20

3K 157 52
                                    

Cała droga mijała nam w ciszy. Zayn siedział oparty o moje ramię, co jakiś czas kaszląc krwią w chusteczkę, którą mu dałam. Przerażał mnie ten widok, ale już nie raz widziałam go w gorszym stanie. Powinnam była przywyknąć. Jedyny dźwięk w samochodzie dochodził z radia. Leciała jakaś ponura piosenka, która idealnie wpasowała się w mój nastrój. Obserwowałam miasto za szybą pojazdu. W myślach zaś przewijało się jedno pytanie:

Dlaczego do cholery znów byłam przy mężczyźnie, który tak mnie zranił?

Prychnęłam sama na siebie pod nosem, a Zayn poruszył się niespokojnie. Nie odzywał się w dalszym ciągu, więc postanowiłam nie interesować się w tamtym momencie jego osobą. Musiałam najpierw zwyzywać się w myślach za to, że znów mu uległam. Podświadomie czułam jednak, że zrobiłam dobrze, co było kompletną głupotą. Przecież mnie zdradził. Powinnam zostawić go na pastwę losu. 

Cholerna miłość.

- Państwo Malik - zwrócił się do nas szofer. - Jesteśmy na miejscu. Czy potrzebuje pani pomocy w zaprowadzeniu pani męża do mieszkania? 

Zakaszlałam nerwowo słysząc słowa "pani męża". Ten szofer był jakiś niedoinformowany. Uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia na którym piętrze wieżowca znajduje się apartament Malika, więc skorzystałam z oferty kierowcy. Mężczyzna pomógł Zaynowi wyjść z samochodu i przytrzymując go ruszył w stronę wejścia. Szybkim krokiem podążyłam za mężczyznami. Dotarliśmy do windy, a kierowca wcisnął przycisk, prowadzący windę na ostatnie piętro. Och, cholerny bogacz. Zayn dał radę sam wyjąć klucze do mieszkania, więc jego pracownik mógł spokojnie odejść i wrócić do domu. 

- Mogłabyś? - zapytał niskim, słabym głosem, podając mi klucze. 

Skinęłam tylko głową i otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się pieprzony penthouse. 

- Masz ładny dom - wymruczałam, kładąc torebkę na stoliku i rozglądając się dookoła.

- To nasz dom - mruknął i powoli przeszedł do ogromnej łazienki. - Podałabyś mi apteczkę? Proszę... - zawołał. 

Zdjęłam buty, ponieważ bolały mnie już stopy i ruszyłam do pomieszczenia. Zayn siedział na podłodze, oparty o wannę. Wskazał mi głową, że apteczka jest w szafce nad umywalką. Dalej byłam pod wrażeniem wystroju i wielkości wszystkiego, co znajdowało się w tym apartamencie. Zdecydowanie nie miał pomysłu, co zrobić z pieniędzmi. 
Bez słowa zaczęłam opatrywać rany na jego twarzy, a on nie spuszczał ze mnie wzroku. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że mnie nie peszył. Kiedy skończyłam oczyszczać jego skórę z krwi złapał mnie za rękę, powodując tym samym palpitację mojego serca. 

- Wiem, że to nie jest najlepszy moment na rozmowę, ale... 

- Zayn, powiedziałeś mi już wszystko - przerwałam mu. - Nie baw się już moimi uczuciami.

- Ronnie, proszę...

- O co? - spojrzałam na niego z lekką irytacją. Robiłam dla niego i tak już zbyt dużo.

- Nie chcę rozmawiać z tobą w tym stanie, ale może moglibyśmy porozmawiać nad ranem? Zostaniesz tu na noc, bo i tak nie puściłbym cię o tej godzinie samej do domu... A rano. rano po prostu o tym porozmawiamy, powiem Ci całą prawdę, błagam...

Moje serce na moment zamarło. 

- Mam przez to rozumieć, że wcześniej mnie okłamywałeś? 

Zacisnął usta w cienką linię, a jego wzrok przeniósł się na nasze nadal splecione dłonie. Bez namysłu wyrwałam ją i skrzyżowałam ręce pod biustem. Skarciłam się w myślach za to, że jego dotyk dawał mi tyle przyjemności i poczucia bezpieczeństwa, że nie zabrałam mojej dłoni wcześniej. 

- Tak - wyszeptał tak cicho, że niemal musiałam prosić, żeby powtórzył. 

- I myślisz, że będę czekała specjalnie do rana, aż mi o tym wszystkim powiesz? W twoich snach - prychnęłam. - Masz pięć minut na ogarnięcie się i przeniesienie swojego tyłka do salonu. Tam masz mi powiedzieć już tylko samą prawdę. Po tym sama zdecyduję, czy wyjdę i widzisz mnie ostatni raz w swoim życiu, czy jednak będę kontynuować z tobą rozmowę. 

Wyszłam z łazienki i zaczęłam rozglądać się po salonie. Szybko w oczy rzucił mi się barek z alkoholem, a było to teraz moje wybawienie. Sięgnęłam po jakiś alkohol z wyższej półki, nie przejmując się zupełnie tym, że nie miałam pojęcia z czym się to pije. Wlałam w siebie trochę napoju i skrzywiłam się, czując jak piecze mój przełyk. Okropieństwo. Kto normalny płaci tyle pieniędzy za takie coś? Rozsiadłam się wygodnie na ogromnej kanapie i z niecierpliwością czekałam, aż Zayn zaszczyci mnie swoją obecnością. 

Dziwnie było mi znów przebywać w jego towarzystwie. Uświadamiał mi tylko z każdą sekundą spędzoną przy nim, że moja miłość wcale magicznie nie wyparowała. Oczywiście, że kochałam go tak samo mocno. 

Mężczyzna w końcu do mnie dołączył i odebrał z moich rąk butelkę tego okropnego alkoholu. Odkręcił ją i tak jak ja wcześniej wlał w siebie ciecz. Skrzywił się i westchnął spoglądając na mnie. 

- Jesteś piękna - mruknął. 

- Dzięki, że mówisz mi to dopiero po wypiciu alkoholu - uśmiechnęłam się sztucznie. - Możesz przejść do konkretów? Nie mam całego życia, żeby czekać aż dowiem się prawdy. 

Brunet schował na moment twarz w dłoniach, po czym nerwowo przeczesał palcami włosy. 
Wyglądał na całkowicie rozsypanego w środku i cholernie bolał mnie ten widok. Mimo wszystko, to on był osobą, która dała mi tyle szczęścia. 

- Nie wiem od czego zacząć - przyznał. - Prawdopodobnie nawet mi nie uwierzysz. 

- O tym przekonamy się dopiero wtedy, kiedy wszystko mi powiesz.

- Masz rację - westchnął. - Więc zacznę od tego, że chcę cię po prostu przeprosić. Za wszystko co cię zraniło, za to, że okłamywałem cię w tak okropnych sprawach. Prawda jest taka, że cię nie zdradziłem. Nigdy nawet nie tknąłem innej kobiety, odkąd jestem z tobą. A raczej byłem. 

Zmarszczyłam brwi, zupełnie nie rozumiejąc o czym mówił. 

- Wszystko było ustawione przez pewną kobietę - kontynuuował. - Groziła mi, że wsadzi do więzienia każdego, kto jest dla mnie ważny, czyli Ashtona, Michaela, Caluma, Louisa, Harry'ego, Nialla, Liama... Miała i nadal ma dowody na to, że skrzywdziliśmy wielu ludzi, o czym sama zresztą dobrze wiesz. Najgorsze jest to, że miała wszystkie informacje z pierwszej ręki. Ma na nas wszystkich haki... 

- Co to za kobieta? - przerwałam mu, bo moja ciekawska strona przejęła nade mną kontrolę. 

- Pozwól, że zostawię to na koniec, dobrze? Chcę, żebyś najpierw zrozumiała parę rzeczy. 

Skinęłam niepewnie głową i pozwoliłam mu kontynuować.

- Zdecydowała, że jedynym sposobem na to, żebym mógł uchronić przyjaciół i ciebie jest zranienie ciebie. Na początku się nie zgodziłem. Doskonale wiedziała, jak bardzo cię kocham i to było w tym wszystkim najgorsze. Zaczęła mnie szantażować. Ma pod sobą od dawna ludzi, którzy bez zastanowienia skrzywdziliby wszystkich twoich krewnych - kolejny raz z bezsilności schował twarz w dłoniach. Moje serce waliło jak oszalałe, bo nie rozumiałam, co się działo. - W końcu przystałem na jej warunki.

- Dlaczego? - zapytałam niemal szeptem, czując, że wypowiadanie słów było na ten moment zbyt ciężkim zadaniem. 

- Żeby cię chronić, Veronico. Obiecałem ci to. 

- Obiecywałeś mi też, że nigdy mnie już nie skrzywdzisz - prychnęłam pod nosem. 

- Tak, wiem o tym. Ale gdybyś miała do wyboru okłamać mnie i zranić, ale dzięki temu chronić mnie i moich bliskich, nie zraniłabyś mnie?

Zraniłabym. 

- Szminka na kołnierzu koszuli, jęki, moje zachowanie - wszystko było ustawione przez nią. Nic innego nie mogłem zrobić. Musiałem pozwolić ci odejść, mimo, że przychodziło mi to z trudem i tak za każdym razem chciałem po ciebie wrócić. Moja miłość do ciebie jest zbyt silna i nie potrafię bez ciebie żyć. Dlatego w ostatnim czasie ciągle próbuję się z tobą skontaktować. A odkąd pracujesz w moim klubie... Po prostu musiałem wykorzystać tą okazję do rozmowy. 

- Przepraszam, ale nadal nie rozumiem kim jest ta kobieta. 

Zayn wstał z miejsca i sięgnął po swój telefon leżący na stoliku. Wybrał jakiś numer i palcem wskazał, żebym była cicho. 

Po kilku sygnałach ktoś odebrał.

- Zayn! Już się stęskniłeś? - zaśmiała się złowrogo. - Znów próbujesz mnie przekonać, żebym usunęła nagrania rozmów Irwina i Stylesa? A może chcesz żebym pozbyła się zdjęć z strzelaniny, którą przeprowadził Michael i ty?

Spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach. 

- Wybacz, wybrałem zły numer.

Rozłączył się i podał mi swój telefon. Na ekranie widniał numer osoby, po której nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego.

- Alissa - wyszeptałam sama do siebie, czując jak kręci mi się w głowie.

Obraz zaczął mi się rozmywać, a ostatnie co poczułam, to ramiona Zayna, w które wpadłam. 

_____________________________________________

Czekam na opinie...

Kocham Was,
Wasza luvmyz3n.


I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz