32

7.8K 394 58
                                    

Pomysł Alissy wprawił mnie w dziwny stan wewnętrzny. Z jednej strony ten plan był dobry. Byłabym bliżej niego, poznałabym w innej odsłonie. Może naprawdę udałoby mi się go w sobie rozkochać. Z drugiej strony wiedziałam, że w każdej przeczytanej przeze mnie książce z takim motywem to nie kończyło się dobrze dla głównej bohaterki. Nie chciałam zakochiwać się jako pierwsza. Nie wiedziałam, jak to jest, kiedy jest się zakochanym. Zaynem byłam cholernie zauroczona, a to i tak już za dużo.

- Możemy spróbować, ale wszystko musi pozostać w tajemnicy. Tylko ja, ty i Luke - odezwałam się w końcu.

- A Ashton? On zna go lepiej niż my, zna jego słabe punkty...

Miała rację. Musiałam zaufać Ashtonowi, który mimo tego, że ukrywał przede mną tak istotną prawdę, pomagał mi kiedy tylko tego potrzebowałam. Czy to nie świadczyło o tym wesołym blondynie dobrze?

- On też, ale musi zachować pełną dyskrecję, okay?

Blondynka skinęła głową, a do kuchni wszedł Matt. Poirytowana wywróciłam oczami i posłałam jednoznaczne spojrzenie mojej przyjaciółce. Na szczęście zrozumiała.
- Dobranoc - zwróciła się do brata i pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju. - Oby przyśniły ci się same koszmary - dodała już ciszej.

Nie byłam pewna czy odpowiedział, ale miałam to w głębokim poważaniu. Jego osoba interesowała mnie tyle, co zeszłoroczna impreza. Czyli w ogóle.

***

*Miesiąc później*

- Ronnie! - wydarł się Luke z kuchni. - Spóźnisz się do pracy!

Westchnęłam pod nosem i spięłam włosy w kucyk. Byłam ubrana i gotowa, ale jednak przybita wszystkim, co mnie otaczało. Dziś był pierwszy dzień mojego powrotu do starej pracy. Bar został z powrotem otwarty, dzięki czemu nie musiałam martwić się o stan konta. Dorabiałam sobie przez ten miesiąc jako sprzedawczyni w jakimś sklepiku z pamiątkami, ale nie lubiłam tej pracy.

Nie widziałam Zayna od miesiąca. Pieprzonych trzydziestu dwóch dni. Mogłabym skłamać, że mi go nie brakowało. Ale po co?

Tęskniłam w cholerę.

Dobijało mnie to, przyznaję. Ashton mówił, że Zayn ciągle mnie szuka, ale ten idiota nie wpadł na pomysł, że mogłam zostać u przyjaciółki. Przecież miał mnie na wyciągnięcie ręki... Może wcale nie chciał mnie odnaleźć?

Luke podwiózł mnie do odpowiedniego budynku. Moja szefowa czekała już w środku z jakimś mężczyznom. Widziałam go tylko od tyłu. Miał skórzaną kurtkę, czarne, krótkie włosy i był wysoki. Tyle udało mi się zarejestrować.

- Panno Young, dobrze, że już pani jest - kobieta posłała mi lekki uśmiech. - To pan Hood, będzie z panią pracował na jednej zmianie.

Na nazwisko Hood... Zrobiło mi się ciepło. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i puścił mi oczko.

- Cześć Calum - mruknęłam, stając obok niego.

- Znacie się? - zapytała zaskoczona kobieta.

- Przyjaźnimy się - stwierdził Calum i jakgdyby nigdy nic objął mnie ramieniem.

No chyba go coś boli.

- To świetnie. Otwórzcie o jedenastej, zamknijcie o dwudziestej trzeciej. Pracujecie pięć dni w tygodniu po dwanaście godzin. Weekendy macie wolne, bo wtedy dorabiają tu sobie studenci - poinformowała nas. - Panie Hood, Veronica wszystkiego pana nauczy. Wierzę, że będzie się wam dobrze razem pracowało.

Powstrzymywałam się od przewrócenia oczami. Kiedy tylko wyszła i zostaliśmy sami, zwróciłam się do niego.

- Co ty tu robisz?

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz