Udało mi się trochę uspokoić i unormować oddech. Ashton i Zayn cały czas mnie asekurowali, na wypadek gdybym zemdlała. Widziałam po ich minach, że naprawdę się martwili, nawet nie wiedząc o co chodzi. Upłynęła dłuższa chwila, zanim zebrałam się w sobie.
- To znowu ten stalker - wymamrotałam, trzęsąc się z zimna.
Zayn widząc to otulił mnie mocniej ramionami. Mu też było zimno, więc po prostu ruszyłam wolnym krokiem do domu, a oni za mną. Ashton posłał jakieś dziwne spojrzenie Zaynowi i pociągnął nas za sobą na górę. Wylądowaliśmy w pokoju Irwina, a raczej w gabinecie. Usiadłam na sofie stojącej naprzeciw okna.
- Nie możesz mówić o tym przy innych - powiedział spokojnie Zayn.
- A przy was niby mogę? - uniosłam brew. - Niby tak sobie wszyscy ufacie, ale nie mogę nic przy nikim mówić.
- Nie zrozumiesz - westchnął Malik . - Możesz być na podsłuchu nawet w tym domu. Nie mamy pewności.
- Pewności na?
- Na to, że jesteś na pewno bezpieczna.
Och, cudownie.
- Więc skąd pewność, że tutaj nie ma podsłuchu? - prychnęłam. - Nie wiem, co próbujecie osiągnąć, ale gubicie się bardziej niż ja. Jak mam wam cokolwiek powiedzieć, jeśli nawet nie mogę wam do końca zaufać?
- Nie ufasz mi? - na twarzy Ashtona pojawił się smutek. Naprawdę go to zabolało?
O dziwo to właśnie mu ufałam najbardziej. Pokręciłam więc głową.
- Tobie ufam. Mu nie - wskazałam na Zayna, który zaśmiał się pod nosem. Mi do śmiechu nie było.
- Zayn, wyjdź - poprosił Ash. - Chcę z nią pogadać na osobności.
- Nie wyjdę. Moim zadaniem jest ochrona jej.
Rozsiadł się obok mnie i spojrzał prosto w moje oczy, wyczekując odpowiedzi na niezadane nawet pytanie dotyczące stalkera. Postanowiłam w końcu powiedzieć, co mnie tak zmartwiło i wystraszyło. Szukałam w głowie słów, jakie byłyby odpowiednie, ale kiedy uświadomiłam sobie, że takich nie ma, wyjęłam telefon i podałam Ashtonowi.
Blondyn przygryzł dolną wargę, a głęboka zmarszczka pojawiła się na jego czole. Był zmartwiony. Podał telefon Zaynowi, który po przeczytaniu rzucił niewinnym urządzeniem o ścianę. Już nie mogłam nazwać go telefonem, tylko pozostałością po komórce.
- Zayn! - warknęłam zdenerwowana. - Widzisz, co narobiłeś?!
- Kurwa mać! - gwałtownie wstał z kanapy i nerwowo chodził po gabinecie. - Kurwa, kurwa, kurwa - powtarzał, jakby był w transie. - Veronico, musisz wyjechać.
- Nigdzie nie jadę - zaprzeczyłam od razu. - Wracam do domu, a wy róbcie sobie, co tylko chcecie.
Zebrałam się w sobie i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszłam, trzaskając drzwiami i oparłam się o ścianę. Nie dość, że grozili mi śmiercią, Zayn zniszczył mój telefon i kazał wyjechać, to ja zrobiłam sobie jeszcze jeden problem.
Uświadomiłam sobie, jak bardzo zauroczona byłam. W Zaynie.
W myślach uderzyłam się w twarz już tysiąc razy, ale to wcale nie sprawiło, że zauroczenie minęło. Zapragnęłam go i nie wiedziałam, co z tym faktem zrobić. To trochę ironia losu. Chciałam kogoś, kto chciał mnie, ale nie mogłam mu tego pokazać, bo tacy jak on... Zraniłby mnie. A miałam wystarczająco dużo na głowie.
Wzięłam głęboki wdech i oparłam głowę o drzwi gabinetu. Chciałam co nieco podsłuchać, bo byłam świadoma, że ani Ashton, ani Zayn nie powiedzą mi w twarz, co tak właściwie się dzieje. Musiałam bardzo się skupić, żeby cokolwiek usłyszeć, ale udało się.
- To wszystko twoja wina - głos Ashtona dotarł do moich uszów. - Gdybyś zostawił ją w spokoju...
- To nic by nie dało! - uniósł się mulat. - Dobrze wiesz, że nie umiem trzymać się od niej z daleka.
Wydaje mi się, że Ashton coś mu odpowiedział, ale słyszałam tylko stłumione szepty.
- Daruj sobie Irwin - warknął Zayn.
- To przez Ciebie jest w niebezpieczeństwie.
Głosy ucichły, a kiedy usłyszałam kroki, zbliżające się do drzwi, musiałam improwizować. Chwyciłam klamkę pierwszych lepszych drzwi i wpadłam do pokoju... Malika. Cholera, przecież on tu wejdzie.
Rozejrzałam się po pokoju i spostrzegłam drzwi, które już kiedyś widziałam. Nie była to ani łazienka, ani gabinet. Pomyślałam, że to na pewno garderoba, więc kiedy je otworzyłam, spodziewałam się raczej jakichś ubrań. Niestety było tak ciemno, że nic nie widziałam.
Usłyszałam huk drzwi, co oznaczało, że Zayn wszedł do swojego pokoju. Moje serce waliło jak głupie. Mogłam uciec do siebie. Stałam w miejscu, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch. Mój oddech był płytki, a nogi trzęsły się ze zdenerwowania. Dlaczego ktoś na mnie polował i to prawdopodobnie przez Zayna? Co ja miałam z tym wspólnego?
Niemal dostałam zawału, kiedy światło w pomieszczeniu zostało włączone, a przede mną stanął sam Malik. Patrzył na mnie z przerażeniem i wkurwieniem w oczach, a ja nie mogłam się ruszyć.
- Co ty tu robisz? - zapytał, przez niemal zaciśnięte zęby.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Chciałam skorzystać z łazienki - wymyśliłam na szybko.
- W moim pokoju?
- Był najbliżej...
- Veronico - mruknął i podszedł do mnie na tyle blisko, że czułam jego oddech niemalże na policzku. - Wszystko ci wytłumaczę...
Nie rozumiałam, co ma na myśli, dopóki nie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Naprawdę, patrząc na to wszystko... robiło mi się słabo.
Pokój był pełen dziwnego sprzętu i... moich zdjęć. Były to zdjęcia z niemal każdego momentu mojego typowego dnia. Zdjęcia spod prysznica. Zdjęcia na mieście. Kiedy jadłam, piłam, rozmawiałam przez telefon, spałam, siedziałam. Wszystko było uwiecznione. Kiedy podeszłam do jednego z komputerów, zobaczyłam wszystkie moje wiadomości przeprowadzone z "M.".
- Co to ma znaczyć Zayn?
- Wszystko Ci wyjaśnię, kochanie...
- Nie mów tak do mnie. To wszystko przez Ciebie... To przez Ciebie ktoś chce mnie zabić.
- Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?!
Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową.
- Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony.
___________
Przepraszam za długą nieobecność, ale przez szkołę i egzaminy nie mam na nic czasu. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba.
Kocham Was
Wasza luvmyz3n
CZYTASZ
I Protect You || Z.M
Fanfiction,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony." *** #1 miejsce w "prześladowanie" /6/05/19