12

3.3K 173 30
                                    

Po prześwietleniu Romeo stwierdził, że dolega mi zwichnięcie pierwszego stopnia. Leczenie miało sprowadzać się do przykładania zimnych kompresów, odpoczynku, ograniczenia do minimum chodzenia i usztywnienia kostki opaską elastyczną. Dostałam nawet kule, żeby wspomóc się w poruszaniu.

- Poczekaj godzinę w poczekalni, a odwiozę Cię w czasie mojej przerwy, okej? - zaproponował, kiedy chciałam wychodzić.

- Zamówię sobie taksówkę, dziękuję za pomoc - uśmiechnęłam się lekko. W końcu przyjął mnie bez kolejki, powinnam być mu wdzięczna.

- W porządku, ale pozwól mi chociaż zapisać sobie twój numer - przeczesał palcami swoje włosy. - Tak w razie nagłego napadu bólu może będę mógł ci pomóc...

Zmrużyłam na niego oczy, rozbawiona jego postawą. 

- Może innym razem, do zobaczenia.

Wyszłam, zostawiając go chyba w lekkim szoku. Nie znałam go, nie chciałam dawać mu numeru. Jeśli potrzebowałabym pomocy, to po prostu bym do niego przyszła. Mieszkał zaledwie kilka domów dalej.

Poruszanie się ze zwichniętą kostką było trudniejsze, niż myślałam. Na szczęście udało mi się wyjść przed budynek i złapać pierwszą lepszą taksówkę. Już po dwudziestu minutach byłam w domu. Dziwnie się czułam z wiedzą, że jestem całkowicie sama, zdana jedynie na siebie. Czułam się samotnie i nie mogłam nic na to poradzić. Ciężko było przestawić się z życia z ukochaną osobą, na bycie samemu. Och, tęsknota za Zaynem dopadała mnie w każdej minucie mojego życia. Nie ważne ile razy odsuwałabym myśli o nim od siebie, one i tak wracały. Podejrzewałam, że zajmie mi to dużo czasu, żeby w końcu ruszyć do przodu, ale wolałabym, żeby stało się to szybciej niż później. 

Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc zmieszana wstałam z kanapy i ruszyłam w ich stronę. Przez wizjer zobaczyłam znajomą mi już blondynkę. 

- Alissa - uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy ta zamknęła mnie w uścisku. 

- Co ci się stało? - zapytała przejęta stanem mojej kostki. - Boże, nawet nie napisałaś mi wiadomości, że coś jest nie tak.

Przewróciłam tylko oczami i zakluczyłam za nią drzwi. 

- Dopiero wróciłam ze szpitala. Skręciłam sobie kostkę idąc na spacer - wyjaśniłam, nie wdając się w szczegóły. - Napijesz się czegoś?

- Przyniosłam wino i niezdrowe żarcie - wyszczerzyła się, podnosząc do góry torbę z zakupami. - Czas na babski wieczór, bo dawno takiego nie miałyśmy.

Faktycznie, nie miałyśmy w ostatnim czasie zbyt wiele czasu dla siebie. Działo się dużo złych rzeczy w moim życiu i dobrych w życiu Alissy. Jej związek z Ashtonem kwitnął, a ja naprawdę cieszyłam się ich szczęściem. 

- Może zostańmy w salonie, nie powinnaś chodzić tyle po schodach - uznała i zaczęła wypakowywać produkty. - Gdzie masz jakieś lampki na wino? 

- Jeszcze ich nie kupiłam - westchnęłam, przyglądając się przyjaciółce. 

- To nawet lepiej, wrócimy do czasów, kiedy piłyśmy wszystko z butelki - zaśmiała się i usiadła obok mnie. - Jak się czujesz? 

Przygryzłam wargę, zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. Nie wiedziałam jak się czuję. Byłam w centrum całkowitego pustkowia. Nie czułam żadnych pozytywnych emocji. Negatywnych zresztą też nie. 

- Nieswojo - westchnęłam. - Nie mogę tego wszystkiego przetrawić, wiesz?

Dziewczyna podała mi otworzoną już butelkę wina, zachęcając mnie, żebym się napiła. 
Oczywiście, nie musiała nawet mnie namawiać. Miałam ochotę na alkohol, więc upiłam kilka łyków ulubionego napoju, po czym podałam go przyjaciółce, która zrobiła to samo. 

- Nadal nie rozumiem, jak mógł ci to zrobić... Byłam pewna, że traktuje to poważnie.

- Też tego nie rozumiem - zaśmiałam się smutno. - Wszyscy popełniamy błędy, ale zdrada to wybór. A zdradził mnie wielokrotnie, nie tylko raz. 

- Byłabyś w stanie mu wybaczyć? 

Zawahałam się nad odpowiedzią. Wzruszyłam więc tylko ramionami i sięgnęłam po wino. 

- Ciągle coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Nie umiem po prostu jeszcze stwierdzić co. 

- Rozumiem cię - Alissa podała mi paczkę chipsów. - Jedz, nie chcę żebyś mi zaraz wymiękła po jednej butelce wina. A wracając, rozmawiałam o tym wszystkim z Ashtonem... Dla niego też ta sytuacja wydaje się dużo bardziej skomplikowana. Uważa, że Zayn ukrywa przed wszystkimi coś istotnego, co może mieć związek z całą tą zdradą. 

- Może zostawmy ten temat. Porozmawiajmy o tobie - zaproponowałam, nie chcąc się więcej smucić. - Czekam na nowe gorące wiadomości z twojego świata.

***

Po wielu godzinach rozmawiania, śmiania się i upijania kolejnym winem, włączyłyśmy jakiś film. Brakowało mi takich spotkań z moją najlepszą przyjaciółką i w głębi serca cieszyłam się, że mogę się z nią zrelaksować i choć na chwilę zapomnieć o problemach. Wspominanie lat młodości sprawiło, że dopiero teraz uświadomiłam sobie jak wszystko przemija. Dopiero co kończyłyśmy szkołę, a już niedługo Alissa miała wychodzić za mąż.

Oglądanie przerwał nam dzwonek do drzwi. Był już wieczór i nie spodziewałam się żadnych gości. 

- Ja otworzę - zaoferowała blondynka.

Zajadałam się pizzą, którą zamówiłyśmy, kiedy dotarły do mnie głosy z przedpokoju.

- Przepraszam, mieszka tutaj Veronica? Czy pomyliłem domy?

- Zależy kto pyta - byłam pewna, że moja przyjaciółka przyjęła już pozycję bojową.

- Romeo Lee, jej sąsiad. Wpadłem sprawdzić, czy wszystko w porządku po dzisiejszym wypadku.

- Och, Romeo, nie zapędzaj się tak - prychnęła sarkastycznie. - Veronica! Masz gościa!

Przewróciłam oczami i z pomocą kul ruszyłam do drzwi.

- O, hej doktorku - wyszczerzyłam się. 

Alkohol buzował w mojej krwi. 

- Veronico - uśmiechnął się leniwie, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. - Jak twoja kostka?

- Wino uśmierzyło ból. Ali, to mój sąsiad który jest lekarzem i mi pomógł. Romeo, to moja najlepsza przyjaciółka - przedstawiłam ich sobie. 

Alissa spojrzała na mnie z błyskiem w oku i wyszczerzyła się do mężczyzny. Och, doskonale wiedziałam co przebiegło przez jej myśli. Pewnie w jej głowie już rodziły się chore pomysły, które miały wyrzucić z mojej głowy Zayna.

- Miło mi Cię poznać, Romeo. Dziękuję za pomoc mojej niezdarnej przyjaciółce... Ktoś musi mieć na nią oko, kiedy mnie już nie będzie - chwyciła się teatralnie za serce. - Biedna może spaść ze schodów i się połamać...

- Bardzo chętnie będę jej pomagać i sprawdzać, czy wszystko w porządku - nerwowo podrapał się po szyi. - Skoro wszystko w porządku, to będę już uciekał. Wpadnę jutro, żeby sprawdzić czy czegoś nie potrzebujesz, Veronico.

- Do zobaczenia - pomachałam mu, a on po odmachaniu wycofał się na zewnątrz. - Dobrej nocy, drogie panie.

- Do zobaczenia, doktorku! - zawołała jeszcze Alissa, po czym zamknęła drzwi. 

Kiedy zostałyśmy już same zmrużyła oczy i podekscytowana dźgnęła mnie palcem.

- Chyba masz mi coś do opowiedzenia.

________________________________

Jak tam po świętach? 

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz