¡ZWIASTUN¡
******
Siedziałam na parapecie, patrząc przez okno na Nowy Jork. Nocą wszystko wydawało się inne. Miasto, a raczej jego obrzeża, mimo późnej pory, tętniło życiem. Miałam kilka minut do wyjścia, żeby zdążyć na czas spotkać się z moimi przyjaciółmi. Nienawidziłam chodzić do klubów, a mimo to, tak właśnie robiłam. Może moim wytłumaczeniem mogłoby być to, że moi przyjaciele, Alissa Violet i Luke Hemmings, ciągnęli mnie tam na siłę, ale zawsze mogłam odmówić prawda? Nie chciałam spędzać kolejnego wieczoru sama w mieszkaniu, którego szczerze nienawidziłam.Mieszkałam w nie tak starej kamienicy, w niewielkim mieszkaniu, które starałam się urządzić jak najprzytulniej. Nie miałam chłopaka, wyprowadziłam się z domu w wieku dziewiętnastu lat, więc pomieszkiwałam sama, czasami przygarniając pod dach swoich przyjaciół.
Niechętnie podniosłam się z parapetu i stanęłam przed lustrem. Długie, brązowe włosy opadały falami na moje plecy. Miałam zamiar je ściąć, ale nie potrafiłam się do tego zabrać. Miałam na sobie swoją jedyną imprezową sukienkę, do której kazała mi się wcisnąć Alissa. To, że ona miała figurę modelki, nie oznaczało, że ja też. Ostatnimi czasy powiedziałabym nawet, że przytyłam parę kilo. Mimo tego, akceptowałam się i lubiłam swoje ciało. Nie byłam gruba ani zbyt chuda. Ubrałam jeansową kurtkę, bo wiedziałam, że będzie mi zimno. Złapałam w ręce torebkę, do której wrzuciłam pieniądze, telefon i dokumenty, po czym wyszłam z domu, zamykając go jeszcze na klucz.
Zbiegłam schodami na dół, prosząc w duchu, żeby nie wpaść na nikogo dziwnego. Po Nowym Jorku przechadzali się różni ludzie, a ja zdecydowanie im nie ufałam. Dwójka moich towarzyszy czekała już pod budynkiem.
- Ronnie! - wydarła się blondynka, przytulając mnie na powitanie. - Świetnie wyglądasz - zagwizdała, na co przewróciłam oczami.
- Cześć - Luke objął mnie przyjacielsko ramieniem. - Który klub dzisiaj?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami. Nie chodziłam zbyt często do klubów, więc dlaczego w ogóle mnie pytał. - Ali coś wybierze.
Blondynka niemal piszczała z radości, że może wybrać. Kochała dobrą zabawę i przystojnych mężczyzn. Mimo tego, że miała już dwadzieścia jeden lat, wciąż zachowywała się jak napalona nastolatka.
Dziewczyna złapała taksówkę i podała kierowcy adres, który dobrze już znałam.
- Jakie plany na twoje urodziny, Veronico Young? - spojrzeli na mnie w tym samym czasie.
Moje dwudzieste pierwsze urodziny zbliżały się dużymi krokami. Zostały dwa miesiące, a ja nawet nie myślałam o tym, kogo zaproszę. Wszyscy moi znajomi mieli to już za sobą, a ja musiałam się niepotrzebnie zamartwiać.
- Nie wiem, nie myślę o tym narazie - przewróciłam oczami. - Mam całe dwa miesiące.
- Ale możesz już nad tym pomyśleć - westchnęła przyjaciółka. - Zawsze robisz wszystko na ostatnią chwilę.
- Daj jej spokój - Luke dźgnął dziewczynę w żebra, na co ta zaskomlała.
- Jesteśmy - ochrypły głos taksówkarza dotarł do naszych uszu.
Tak szybko?
Wręczyliśmy mu pieniądze i wyszliśmy z samochodu. Staliśmy właśnie przed jednym z najdroższych klubów w Nowym Jorku. Nienawidziłam w takich być. Wszyscy uważali się za najlepszych, choć rzeczywistość była inna.
Z racji, iż Alissa miała kontakty z ochroniarzami, weszliśmy bez kolejki. Była to jedna z wielu korzyści posiadania brata - właściciela. W środku było bardziej tłoczno niż w przeciągu naszych poprzednich wizyt. Skierowaliśmy się do jednej z loży, gdzie niemal od razu zostaliśmy poczęstowani darmowym drinkiem. Może jednak są jakieś plusy tego miejsca.
Wypiłam duszkiem alkohol i niemal od razu poczułam się bardziej pewna siebie. Co jak co, ale drinki serwowali tam mocne. Pociągnęłam swoich przyjaciół na parkiet, gdzie chciałam po prostu dobrze się bawić.
Za kilka dni miałam zacząć pracę jako kelnerka w barze, więc chciałam skorzystać z całkowitego luzu. Mogłam nawet mieć kaca rano i nie przeszkadzałoby mi to. Potrzebowałam mocnego kopa.
Z biegiem upływu czasu, zorientowałam się, że zostałam sama. Luke siedział przy barze, pijąc shoty, a Alissa zniknęła mi z pola widzenia. Podchodzili do mnie jacyś ludzie, chcąc ze mną tańczyć. Kilku z nich było nawet przystojnych, więc nie miałam na co narzekać. Czasem trzeba nacieszyć czymś oko.
Po jakimś czasie poczułam potrzebę skorzystania z toalety. Ruszyłam w stronę łazienek, mijając przy tym ogrom pijanych ludzi. Kiedy skorzystałam, podeszłam do umywalek w celu umycia rąk. Z jednej z kabin wyszedł jakiś mężczyzna.
W lustrze mogłam zobaczyć, że ma ciemne, niemal kruczoczarne włosy i lekki zarost. Miał bardzo wyraźne kości policzkowe i był umięśniony, na pierwszy rzut oka. Chyba zauważył, że się mu przyglądam, bo puścił mi oczko.
Wpadka, Ronnie.
Chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie chwyciłam w ręce torebkę, z której wypadły dokumenty. Mężczyzna widząc to, schylił się i podniósł je, rzucając przy tym na nie okiem.
Okej, to było trochę straszne.
Podał mi je, nie spuszczając ze mnie wzroku. Jego oczy były czekoladowe i cholera, miałam do nich słabość.
- Dzięki - wykrztusiłam i jak najszybciej opuściłam tamto miejsce.
Skierowałam się do baru, gdzie ostatni raz widziałam Luke'a. Siedział tam sam, wciąż popijając drinki.
- Jak się bawisz? - zagadnęłam, opierając głowę o jego ramię.
- Chcę już wrócić do domu - wymamrotał. - Nie mam już na nic siły.
- Poczekaj tutaj, pójdę poszukać Ali, okej?
Blondyn przytaknął i wrócił do zapijania smutków. Ja zaś ruszyłam przed siebie, szukając swojej przyjaciółki. Przeciskając się przez spoconych bogaczy, poczułam na tyłku czyjąś dłoń. Odwróciłam się zdenerwowana, w pełnej gotowości do zaatakowania zboczeńca.
Przede mną stał mężczyzna może dwa lata starszy ode mnie. Był blondynem, a jego włosy układały się w lekkie loczki. Uśmiechnął się tak, że mogłam zobaczyć jego śnieżnobiałe zęby i dołeczki w policzkach. To, że był przystojny nie upoważniało go do dotykania w ten sposób mojego ciała.
Z premedytacją pokazałam mu środkowy palec i ruszyłam przed siebie. Mówiłam, że nienawidzę bogatych ludzi?
Alissę znalazłam na parkiecie, tańczącą z mężczyzną z toalety. Cholera, czemu ona zawsze wyrywała tych najlepszych?- Ali, Luke chce już wracać - próbowałam przekrzyczeć muzykę. - Wracasz z nami czy sama?
- Wrócę sama - puściła mi oczko, ukradkiem patrząc na swojego towarzysza do tańca.
Mężczyzna przyglądał nam się przez cały czas i zaczynało mnie to drażnić. Cmoknęłam blondynkę w policzek na pożegnanie i wróciłam do Luke'a.
- Możemy wracać, ona zostaje ze swoją nową ofiarą - podparłam się o ramię przyjaciela. - Zostajesz u mnie?
- Zostaję. W tym stanie nie dam rady dojść do domu.
******
Witam wszystkich tu obecnych! Jeśli to czytacie, to dziękuję z całego serduszka. Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba, tak samo jak zwiastun i okładka (która pojawi się niedługo)!
Kocham Was,
Wasza luvmyz3n.
![](https://img.wattpad.com/cover/114257399-288-k886556.jpg)
CZYTASZ
I Protect You || Z.M
Fanfiction,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony." *** #1 miejsce w "prześladowanie" /6/05/19