Weszliśmy do klubu, w którym wszyscy wyglądali jak chodzące milion dolarów. Dłoń Zayna spoczywająca na moich plecach upewniała mnie, że jestem bezpieczna. Prywatny ochroniarz prowadził nas do loży VIP, w której czekali już na nas członkowie mafii. Nogi bolały mnie niemiłosiernie od szpilek, ale musiałam prezentować się jak co najmniej dwa miliony dolarów. Szłam więc przed siebie z gracją i delikatnym uśmiechem na ustach.
- Veronico - łysy mężczyzna wstał z miejsca i ucałował moją dłoń. - Zayn - skinął głową do mulata. - Miło was widzieć w tak dobrej formie. Usiądźcie.
Odrażał mnie swoim wyglądem i złotymi zębami, które zaprezentował przy uśmiechnięciu się. Nie wyglądał atrakcyjnie, ale jego ubiór świadczył o tym, że pieniędzy miał pod dostatkiem. Czyli miał wpływy.
Rozsiedliśmy się wygodnie naprzeciw czwórki mężczyzn, zabawianych przez panie lekkich obyczajów. Na początku wypiliśmy kilka drinków, potem przeszliśmy do interesów.- Więc... Czego oczekujecie od Gold Sharks? - łysy złożył dłonie w charakterystyczny sposób i nie spuszczał wzroku z Zayna.
- Ochrony - powiedział pewnie mój niby narzeczony. - Mamy konflikty, a życie Veronici, jej i moich bliskich może być przez to zagrożone.
- Dlaczego mielibyśmy dać wam tą ochronę? - prychnął inny mężczyzna.
- Ponieważ jesteście mi winni przysługę - Malik zdecydowanie się rozluźnił. - Powinienem wam przypomnieć kto wyciągnął was z więzienia cztery lata temu?
Pewny siebie uśmieszek na twarzy mojego ukochanego utwierdził mnie w przekonaniu, że jesteśmy blisko wygranej. Szło zbyt łatwo.
- Black Serpents też próbowało wcisnąć nam tą bajeczkę z wpłaceniem za nas kaucji, nie jesteśmy tacy naiwni, Malik.
Zayn spokojnie sięgnął do kieszeni w środku marynarki i wyjął świstek papieru, po czym rzucił go nonszalancko na stół. Łysy nie spuszczając tym razem wzroku ze mnie wziął kartkę i podał jednemu ze swoich ludzi.
- Faktycznie, to dowód wpłacenia kaucji za naszych ludzi - stwierdził. - Nie wygląda na podrobione.
- Dlaczego wpłaciliście za nas kaucję? - warknął łysy. - Równie dobrze mogli zrobić to nasi ludzie.
- Widzisz, miałem więcej pieniędzy niż oni wszyscy razem wzięci, więc wam pomogłem. Jesteście mi winni ochronę.
Nastała długa cisza. Jeden z mężczyzn dziwnie mi się przyglądał, więc musiałam odeprzeć atak i speszyć go własnym wzrokiem. Moim zadaniem było bowiem pokazanie, że nie jestem nieporadna i potrafię sobie poradzić w różnych sytuacjach. Ochrona była jednak potrzebna z racji, że czyhało na mnie i moich bliskich ogromne niebezpieczeństwo. A nie zamierzałam umierać w tak młodym wieku.
- Możemy zawrzeć umowę o stuprocentowej ochronie każdego z waszych ludzi i bliskich tylko wtedy, kiedy zobaczymy zdolności twojej panienki - odezwał się w końcu Łysy, a mnie wbiło w siedzenie.
- Nie - warknął poirytowany Zayn. - Nie wciągaj Veronici w jakieś gówno, Shark.
- Och, chcemy tylko zobaczyć, czy jest taką wyuzdaną suką jak mówią.
Te słowa dotknęły mnie szczególnie mocno. Miałam świadomość, że gdzieś w tym mafijnym świecie uchodzę za ladacznicę, ale powiedzenie to z tym obrzydliwym uśmieszkiem na ustach prosto w moją twarz było przesadą. I nie tylko ja się zdenerwowałam, bo nim zdążyłam zreagować, Zayn już przykładał spluwę do skroni Łysego.
- Przeproś moją narzeczoną - wysyczał przez zęby.
Łysy zaśmiał się wyraźnie rozbawiony całą sytuacją i klepnął jedną z dziwek w tyłek. Biedna kobieta. Ludzie Łysego siedzieli cały czas na swoich miejscach i patrzyli jedynie beznamiętnie na szopkę, która się przez nimi rozgrywała. Postanowiłam zareagować i pociągnęłam Zayna za rękę.
- Puść mnie - warknął w moją stronę, a jego oczy były puste.
- Kochanie - westchnęłam, dokładnie przygotowana na tą sytuację. - Chodź. Poradzimy sobie bez nich.
Kiedy Zayn z niechęcią odsunął się od mężczyzny, ja wyrwałam mu broń i tym razem to ja przyłożyłam ją do głowy oblecha.
- Przeproś za to co powiedziałeś - warknęłam i odbezpieczyłam pistolet. - Albo nigdy nie powiesz już nic więcej.
Widziałam strach w oczach Łysego i jego towarzyszy i cholernie mnie to usatysfakcjonowało. Zayn stał spokojnie oparty rękami o sofę i uśmiechał się wrednie do każdego z nich.
- Jesteś głuchy? Chyba słyszałeś, co powiedziała moja narzeczona.
- Veronico, zrobisz komuś krzywdę - odezwał się Łysy, a jego dłonie drżały.
Zobaczyłam, że jego ochroniarze zmierzają w moją stronę, więc wysyczałam:
- Każ im stąd odejść, albo ten nabój wydostanie się z pistoletu szybciej niż powinien.
- Idźcie stąd do cholery! - warknął do napakowanych mężczyzn. - Przepraszam...
- Nie słyszałam - przycisnęłam broń mocniej do jego skroni.
- Przepraszam! Przepraszam za to co o tobie powiedziałem. Wybacz mi Veronico...
Uśmiechnęłam się lekko i że spokojem odsunęłam się od niego, a spluwę podałam Zaynowi.
- Nic tu po nas kochanie - splotłam nasze dłonie.
Zayn skinął głową i bardzo powoli zaczął iść w stronę wyjścia. Zgodnie z moim założeniem, już po chwili ktoś nas zatrzymał. Tak jak podejrzewałam, był to Łysy.
- Pokazałaś, że jesteś jedną z nas. Zapewnimy wam ochronę.
Skinęłam głową z poważną miną i nachyliłam się do niego tak, żeby tylko on słyszał moje słowa.
- Dobry wybór.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie z respektem.
- Bo może i jestem osobą, która wybacza, ale Zayn nie darowałby wam tego tak łatwo.
***
Po powrocie do domu Zayn niemal od razu rzucił się na mnie już w wejściu. Całując mnie zachłannie, ściągnął jedną ręką moją sukienkę, a ja odpięłam jego koszulę.
Wszystko poszło po naszej myśli, ponieważ znaliśmy wcześniej każdy krok działania tej mafii. Byłam szkolona na te spotkanie od kilku dni i wszystko wyszło idealnie.
- Byłaś taka gorąca, kiedy odgrywała świecie swoją rolę - wymruczał między pocałunkami. - Nie mogłem wymarzyć sobie lepszej kobiety.
Uśmiechnęłam się na jego słowa i pchnęłam go lekko na łóżko, po czym usiadłam na nim okrakiem. Oboje byliśmy w samej bieliźnie i oboje wiedzieliśmy jak skończy się ta noc. Pochyliłam się nad chłopakiem i subtelnie zaczęłam całować jego usta, później szyję, ciągle zjeżdżając niżej. Patrząc mu prosto w oczy ściągnęłam jego bokserki. Syknął, kiedy przejechałam językiem po całej długości jego nabrzmiałego, dużego penisa. W końcu wzięłam go do ust i powolnymi ruchami brałam coraz głębiej. Wiedziałam, co robić żeby Zayn był zadowolony, więc już po kilku minutach poczułam w ustach słodko-słony smak. Przełknęłam wszystko, a Zayn przejął inicjatywę i ułożył nas tak, że teraz to on był na górze. Poślinił swoje palce i delikatnie drażnił nimi moją kobiecość, aż w końcu włożył we mnie dwa palce. Całował moją szyję, która była cholernie wrażliwa na dotyk, więc w połączeniu z dobrą palcówką, czułam, że jestem blisko szczytu. Zayn widząc to przerwał swoje czyny i patrząc mi prosto w oczy wsunął się we mnie całą długością. Aż jęknęłam. Jego ruchy były stanowcze i cholernie satysfakcjonujące. Całował mnie w usta, a ja naprawdę czułam, że jesteśmy jednością.
Gdybym wtedy wiedziała, jakie skutki poniesie nasza jedność... Prawdopodobnie nigdy nie pozwoliłabym mu wejść w moje życie.
_________
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale to był bardzo zabiegany czas.
CZYTASZ
I Protect You || Z.M
Fanfiction,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony." *** #1 miejsce w "prześladowanie" /6/05/19