19

8.6K 447 97
                                    

Skupienie Zayna na drodze było niesamowite. Wyglądał gorąco, kiedy co jakiś czas przygryzał wargę i spoglądał w lusterko. Tak jak mówił, prowadziliśmy cały czas. Najbliżej nas był Louis - o ile dobrze zapamiętałam imię - z Liamem. 

- Jesteś bardzo niedyskretna w gapieniu się na mnie jak na ósmy cud świata, Veronico - Zayn mruknął pod nosem, nie odrywając wzroku od jezdni. 

- Masz ładny profil - skomentowałam.

- Cały jestem przystojny - oblizał dolną wargę i zaszczycił mnie jednym krótkim spojrzeniem. 

Nie wiem dlaczego, ale ścisnęło mnie w brzuchu. 

- Jesteś narcystyczny.

- Lubię siebie, to się nazywa akceptacja siebie, skarbie. 

Szczerze mówiąc zazdrościłam mu tej pewności siebie. Ja od zawsze miałam mnóstwo kompleksów, które wychodziły na wierzch zawsze wtedy, kiedy nie powinny. Chciałam się dowiedzieć, jak doszedł do stanu takiej miłości do samego siebie.

- Jaką mamy przewagę? - zapytał po kilku minutach. 

Spojrzałam w lusterko. 

- Minimalną, zaraz będą nas wyprzedzać. 

- Chyba śnisz - prychnął. - Trzymaj się, skarbie. 

Nie zdążyłam przeanalizować słów, które w ogóle wypowiedział, bo docisnął gazu, a mnie przycisnęło do siedzenia. W krwi buzowała mi adrenalina. Nigdy, przenigdy nie jechałam tak szybko samochodem. Nie mam pojęcia, jak Zayn potrafił zapanować nad pojzdem z taką prędkością. Udało mi się zerknąć na licznik. Jechaliśmy z prędkością, o której nie miałam nawet wcześniej pojęcia. Licznik wskazywał około 430 kilometrów na godzinę. 

430 pieprzonych kilometrów na godzinę.

- Taka prędkość jest tu w ogóle dozwolona? - spytałam z trudem przełykając ślinę. 

Wolałabym chyba żyć w niewiedzy.

- To prywatna autostrada. 

Wszystko jasne. Bogacze. 

- Mamy dużą przewagę - mruknęłam po tym jak ogarnęłam widok w lusterku. 

- Wygraliśmy, skarbie - uśmiechnął się pod nosem. 

Zaczęliśmy zwalniać, aż w końcu samochód zatrzymał się na poboczu. Musiałam wyjść z samochodu. Otworzyłam drzwi i z ledwością wygramoliłam się z pojazdu. Musiałam się podeprzeć, bo moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Zamknęłam na chwilę oczy i próbowałam się uspokoić. 

- W porządku? - poczułam, jak oplatają mnie w pasie ramiona. Oparłam się tyłem głowy o ramię Zayna i mruknęłam ciche "tak". - Jak Ci się podobało?

- To było... - próbowałam zebrać myśli. Nigdy nie czułam się tak pełna życia, przysięgam. - To było niesamowite. 

Oparł się głową o moje ramię tak, że jego policzek dotykał mojego. Z racji, iż miał kilkudniowy zarost, a moja skóra była bardzo wrażliwa na dotyk, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Łaskotało mnie to. Fakt, że byłam w jego ramionach dodawał mi dziwnej energii. Czułam się naprawdę dobrze i bezpiecznie. 

Po chwili dołączyła do nas reszta. Alissa wyskoczyła z samochodu i podbiegła do mnie. Wyglądała na równie zadowoloną jak ja.

- To było zajebiste! - pisnęła. - Żyjesz? Jechaliście z taką prędkością...

- Zayn bardzo dobrze prowadzi - zerknęłam na niego kątem oka.

Stał do mnie tyłem i rozmawiał z chłopakami. Wyglądał pociągająco w każdej możliwej wersji.

- Podoba Ci się, co? - poruszyła sugestywnie brwiami.

Spojrzałam na nią jak na idiotkę, choć miała rację.

- Jest atrakcyjny - przyznałam.

Alissa przewróciła oczami i skrzyżowała ramiona pod biustem.

- No dalej, Ronnie. Podoba Ci się bardzo, ale to bardzo mocno. Przyznaj to.

- Kto? Zayn? - nie wiadomo skąd, obok nas pojawił się Ashton. - Uuu Ronnie.

Szturchnęłam go w bok, a on sier wyszczerzył.

- Spokojnie, nie powiem mu. Ale tobie za to powiem, że też się mu podobasz.

- Skąd wiesz? - wtrąciła Ali, kiedy loczek obejmował ją w pasie.

- Bo widzę jak się zachowuje.

- Czyli? - zapytałyśmy chórem.

- Czyli tak, jak ja zachowuję się przy tobie. - Cmoknął Alissę w policzek, a ja nie mogłam powstrzymać się od szerokiego uśmiechu.

Ashton był w cholerę uroczy i miły. Naprawdę zaczynałam go lubić. Widziałam, że dobrze traktował moją przyjaciółkę, co było dobrym posunięciem.

- Co tam? - zostaliśmy otoczeni przez całą resztę. - Ronnie, jak emocje? - zapytał Niall.

- Podobało mi się - przyznałam.

- Tak jak Z... - wtrąciła ze śmiechem przyjaciółka. Na szczęście nie udało jej się dokończyć bo Ashton szybko ją pocałował, wywołując tym gwizdy swoich przyjaciół.

Alissa czasami dużo mówiła, ale kochałam ją, więc byłam w stanie jej to wybaczyć.

- Jedziemy jeszcze się przejechać. Dołączymy do Was potem - mruknął Zayn i złapał mnie za rękę.

Poczułam dziwne iskierki rozchodzące się po całym moim ciele w momencie, kiedy nasze dłonie się zetknęły. Nie ukrywam, że zaniepokoiło mnie to.

- Gdzie jedziemy? - przygryzłam policzki od środka.

- Zobaczysz - mruknął i włączył radio, po czym jedną dłoń przeniósł na moje kolano. Dlaczego musiał być taki onieśmielający? Strzepnęłam jego rękę z mojej nogi, na co tylko się zaśmiał.

Po około dwudziestu minutach znaleźliśmy się na jakimś parkingu. Z jednej strony była droga, którą właśnie przyjechaliśmy, z drugiej oszałamiający widok.

Rozciągało się przed nami morze i piaszczysta plaża. Jedynym źródłem światła był księżyc, który świecił wyjątkowo jasno. Zayn zdjął swoje buty już na początku plaży i polecił, żebym zrobiła to samo. Posłusznie wykonałam zadanie i wzięłam buty do rąk. Przeszliśmy na brzeg morza, gdzie usiedliśmy. Był ciepły wieczór. Fale obmywały brzeg, niosąc za sobą muszle, kamienie i co najważniejsze spokój. Szum morza mnie uspokajał. Zayna chyba też, bo kiedy na niego spojrzałam, miał zamknięte oczy, a twarz skierowaną ku gwieździstemu niebu.

- Powiesz mi prawdę? - zapytał.

- Jaką prawdę?

- Wiem, że jesteś w niebezpieczeństwie, Ronnie.

Cholera.

_______

Dodaję dzisiaj, bo w sumie... Czemu nie?

Jak wrażenia?

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz