3

12.1K 492 83
                                    

Dni mijały mi tak samo. Praca, przyjaciele, praca, przyjaciele i tak w kółko. Ciągle czułam dziwne napięcie i nieprzyjazną atmosferę. Nie czułam się pewnie, a to sprawiało, że popadałam w obłęd. Każdej nocy widziałam cień tuż przy drzwiach, ale kiedy zapalałam światło, wszystko znikało. Przysięgam, że nie było to wcale przyjemne uczucie.

Kończyłam już pracę, ale to na mnie przypadło zamykanie budynku. Jonathan musiał wyjść wcześniej, bo jego dziewczyna wylądowała w szpitalu. Oczywiście nie robiłam mu wyrzutów, bo wiedziałam, że ona go potrzebuje bardziej niż ja w tamtym momencie. Bar powoli pustoszał. Zostali tylko nieliczni mężczyźni, którzy dopijali swoje zamówienia. Zabrałam się za liczenie pieniędzy, kiedy zabrzęczał dzwonek oznaczający nowych klientów. Uniosłam głowę, a mój wzrok spotkał się z wzrokiem pewnego mężczyzny. Mężczyzny, którego miałam okazję już poznać. Mężczyzny z tamtego klubu.

Jego blond loki wystawały spod kaptura ciemnej bluzy. Zdjął go i powolnym krokiem ruszył w moją stronę. Orzechowe oczy lustrowały mnie od góry do dołu. Poczułam, że jest mi zbyt gorąco.

- Nadal otwarte? - przeczesał palcami włosy.

- Za chwilę zamykam - mruknęłam.

Spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.

- Nie pytałem, co będzie za chwilę, tylko czy jest otwarte teraz - dał nacisk na ostatnie słowo.

Nie musiał mieć od razu wrednych tekstów, które miały może być zabawne. Nie miał kultury?

- Całą butelkę Burbonu i trzy kieliszki - puścił mi oczko i nie czekając na podanie kwoty, rzuca mi odpowiednią ilość banknotów na ladę. - Przynieś do stolika. Nie zapomnij o szklankach i czymś do zapicia.

W tamtym momencie miałam go za chama. Nie mógł odrobinę grzeczniej, albo dodać słowo "proszę"? Chłopak usiadł przy wolnym stoliku, który znajdował się z samego końca lokalu.  Ciekawe, czy zapłacą mi za nadgodziny? Wszyscy klienci prócz blondyna rzecz jasna wyszli w jednym momencie. Oni przynajmniej byli wychowani i powiedzieli "Do widzenia".

Zebrałam w sobie resztę sił i ruszyłam po kieliszki oraz szklanki. Drzwi znowu zabrzęczały, ale nie odwracałam się. Z góry założyłam, że byli to znajomi mężczyzny, który niezwykle mnie irytował. Po coś mu w końcu były trzy kieliszki, prawda? Ułożyłam naczynia wraz z alkoholem na tacy i ruszyłam w stronę mężczyzn. Dwóch z nich siedziało do mnie tyłem, za to idealnie widziałam przemądrzałą twarz loczka. Im bliżej nich byłam, tym bardziej zżerał mnie stres. Nawet nie wiem dlaczego.

- Proszę - mruknęłam, siląc się na uprzejmy ton.

Położyłam tackę na stole i nie patrząc na żadnego z nich szybkim krokiem oddaliłam się w stronę lady. Gdy tylko tam dotarłam, wyjęłam telefon i napisałam do Alissy, czy mogłaby po mnie przyjechać, bo muszę zostać dłużej. Dziewczyna pojawiła się w budynku w ciągu dziesięciu minut, za co byłam jej wdzięczna.

- Co to za ciacha? - dźgnęła mnie w żebra, spoglądając ukradkiem w stronę mężczyzn.

- Ten blondyn to facet z klubu, o którym Ci mówiłam - wyszeptałam, choć to nie możliwe, żeby mnie usłyszał.

- To on klepnął Cię w tyłek? - zmarszczyła czoło, jakby nad czymś myślała.

Kiwnęłam twierdząco głową i poszłam odłożyć fartuszek na wieszak. Kiedy wróciłam, dziewczyny już nie było. Spanikowana rozejrzałam się po barze. Alissa stała przy mężczyznach, uśmiechając się zalotnie do każdego z nich. Co ona do cholery wyprawiała?
Nagle wszyscy odwrócili się w moją stronę, a ja rozpoznałam wśród dwójki nowych mężczyznę z toalety. Przyglądał mi się z taką nachalnością, że poczułam się niemal naga. Nagle dziewczyna wskazała na mnie ręką, zażarcie mówiąc coś loczkowi. Mężczyzna roześmiał się, a ona nagle zmieniła strategię. Chwyciła szklankę z sokiem i wylała to na mężczyznę. Moja szczęka prawie dotykała podłogi. Cholera, co ona zrobiła? Ruszyła z dumnym uśmieszkiem w moją stronę i usiadła jak gdyby nigdy nic za kasą.

- Coś ty narobiła?! - syknęłam.

- Odpłaciłam mu za klepanie mojej ukochanej przyjaciółki w tyłek - przewróciła oczami. - Wyluzuj.

- Przecież oni są przerażający, Ali! Zwariowałaś - warknęłam. - Całkowicie zbzikowałaś - pokręciłam niedowierzająco głową.

Nagle przed nami stanęła cała trójka muszkieterów. Blondyn patrzył na nas z nienawiścią w oczach, za to jego znajomi byli całkowicie rozbawieni. Brunet, którego kojarzyłam z łazienki patrzył na mnie z zaciekawieniem.

- Napiwek za szybką obsługę - mruknął ochrypłym głosem brunet. Znałam ten głos. Gdzieś już go słyszałam.

Rzucił banknot stu dolarowy na ladę, a mi w oczy rzuciła się jaskółka na jego zewnętrznej stroni dłoni. To on zaczepił mnie w tamtej uliczce.

- To za dużo - zmarszczyłam czoło. - Nie daje się takich wysokich napiwków - mruknęłam sama do siebie.

Przechylił lekko głowę  i oblizał usta. Wyglądał przy tym tak gorąco, że aż zapierało mi dech w piersiach.

- Do zobaczenia Alisso - jego wzrok na chwilę zatrzymał się na mojej przyjaciółce. Przez chwilę zastanawiałam się skąd ją zna, ale przypomniałam sobie, że to z nim tańczyła wtedy w klubie. - Veronico... Przyjmij po prostu ten napiwek - zwrócił się do mnie.

Nadal nie rozumiałam skąd znał moje imię. Czy Ali zdradziła mu moje dane osobowe? Kiedy była pijana robiła różne dziwne rzeczy, ale nigdy nie plątała w to mnie.

- Dziękuję - powiedziałam to tak cicho, że zaczęłam wątpić w to, że mnie usłyszał.

W końcu cała trójka wyszła, pozostawiając lokal w całkowitej ciszy. Stałam za kasą z całkowitym brakiem chęci do czegokolwiek.

- Ali? Skąd ten człowiek zna moje prawdziwe imię?

- Nie mam zielonego pojęcia, Ronnie - przyznała, sama będąc w szoku. - Pytał mnie o Ciebie na tamtej imprezie, ale powiedziałam, że nazywasz się Ronnie. Tak jak zawsze się przedstawiasz.

- O co pytał? - zmarszczyłam czoło. - Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?

- Wypadło mi to z głowy, przepraszam - mruknęła. - Pytał kim jesteś, jak się nazywasz, jak długo się znamy i inne pierdoły. Nie mówiłam mu nic prócz tego jak się nazywasz, przysięgam.

Z moich ust wyrwało się ziewnięcie, co oznaczało, że siedziałam tam zdecydowanie zbyt długo. Zabrałam torebkę i  zamknęłam budynek. Alissa cierpliwie na mnie czekała, a kiedy skończyłam, ruszyłyśmy do jej samochodu. Dotarłyśmy do mojego mieszkania po pięciu minutach. Poprosiłam przyjaciółkę o zostanie na noc, bo nie chciałam kolejny raz zostawać sama. Byłam przerażona kolejną nocą w samotności. Dziewczyna zgodziła się bez wahania.
Leżałyśmy już w łóżku, niemal zasypiając, kiedy dostałam wiadomość. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość, a moje serce przyspieszyło.

Od: Nieznany.
Dobranoc, Young.

******

Co na razie myślicie o tym ff? Podoba Wam się, czy coś zmienić?
Rozdziały są dość krótkie, wiem, ale w pewnym momencie mam blokadę pisarską. Z czasem postaram się pisać więcej.

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz