30

7.4K 373 47
                                    

- Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?!

Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową.

- Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony.

Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym złości, bólu i... żalu? Staliśmy chwilę w ciszy, patrząc sobie w oczy. Byłam przerażona, a zarazem ciekawa tego, jaką bajeczkę mi wciśnie. Po może minucie zaczął mówić.

- Veronico, nie wiem, co sobie myślisz, ale te zdjęcia nie są zrobione w złym celu.

Prychnęłam pośmiewczo i skrzyżowałam ręce pod biustem.

- To niby w jakim? Do żartów?

- Ronnie, przyznaję, że to ja. To ja byłem tajemniczym "M". 

- Jak? Przecież pisał do mnie w momentach, kiedy ty nie miałeś telefonu w rękach...

- W tym pokoju jest mnóstwo dobrego sprzętu, skarbie. Rozejrzyj się - wskazał ręką na całe pomieszczenie. - Ale to nie ja odpowiadam za te wszystkie groźby - dodał szybko. - Nie zrobiłbym ci tego.

- Po co to wszystko? Te zdjęcia, te wiadomości, te telefony? Wyłączyłeś nawet światło w moim mieszkaniu! - czułam, jak trzęsą mi się nogi. 

Westchnął głośno i przeczesał palcami włosy. 

- Wtedy w klubie... Zawróciłaś mi w głowie Veronico. Nie umiem trzymać się od Ciebie z daleka. Znalazłem w bazie twój numer telefonu i od tego się zaczęło - mruknął, nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Zdjęcia zostały zrobione tylko i wyłącznie w celu chronienia cię. Cały czas mieliśmy cię na widoku. 

- Wy, to znaczy kto? - wtrąciłam.

- Ja, Michael, Ashton, Calum, Harry, Liam, Louis i Niall. 

- Więc wszyscy cały czas mnie oszukiwaliście...

- Szukają cię - zmienił temat. - Oni chcą cię ode mnie zabrać.

- Oni?

- Black Serpents. Chcą się na mnie zemścić, a widocznie wiedzą, że zależy mi na tobie.

Moje serce, ałć. 

- Wyjeżdżam, Zayn - wypaliłam. 

- Pojadę z Tobą...

- Nie chcę cię widzieć - warknęłam. - Spójrz na to, gdzie przez ciebie jestem. W pułapce. Masz pieprzoną obsesję. 

Jego tęczówki pociemniały, a na twarzy widać było już tylko powagę. Podszedł do mnie zdecydowanie zbyt blisko i chwycił stanowczo za ramiona. Zbliżył swoją twarz do mojej i wysyczał przez zęby:

- Nie mam obsesji. Nie jestem pierdolonym świrem. Pragnę cię, to tyle. To twoja wina, to ty zawróciłaś mi w głowie i to o tobie nie mogę przestać myśleć. To ty mnie do siebie ciągniesz. 

Przez moje ciało przeszedł dreszcz, który wywołał gęsią skórkę. Trzęsłam się cała, choć nie rozumiałam dlaczego. Patrzyłam na jego przystojną twarz i nie rozumiałam, dlaczego to wszystko się działo.

- Możesz uciec przede mną, ale nie uciekniesz przed swoimi uczuciami względem mnie - mruknął.

- Problem polega na tym, że to ty nie potrafisz ukryć swoich uczuć względem mnie - wymamrotałam. - Chcesz mnie na wyłączność, Malik. Chciałbyś, żebym była twoja.

- Chcę tego - wyszeptał tuż przy moich ustach. 

- Ale to nigdy się nie stanie. Wyjeżdżam - odepchnęłam go lekko i chciałam postawić krok do przodu, żeby go wyminąć, jednak uniemożliwił mi to. 

Przyciągnął mnie tak gwałtownie i złączył nasze usta w agresywnym, namiętnym pocałunku. Całował mnie tak zachłannie, że ledwo umiałam zaczerpnąć powietrza. Wiedziałam, że to, co się dzieje jest złe, więc zebrałam w sobie wszystkie siły i odepchnęłam go, po czym szybkim krokiem wyszłam, zostawiając go samego. 

***

Spakowałam swoje rzeczy i stanęłam na podjeździe, zupełnie nie mając pojęcia, gdzie mogłabym się udać. Ashton, na którego byłam zła, zaproponował, że mnie odwiezie. Domyślił się, że Zayn  się wygadał i czuł się źle z tym, że nic  mi o tym nie powiedział. Skąd wiedziałam, że czuł się naprawdę źle? Stanął w drzwiach mojego pokoju z łzami w oczach i zamknął mnie w mocnym uścisku, przepraszając mnie za wszystko. Nie chowałam urazy, ale gdzieś w środku miałam mu to za złe. 

- Gdzie jedziesz? 

- Nie mam pojęcia - westchnęłam. - Zawieziesz mnie na ten adres? - podałam mu małą karteczkę z potrzebnymi informacjami. 

- Kto tam mieszka? - zmarszczył brwi i wziął moją walizkę.

Wzruszyłam ramionami i usiadłam na miejscu pasażera w jego samochodzie. Kiedy wyjeżdżaliśmy, w lusterku zobaczyłam jeszcze Zayna, stojącego na schodach i palącego papierosa. Nie próbował mnie zatrzymać, nie próbował wchodzić mi w drogę. Odpuścił.

- Nie mów mu gdzie jestem. 

- I tak cię znajdzie - mruknął blondyn, podając mi okulary przeciwsłoneczne. - Ubierz, żeby nikt cię nie rozpoznał. Dla bezpieczeństwa. 

Miał rację. Zayn znalazłby mnie tak czy siak. Miałam mętlik w głowie i nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Miałam jednak wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. Musiałam zacząć układać sobie życie na własną rękę. Nie miałam nawet grosza, więc byłam brzydko mówiąc w dupie. 

Kiedy dotarliśmy na miejsce, odetchnęłam z ulgą. Dom był taki, jak go sobie zapamiętałam. Mały, skromny i w spokojnej okolicy. Kiedyś należał do mojej babci, która niestety umarła, ale przepisała go na mnie. Nie mieszkałam w nim, ponieważ znajdował się zbyt daleko moich przyjaciół. Zdjęłam łańcuszek, na którym zawieszony był mały kluczyk i odnalazłam na ścianie wgłębienie, do którego można było włożyć owy przedmiot. Przekręciłam kluczyk i otworzyłam tym samym schowek babci na dodatkowy klucz. Ashton przyglądał się temu wszystkiemu w zaciekawieniu, ale nic nie mówił. Weszłam do budynku, wpuszczając także Irwina, który postawił moje rzeczy na środku pokoju. 

- Będziesz tu bezpieczna? - wyglądał na zmartwionego. - Z tego co widzę, będziesz tu sama, a w twoim przypadku to bardzo niebezpieczne. 

- Radziłam sobie w różnych sytuacjach. Nie będę tu tak bezpieczna jak u was, ale na pewno bezpieczniejsza niż w moim poprzednim mieszkaniu. 

- Dasz sobie radę? 

Uśmiechnęłam się lekko i rozejrzałam po domu.

- A mam inny wybór?

_____________________________________

Rozdział średni, przepraszam. 

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz