Stałam pod wieżowcem, w którym mieszkał Zayn. Było cholernie zimno, więc przestępowałam z nogi na nogi, pocierając ramiona. Ciężkie krople deszczu odbijały się echem o drogę i chodnik, a wiatr zagłuszał jakiekolwiek inne dźwięki. Mimo tego, że ubrana byłam na cebulkę i pofatygowałam się nawet o szalik i czapkę, wciąż zamarzałam. Zastanawiałam się, czy to aby na pewno dobry pomysł zjawiać się u niego w środku nocy, kiedy pewnie już spał, ale byłam zbyt zdesperowana. Pomimo zmęczenia po mojej zmianie w pracy postanowiłam udać się do bruneta, żeby porozmawiać. Wcale nie dlatego, że cholernie tęskniłam...
- Nie bądź tchórzem, Ronnie - szepnęłam sama do siebie, chcąc dodać sobie trochę otuchy.
Pchnęłam szklane drzwi i niepostrzeżenie przemknęłam przez hol aż do windy. Kliknęłam odpowiedni numer piętra i z niecierpliwością czekałam aż dojadę do miejsca docelowego. W mojej głowie kotłowało się milion myśli na raz. Kto normalny zjawia się u kogoś o trzeciej w nocy?
No tak, zakochana idiotka - Veronica Young.Zganiłam się w myślach na słowa ,,zakochana". Byłam już dojrzałą kobietą, która etap zakochania miała już przecież dawno za sobą. Aczkolwiek wciąż byłam idiotką, więc moja podświadomość nie kłamała. Zdjęłam czapkę i poprawiłam szybko włosy w lustrze w windzie, ciesząc się, że nie zmokły ani odrobinę. Za to moje ubrania były przemoknięte, przez co stały się ciężkie i marzłam jeszcze bardziej.
Zadzwoniłam niepewnie na dzwonek do drzwi, za którymi ostatni raz widziałam Zayna. Moje dłonie trzęsły się i szczerze powiedziawszy nie byłam już nawet pewna, czy to z zimna, czy nerwów. Mogłam oszukiwać wszystkich dookoła, ale w głębi duszy wiedziałam, czego brakuje mi do szczęścia.
A raczej kogo.W końcu drzwi się otworzył, a przede mną stanął rozespany brunet. Miał na sobie tylko dresowe spodenki i szlafrok, który był luźno przewiązany paskiem. Na czole zauważyłam kropelki potu, a jego oddech był ciężki. Dopiero gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, poczułam ucisk w podbrzuszu. Jego oczy były przekrwione i wyglądał na roztrzęsionego. Bez słowa wciągnął mnie do środka i zamknął za mną drzwi, po czym objął mnie ramionami.
- Veronica... - wyszeptał w moje włosy. Jego ciało się trzęsło. Był taki... rozkojarzony. - Co tu robisz? - zapytał zachrypniętym głosem.- Ja... - zaczęłam, ale żadna wymówka nie wydawała mi się wystarczająco dobra. Co, do cholery, robiłam u niego w środku nocy? Powinnam przecież wrócić do swojego domu i tam zaszyć się w swoim łóżku z wspomnieniami i bolesnymi myślami.
- Ty...? - odsunął się lekko i delikatnie pogładził mój policzek. - Co się stało?
- Tęskniłam.
Nie byłam pewna, czy aby na pewno usłyszał mój bełkot, ponieważ gula w gardle nie pozwoliła mi otwarcie wyjawić powodu, dla którego stałam właśnie w jego mieszkaniu. Mulat jednak rozluźnił się, a kiedy na jego twarzy pojawił się ten półuśmiech - umarłam. Gdzieś w środku zawsze wiedziałam, że zawsze polegnę przez miłość.
- Zmarzłaś, idź do sypialni i wyjmij sobie jakieś suche ubrania, i idź wziąć ciepłą kąpiel, a ja w tym czasie zrobię Ci coś ciepłego do picia i jedzenia, okej?
Przytaknęłam tylko i pozwoliłam zniknąć mu w kuchni, kiedy ja sama zmierzałam do jego osobistego azylu. Pokój utrzymany był w stonowanych kolorach. Przeważała szarość, która gdzieniegdzie przeplatała się z brudną zielenią i czernią. Pod ścianą stało ogromne, niezasłane łóżko, obok stała szafka nocna, na której leżał pad do Playstation. Naprzeciwko łóżka wisiał telewizor zajmujący znaczną część ściany. Podwieszany sufit robił niezłe wrażenie, ale w tamtym momencie musiałam znaleźć szafę. Otworzyłam pierwsze drzwi, ale natrafiłam na łazienkę, więc już pewniej weszłam do drugiego pomieszczenia. Światło rozbłysnęło w garderobie, a ja odetchnęłam z dziwną ulgą. Byłam cholernie spięta.
Podeszłam do regału i chwyciłam pierwszą lepszą koszulkę i dresy. Usatysfakcjonowana znalezieniem tego, co było mi potrzebne ruszyłam do łazienki. Zdjęłam przemoczone ubrania i zawiesiłam je na grzejnik, chcąc żeby jak najszybciej wyschły. Nalałam sobie gorącej wody do wanny, która co prawda na początku lekko parzyła moje zziębnięte ciało, ale w końcu się przyzwyczaiłam.
Jak doszło do tego, że czułam się tak dobrze w nie swoim domu? Powinnam chyba odczuwać jakieś skrępowanie, a tymczasem wylegiwałam się w wannie mojego ex-chłopaka. Och, ironio.
Kiedy już wystarczająco się wygrzałam, wytarłam swoje ciało i założyłam przygotowane wcześniej ubrania Malika. Teraz czekała mnie najgorsza część - konfrontacja. Nie wiedziałam, czy będzie niezręcznie, czy mamy o czym rozmawiać, czy wrócę tej nocy jeszcze do domu, czy może...Przestań, Ronnie, nie możesz zostawać na noc.
Zayn siedział już na kanapie w salonie, a na stole dostrzegłam parującą herbatę i tosty. Jego wzrok zeskanował mnie od dołu do góry, a na twarzy malował się leniwy uśmieszek kiedy zatrzymał się na piersiach. Och, no tak, przez jego białą koszulkę było widać moje sutki.
Sensacja.- Możesz nie patrzeć się na moje cycki? - mruknęłam, zajmując miejsce obok niego.
Zaśmiał się melodyjnie i okrył mnie kocem.- Przepraszam, już zapomniałem jak pięknie wyglądasz w moich rzeczach. A że zrobiłaś mi dodatkowy pokaz... - zaczął ale uderzyłam go lekko pięścią w ramię. - Już, już, żartuję - uniósł ręce w geście obronnym. - Wybacz, nie zrobiłem zakupów i mam tylko tosty...
Zmarszczyłam brwi i prychnęłam.
- Zayn, zjawiłam się tu w środku nocy, ukradłam ci twoje ubrania, a ty przejmujesz się tym, że zrobiłeś mi tosty zamiast wykwintnej kolacji? Wiesz, że je uwielbiam, dziękuję - posłałam mu uśmiech, który niepewnie odwzajemnił.
Później rozmowa jakoś zaczęła kleić się sama. Rozmawialiśmy o głupotach, z czasem zaczęliśmy się przedrzeźniać i żartować, aż w końcu poczułam się całkowicie komfortowo. Miałam wrażenie, że znów jesteśmy dwójką zwykłych zakochanych osób, które nie widzą bez siebie świata. I to bolało najbardziej. Bo kim byliśmy teraz? Dwójką znajomych? Parą byłych nieszczęśliwych kochanków?
Zayn nalegał, żebym została u niego. Mówił coś o tym, że nie powinnam wychodzić taka zmęczona, i że przyda mi się dawka dobrego snu. Jak się okazało, była już szósta nad ranem. Sam miał dzień wolny, więc... Nie potrafiłam odmówić.
- Powinniśmy przenieść się do sypialni - mruknął, patrząc na wschodzące za oknem słońce. - Tam są rolety i jest ciemniej...
Podeszłam do okna, żeby przyjrzeć się budzącemu do życia miastu. Deszcz nadal uderzał w szybę, ale z oddali było widać piękne, wschodzące słońce. Dostrzegłam tworzącą się tęczę i przyznam, że dawno nic tak nie sprawiło, że poczułam się dobrze. Wzdrygnęłam się, czując dłonie Zayna na moich biodrach.
- Piękne - wymamrotałam sama do siebie, nawiązując do widoku za oknem.
- Piękna - szepnął mi do ucha Zayn.
Moje serce zabiło mocniej, kiedy odwrócił mnie twarzą do siebie. Mieliśmy walkę na spojrzenia. Jego palce ściskały lekko moją talię, a nasze oddechy stawały się cięższe, kiedy zbliżaliśmy się do siebie.
- Tak bardzo piękna - wyszeptał, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. Nasze twarze zaczęły dzielić milimetry, a atmosfera stawała się coraz bardziej dusząca.
Poległam jednak dopiero wtedy, kiedy jego dłoń znalazła się na dole moich pleców, a druga gładziła mój policzek, po prostu nie dałam rady zachować dłużej samokontroli i wpiłam się w jego usta, rozpoczynając tym samym wojnę z całym przeciwnym nam światem.
__________________________________________
Wesołych Świąt, skarby! Dbajcie o siebie.
Jeszcze raz zapraszam do zobaczenia zwiastunu mojej książki, której pisanie będę wznawiać od stycznia. Tytuł to In The Moonlight i znajdziecie już kilka rozdziałów na moim profilu. :)
Kocham Was.
![](https://img.wattpad.com/cover/114257399-288-k886556.jpg)
CZYTASZ
I Protect You || Z.M
Fanfiction,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony." *** #1 miejsce w "prześladowanie" /6/05/19