41

6.8K 367 20
                                    

Dziękuję za to, że jesteście. Postanowiłam, że będę to kontynuować dla siebie i dla tych, którzy tu dalej są. Kocham was, naprawdę i dziękuję za wszystko. Chcę pisać, nawet jeśli będzie tu tylko jedna osoba. Będę to robić, bo to kocham. 

____

Jego słowa wzbudziły we mnie niemałe emocje. Byłam niemal pewna, że czuł jak mocno biło moje serce. Próbowałam wyczuć jakieś fałszywe intencje w jego wypowiedzi, ale biła od niego sama szczerość. Oparłam głowę o jego tors i nic więcej nie mówiąc wpatrywaliśmy się w gwiazdy na bezchmurnym niebie. 

Może byłam głupia i naiwna, ale czułam do tego mężczyzny silne uczucia i nic nie mogłam na to poradzić. Nie chciałam jednak pokazywać mu ich w tak dużej mierze, przynajmniej nie od razu. Uważałam, że mimo wszystko na okazywanie miłości trzeba sobie zasłużyć. 

- Podoba mi się to - powiedział nagle, przerywając ciszę. 

- Co masz na myśli?

- Podoba mi się to, jak wiele wnosisz do mojego życia. Podobają mi się najmniejsze czynności, które robimy. I to tylko ze względu na Ciebie. 

- To chyba dobrze - uśmiecham się lekko, patrząc na niego znad ramienia. 

- Budzisz mnie do życia, Young. 

Obudził się w nim jakiś romantyk? Bo nie poznawałam go. Owszem, wcześniej też był szarmancki i czarujący, ale teraz było to jakby... bardziej szczere. Nie miałam pojęcia, co się w nim zmieniło, ale podobało mi się to.

***

Obudziłam się okryta ciepłym kocem i otoczona poduszkami. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam było niebieskie, bezchmurne niebo. Przyjemny widok, jak na zimową porę roku. Musiałam zasnąć podczas oglądania gwiazd z Zaynem, którego swoją drogą nie było teraz w pobliżu. Zebrałam w sobie wszystkie siły i wstałam na nogi, choć wolałabym poleżeć do końca dnia. 
Ruszyłam do pokoju, który dzieliłam z Malikiem i po zabraniu czystych ubrań poszłam wziąć prysznic. 

Dawka pozytywnej energii ogarnęła mnie zaraz po wyjściu z toalety. Dosłownie, tryskałam szczęściem bez żadnego konkretnego powodu. Zeszłam do kuchni niemal w podskokach. Zastałam tam wszystkich domowników, których przywitałam entuzjastycznym "dzień dobry". Widocznie ich też dopadła ta radość z życia co mnie, bo każdy z nich miał na twarzy uśmiech. Podeszłam do mojego chłopaka i przywitałam go czułym pocałunkiem. Usiadłam na wolnym miejscu, a Zayn podał mi śniadanie, które najwidoczniej zrobił chwilę wcześniej. Zajadałam się omletem, słuchając planów Harry'ego na dzisiejszy dzień. Mieliśmy poczuć się jak dzieci i iść porzucać się śnieżkami, potem gdzieś pojechać, a wieczorem iść do jakiegoś prywatnego klubu.  Plan, jak dla mnie, był świetny. Każdy z nas potrzebował poczuć się beztrosko. 

Późniejsze rozmowy zeszły na temat jakichś sportów, więc wraz z dziewczynami postanowiłyśmy pójść do salonu i zobaczyć jakiś serial. Nie sądziłam, że to powiem, ale tylko jedna z nich była zdolna do normalnej, ludzkiej rozmowy. Nazywała się Madelaine, była dziewczyną Liama i była po prostu... normalna. Ashley - dziewczyna Nialla była... nie do zniesienia. Potrafiła mówić tylko o kosmetykach, wtrącała się w każdą wypowiedź i była po prostu irytująca. Nie miałam pojęcia, jak Niall z nią wytrzymywał, ale jeśli go uszczęśliwiała, to w porządku.

Ashley o dziwo zainteresowała się serialem, a ja z Madelaine niepostrzeżenie wymknęłyśmy się do pokoju jej i Nialla. 

- Więc... jak długo jesteś z Zaynem? - zagadnęła, siadając obok mnie na łóżku. - Słodka z was para.

- Od naszej podróży samolotem tutaj.

Dziewczyna zmarszczyła brwi, po czym zachichotała.

- Co?

- Nie, nic - uśmiechnęła się szeroko. - Po prostu on patrzy na ciebie jak na swoją żonę. Musi być w tobie nieźle zabujany. 

- A jak z tobą i Liamem?

- Oficjalnie nie jesteśmy jeszcze razem - wyjaśniła, a uśmiech zszedł jej z twarzy.

- Jak to? Ale przecież zabrał cię tutaj...

- Jestem tak jakby w friendzonie - mruknęła. - Spotykamy się już od kilku miesięcy, ale on chyba traktuje mnie jako kogoś do kogo może zadzwonić na szybki numerek, trochę czułości i głębokie rozmowy.

- Nie wydaje mi się - pokręciłam głową. - Może nie znam go jakoś bardzo dobrze, ale nie sądzę, żebyś była dla niego tylko zabawką. Gdyby tak było, nie byłabyś tu z nim. 

- Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć...

Zrobiło mi się jej szkoda. Była zagubiona, a Liam widocznie nie widział w tym problemu. Może myślał, że daje jej jasne sygnały, ale myślenie rzadko wychodzi mężczyznom, dlatego postanowiłam jakoś im pomóc. 

- Posłuchaj... Dzisiaj idziemy do tego klubu, tak? Myślę, że to będzie idealna okazja do sprawdzenia jego uczuć wobec ciebie. Spróbujesz wywołać w nim lekką zazdrość, ale nie przesadnie. Potańczysz po prostu z kimś innym. Najlepiej z którymś z jego przyjaciół. Jeśli będzie zazdrosny o najlepszego przyjaciela, to znaczy, że jesteś dla niego ważna.

- A jeśli nie będzie?

- Zaufaj mi. Będzie.

***

Dzień minął szybko i nim się spostrzegłam, był już wieczór. Wszyscy zbierali się na imprezę, więc też się do tego zabrałam. Zayn brał prysznic, a ja siedząc w samej bieliźnie myślałam, co ze sobą zrobić. Potrzebowałam jakiejś sukienki, niestety nic takiego nie znajdowało się w mojej walizce. Ubrałam na siebie szlafrok i ruszyłam w kierunku pokoju Madelaine. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzył mi Liam.

- Co jest, Ronnie? - obdarzył mnie tym swoim ciepłym uśmiechem. 

- Uh... Jest Mad? 

- Bierze prysznic, zaraz powinna wyjść. Coś się stało? - wyglądał na zmartwionego.

- Nie, nie. Chciałam tylko zapytać, czy ma może jakąś sukienkę, którą mogłabym pożyczyć.

- Chcesz zrobić na Zaynie wrażenie?

- Częściowo - przygryzłam policzki od środka. - Chcę po prostu dobrze wyglądać.

- Madelaine ubiera granatową sukienkę, a wiem, że ma przy sobie jeszcze jedną, tyle że bordową. Zayn ma fioła na punkcie tego koloru na kobietach. Myślę, że Mad nie będzie miała problemu z pożyczeniem ci jej. 

- Co się stało? O, hej Ronnie - do pokoju weszła wspomniana wcześniej dziewczyna.

- Skarbie, Ronnie chce się zrobić na milion dolców, ale nie ma sukienki.

- Dam ci moją, bordową. Będziesz w niej wyglądać nieziemsko! - pisnęła uradowana. 

Zniknęła na chwilę, po czym wróciła z bordową sukienką na ramiączkach, która miała głęboko wycięte plecy i zmysłowy dekolt z przodu. Była obcisła, ale śliczna. 

- Ratujesz mi życie, Mad - uścisnęłam ją przyjacielsko. - Dziękuję!

- Ty też ratujesz mi życie, Ronnie. Jesteśmy kwita - puściła mi oczko.

Uśmiechnęłam się pod nosem i opuściłam ich pokój.

Ogarnięcie makijażu i włosów zajęło mi tak dużo czasu, że byłam aż zdenerwowana. Nienawidziłam tego, że nigdy nie potrafiłam wyrobić się na czas. Zayn siedział w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami i odpiętymi trzema górnymi guzikami i tego samego koloru spodniach na łóżku, cały czas mi się przyglądając. Nie wiem, czy fascynował go tak fakt, że nadal byłam w samej bieliźnie, czy co, ale czułam się pewna siebie. Patrzył na mnie jak na cud świata, a ja nie założyłam jeszcze nawet sukienki. Podszedł do mnie w końcu i zaczął subtelnie całować moje ramiona, a jego dłonie błądziły po moim ciele. Biedactwo nie wiedziało, co ma ze sobą zrobić.

- Co ubierasz, kochanie? - zapytał między pocałunkami.

- Musisz wyjść na chwilę z pokoju, bo chcę się przebrać. 

- Nie mogę popatrzeć? - zrobił minę zbitego psa.

- Trzy minuty cię nie zabiją, skarbie - cmoknęłam go w policzek. 

- Wow - mruknął z uznaniem.

- Co?

- Pierwszy raz nazwałaś mnie skarbem. Aż mi serce mocniej zabiło.

- Idź już - rozbawiona przewróciłam oczami.

Wpił się jeszcze na moment w moje usta, po czym posłusznie wyszedł z pomieszczenia. Szybko założyłam sukienkę, która na całe szczęście leżała na mnie dobrze, dobrałam do tego szpilki, przeklinając się za to w duchu. Była zima, śnieg, a ja miałam zamiar wyjść w szpilkach. To był zły pomysł. Zmieniłam obuwie na wysokie kozaki, co nie wyglądało o dziwo źle w połączeniu z sukienką. Rozpuściłam polokowane włosy, które wcześniej spięte były w lekki kucyk i przejrzałam się szybko w lustrze. 

Przez myśl przeszło mi, że gdybym była facetem, nie umiałabym oderwać od siebie wzroku. 

- Mogę już? - zniecierpliwiony głos Zayna dobiegł zza drzwi. 

- Wchodź. 

Kiedy chłopak stanął w drzwiach i zlustrował mnie od góry do dołu, ogarnęła mnie panika. Jego wzrok był tak intensywny, że na milion procent wyglądałam już jak burak. 

- Cholera jasna.

To jedyne, co usłyszałam, bo kilka sekund później zostałam przyciągnięta do jedno z najbardziej namiętnych pocałunków w historii namiętnych pocałunków.

Chyba był zadowolony efektem końcowym.

__________________________________________

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz