnie pewnym siebie krokiem i kucnął tuż przede mną. Otwierając drzwi wpuścił do pokoju więcej światła, więc mogłam się mu przyjrzeć. Miał na oko trzydzieści lat, czarne, krótko strzyżone włosy, kilkudniowy zarost dodawał mu powagi. Miał na sobie garnitur, co totalnie wybiło mnie z rytmu. Jego jasno-szare tęczówki skanowały moją twarz. 

- Trzęsiesz się - stwierdził, kompletnie ignorując moje pytanie. 

Zdjął swoją marynarkę i założył mi ją na ramiona. Dopiero wtedy zauważyłam, że miałam związane ręce. Zaczynałam trzeźwieć. Mężczyzna po zdjęciu marynarki dał mi wiele do zrozumienia. Kiedy podgiął rękawy koszuli, zobaczyłam na przedramieniu tatuaż, który już gdzieś widziałam. Miał na skórze wydziaranego czarnego węża. 

- Co chcecie zrobić? - wysyczałam.

- To, co planowaliśmy od dłuższego czasu, księżniczko. 

- To znaczy?

Wzruszył ramionami i uśmiechnął się ironicznie. Ruszył w stronę drzwi, znów mnie ignorując.

- Gdzie jestem?! - krzyknęłam za nim.

Odwrócił się ostatni raz w moją stronę i z poważnym wyrazem twarzy wyszeptał:

- W piekle.

***

Mijały godziny i nikt nie przychodził. Próbowałam rozwiązać mocne sznury, raniące moje nadgarstki, ale na marne. Na całe szczęście nie związali mi nóg. Zebrałam w sobie wszystkie siły i wstałam na równe nogi. Ktoś się zbliżał. Dużo nie myśląc, schowałam się za drzwiami. Ktoś przekręcił klucz i wszedł do środka. Był spanikowany, kiedy nigdzie mnie nie dostrzegł. Czułam się tak, jakby serce miało wyskoczyć mi z klatki piersiowej.  Kiedy mężczyzna podszedł do okna i był cholernie daleko od drzwi, ja przebiegłam przez nie i z ledwością zamknęłam. Ze związanymi z tyłu dłońmi nie było to takie łatwe, ale ten idiota zostawił klucz w zamku, więc jak najszybciej mogłam przekręciłam go w momencie, kiedy on zaczął ciągnąć za klamkę z drugiej strony. Jednego miałam z głowy. Zabrałam ze sobą pęk kluczy, chowając go w tylnej kieszeni jeansów. Tylko tyle byłam w stanie zrobić. 

Musiałam znaleźć resztę. Bez namysłu wbiegłam po schodach na górę. Wszędzie było cicho, co z jednej strony mnie uspokajało, a z drugiej przerażało. Na pewno ktoś się tu jeszcze kręcił. Znajdowałam się w ogromnym domu z mnóstwem pokoi. Szłam cicho korytarzem, kiedy usłyszałam jakieś głosy w oddali.

- Nie możemy trzymać go na strychu, musimy się go jak najszybciej pozbyć - to był znajomy głos. Nie wiedziałam tylko do kogo należał.

- Camillo zszedł do Young, więc zajmie się też resztą. My musimy wziąć wszystkich ludzi i jechać na przedmieścia - odezwał się ktoś inny. - Nie mamy czasu się teraz z tym skurwielem.

Schowałam się we wnęce, kiedy przechodzili obok. Wstrzymałam na chwilę oddech, ale na całe szczęście intruzi mnie nie zauważyli. Przeczekałam kilka minut, a gdy usłyszałam trzask głównych drzwi i wszystkie szmery ucichły postanowiłam ryzykować.

Musiałam znaleźć pieprzony strych, z nadzieją, że znajdę tam Zayna, albo kogokolwiek z moich ludzi. W miarę szybko udało mi się znaleźć schody prowadzące na samą górę domu. Były przede mną jedne drzwi, wyglądające na stare, ale mocne. Cisnęłam klamką, ale nawet nie drgnęły. Przypomniałam sobie o pęku kluczy, więc z trudem je wyjęłam. Zaczęłam wkładać jeden po drugim, ale zastygłam, kiedy usłyszałam głos mężczyzny, który do mnie wcześniej przyszedł. Camillo, czy jakoś tak. Nerwowo obracałam kluczami i próbowałam wejść do środka. 
Mężczyzna był blisko, a ja miałam mało czasu.

- Idę po Ciebie, suko - był coraz bliżej. 

Ręce mi się trzęsły. Ledwo trafiałam w dziurkę z klucza. Mężczyzna zaczął wchodzić po schodach, a ja panikowałam. W duchu modliłam się, żeby umrzeć szybko i bezboleśnie. Bez nadziei pchnęłam drzwi ku mojemu zaskoczeniu, otworzyły się. Jak najszybciej mogłam wyjęłam klucze i wbiegłam do pokoju, zamykając je, jednak napastnik zdążył wsunąć dłoń między futrynę a drzwi.

- Już po tobie, niewdzięczna idiotko.

Postanowiłam zaryzykować i pchnęłam z całej siły drzwi, miażdżąc mu tym samym dłoń. Głośny skowyt bólu i odsunięcie się przez Camillo, umożliwiło mi szybkie zamknięcie drzwi i przekręcenie kluczyka. Drzwi z tej strony pomieszczenia okazały się stalowe, uniemożliwiające ich zniszczenie z zewnątrz.

W kącie dostrzegłam zwinięte ciało. Podeszłam bliżej i zamarłam widząc pobitego Caluma. Na całe szczęście jego klatka piersiowa unosiła się. Żył.

- Calum! - pchnęłam go lekko ramieniem. - Proszę, odezwij się!

Mój głos przepełniony był rozpaczą. Czułam się jak w filmie akcji z motywem śmierci. To wszystko było dla mnie nieśmiesznym żartem. Często po alkoholu lądowałam w dziwnych miejscach, ale nie spodziewałam się, że zostanę uprowadzona.

- Ronnie? - skowyt bólu dotarł do moich uszu. - Jak mnie znalazłaś?

- Nie mam pojęcia... Dasz radę jakoś mnie uwolnić?

Chłopak z trudem podniósł się do siadu i wziął ode mnie pęk kluczy, przecinając nimi liny.

- Musimy się stąd wydostać - mówi słaby Calum.

- Nie - kręcę głową. - Najpierw musimy znaleźć resztę.

__________

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz