11

9.6K 456 67
                                    

Wróciłam do mieszkania, ciągle zaprzątając sobie głowę Malikiem. Dupek miał w sobie coś, co mnie do niego ciągnęło. Mogłam udawać, że wcale mnie nie interesował, ale jego tajemnicza osobowość sprawiała, że chciałam go poznać bliżej.
Kolejny raz byłam całkiem sama, a to zdecydowanie mi nie służyło. Dostałam wiadomość, więc z dużym ociąganiem się otworzyłam ją.

Od: M ?¿?
Boisz się ciemności?

Nie zdążyłam nawet odpisać, a w mieszkaniu zgasło światło. Poczułam niepokój rozchodzący się po całym moim wnętrzu. Włączyłam latarkę w telefonie i powoli ruszyłam w kierunku drzwi. Nacisnęłam włącznik, ale nadal było ciemno. Prąd wysiadł?

Mój telefon zaczął wibrować mi w ręce, a na ekranie ukazało się przychodzące połączenie. Zmarszczyłam brwi, widząc kto dzwonił.

M.

Przełknęłam głośno ślinę, która swoją drogą nie chciała przejść mi przez gardło i odebrałam.

- Widząc twoją reakcję, mogę stwierdzić, że się boisz.

Głos był dziwny. Zdecydowanie nie należał do Malika, ani jego kolegów, których już poznałam. Ten był inny. Głębszy, bardziej ostry i... władczy. Tak, to idealne określenia.

- To Ty wyłączyłeś światło, czy zwykły przypadek? - zapytałam, czując gulę w gardle.

- Jak myślisz?

Westchnęłam do słuchawki.

- Veronico, nie bój się mnie - obniżył ton głosu. Tak się w ogóle da? - Nie mam zamiaru zrobić Ci żadnej krzywdy, przysięgam.

- Dlaczego akurat mnie prześladujesz?

- Daj mi sekundę, słyszę, że czujesz się źle w tej ciemności.

Nie minęła minuta, a w mieszkaniu włączyły się wszystkie światła. Było to przerażające. Jak jedna osoba może robić coś takiego?

- Odpowiesz na moje pytanie? - ponagliłam i przeniosłam się na kanapę.

- Oczywiście. Widzisz, jest w Tobie coś, co mnie intryguje. Nie jestem psycholem, spokojnie.

- Nie rozumiem - mruknęłam. - Jesteś psycholem, bo ingerujesz w moje życie. Daj mi spokój, proszę.

Jedyne co usłyszałam, to dźwięk zakończonego połączenia. Zdenerwowana odrzuciłam telefon na sofę. Nienawidziłam poczucia niepewności. Kimkolwiek był M, czułam, że go znam. Najgorsze było to, że nie mogłam nikogo bezpodstawnie osądzać. Jęknęłam, kiedy mój telefon kolejny raz zadzwonił. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam napis "szefowa". Odebrałam szybciej niż zamierzałam.

- Przyjedź do baru.

***

Luke podwiózł mnie pod miejsce mojej pracy. Zobaczyłam na miejscu samochód policyjny, co przyprawiło mnie o dreszcze. Szefowa nie powiedziała mi nic, co mogłabym nazwać wyjaśnieniem jej nagłego telefonu. Po prostu miałam przyjechać na miejsce i tyle. Wyszłam z samochodu, a Hemmings postanowił mi towarzyszyć. Weszliśmy do środka, gdzie zobaczyłam totalny syf.  Stoły i krzesła były przewrócone. Wszystkie szklane przedmioty leżały rozbite na podłodze. Całe wnętrze było zdemolowane.

Podeszłam do pani Cassandry, bo tak miała na imię moja szefowa. Kobieta zacięcie rozmawiała z jednym z policjantów. Kiedy byłam już tuż przy niej, rozmowa urwała się. Cassandra spojrzała na mnie i jedyne co zobaczyłam to ból w jej oczach. Ten lokal był dla niej naprawdę ważny.

- Co się stało? - zapytałam w końcu.

- Włamanie. Kto dzisiaj zamykał?

- Jonathan - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Jestem pewna, że zamknął dobrze...

- Nie chcemy nikogo bezpodstawnie osądzać, ale włączyłby się alarm - parsknął policjant. Wydał mi się naprawdę nieprzyjemny. - Pan Jonathan jest podejrzany.

To absurdalne. Byłam pewna, że nie miał z tym nic wspólnego. Po co miałby zrobić coś tak okropnego?

- Sprawdźmy nagrania z kamer - zasugerowałam.

- Sprawdzaliśmy. Nagrania z dzisiejszego wieczoru zostały skasowane. Ktoś musiał być naprawdę dobry w te klocki, bo to jedno z trudniejszych zadań. Nie mamy żadnych dowodów.

- Czemu Jonathana tutaj nie ma? - skrzywiłam się.

Skoro go oskarżali, powinni mieć go tutaj. Na miejscu.

- Nie dzwoniliśmy jeszcze po niego.

- Świetna robota, panie policjancie - parsknęłam, zupełnie nie przejmując się możliwymi konsekwencjami. - Wezwanie tu wszystkich podejrzanych powinno być priorytetem w tej sprawie, nie sądzi pan?

- Ona zawsze jest taka wyszczekana? - mężczyzna zwrócił się do Cassandry.

- Dziewczyna ma rację. To powinno być priorytetem, panie władzo. Dlaczego pan na to nie wpadł, tylko kazał mi wezwać ją?

- Bo również jest podejrzaną - mruknął. - Jest ktoś, kto mógłby potwierdzić twoją tezę na temat tego, kto zamykał lokal?

- Wyszła szybciej z pracy - mruknął głos z tyłu.

Odwróciłam się zaskoczona. Kolega Zayna stał tuż za nami. Jeśli dobrze pamiętam, nazywał się Liam.

- Kim pan jest? - policjant zmarszczył brwi.

- Klientem - odparł spokojnie. - Siedziałem tu z przyjaciółmi, aż do zamknięcia. Zamykał mężczyzna, nie ona.

- A co teraz pan tutaj robi? - zmieszała się szefowa. Och, nie ona jedyna.

- Wracam od kumpla, zobaczyłem samochód policyjny i przyszedłem. Ludzka ciekawość - wzruszył ramionami.

Okej, był gorący z papierosem w ustach i skórzanej kurtce.

- Dobrze. Może pani wrócić do domu, pani Young - zwrócił się do mnie komendant. - Rano proszę zgłosić się na komisariat w celu zeznania.

Skinęłam głową i wyszłam z lokalu. Luke czekał na mnie przed budynkiem, bo wnętrze go przerażało - jak później stwierdził. Liam pojawił się obok nas w bardzo szybkim czasie. Zatrzymał mnie, chwytając za ramię.

- Wszystko w porządku? - jego głos był ukojeniem dla mojej duszy. Poważnie.

- Tak, chyba tak - odpowiedziałam niemal szeptem. - Jesteś kolegą Zayna i Ashtona, tak?

- Tak - uśmiechnął się lekko. - Uważaj na siebie. Jesteś jej chłopakiem? - zwrócił się do Luke'a.

- Najlepszym przyjacielem.

Zmarszczył brwi na kilka sekund, ale powrócił do normalnej postury.

- Przenocuj ją dzisiaj, tak dla pewności, okej?

- Zagraża mi coś? - wtrąciłam, czując jak moje serce przyspiesza.

Nie uzyskałam jednak odpowiedzi, bo Liam już odwrócił się na pięcie i odszedł w swoją stronę.

_________

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz