Za oknem świeciło słońce. Wystawiłam rękę przez okno, chcąc sprawdzić temperaturę. Było ciepło.
Wyjęłam z szafy czarną spódniczkę i białą, elegancką bluzkę z krótkim rękawem. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w przygotowane przez siebie ubrania. Luke miał po mnie przyjechać za dziesięć minut, więc czas uciekał.Wyprostowałam włosy i wytuszowałam rzęsy. Nie miałam czasu na pełny makijaż. Na nogi wsunęłam baleriny i chwytając torebkę, wyszłam z domu.
Luke stał już przed swoim samochodem, szczerząc się na mój widok. Przytuliłam go i wsiadłam do jego wypasionego auta. Sam go tak nazywał, więc chcąc nie chcąc, musiałam się dostosować.
- Jak noc? - zapytał, nawiązując do moich lęków.
- Była... spokojna - przygryzłam wnętrze policzka. - Nie czułam niepokoju.
- To trochę dziwne, nie sądzisz? - spojrzał na mnie kątem oka. - Od tego dziwnego sms'a wszystko ucichło. Może ktoś już znalazł sobie inną ofiarę?
Wzdrygnęłam się słysząc słowo "ofiarę". Nienawidziłam tego określenia, jednak Luke dobrze to ujął. Od kilku dni nie działo się nic, co wzbudzałoby we mnie negatywne emocje. Było zaskakująco spokojnie.
- Mam nadzieję, że więcej nie usłyszymy o żadnym "M" - prychnęłam.
Kto nazywa siebie takimi skrótami? Nie łatwiej po prostu powiedzieć "Twój nowy prześladowca"?
- Jesteśmy, mała - dźgnął mnie w bok, patrząc na bar.
- Przyjedziesz po mnie tak? - upewniłam się.
Nie chciałam wracać samotnie do domu. Nie po tym, co ostatnio się działo.
Chłopak skinął głową. Wysiadłam z samochodu i pomachałam przyjacielowi, który pojechał do swojej mamy.
Weszłam do baru i zdziwiłam się, widząc duży ruch. Jonathan ledwie wyrabiał z pracą. Przecież nasza zmiana zaczynała się dopiero za pięć minut. Coś nie grało.
- Co się dzieje? - zapytałam, w między czasie wkładając fartuch.
- Sam nie wiem. Musimy szybko wziąć się do roboty.
Zaczęłam roznosić zamówienia. Lokal był pełen kobiet, które zacięcie o czymś dyskutowały. Ani jednego mężczyzny, no może nie licząc Jonathana. W miarę upływu czasu, budynek zaczał pustoszeć. Przez co najmniej godzinę, mieliśmy niemal wolne, bo nikt nie przeszedł przez drzwi wejściowe.
- Co tam u Sary?
Chłopak na samą wzmiankę o swojej dziewczynie uśmiechnął się. Zobaczyłam w jego oczach same iskierki, które sprawiły, że poczułam się samotnie. Chciałabym poznać kogoś, kto by mnie pokochał.
- Chcę zabrać ją na wakacje, tylko nie wiem gdzie... Jakieś propozycje?
- Malediwy są bardzo ładne - upiłam łyk wody. - Albo Zabierz ją do Paryża, sama bardzo polecam to miasto.
- Poszukam jakichś ofert z tymi miejscami, dzięki Ronnie.
Wybiła godzina dwudziesta, a bar znów zaczął się zapełniać. Pierwszy raz, odkąd tam pracowałam, widziałam tyle ludzi. Nawet kobiet rano nie było tak dużo. Do lokalu napływało coraz to więcej klientów i zaczęłam przeklinać się w duchu, kiedy zobaczyłam dwie znajome mi twarze.
- Ronnie - blondyn przywitał mnie skinieniem głowy, uśmiechając się.
- Ashton - wysiliłam się na lekki uśmiech.
Brunet przyglądał się nam z ciekawością. Jego spojrzenie wypalało niewidzialną dziurę w mojej twarzy. Było to strasznie frustrujące.
Jonathan przyjął ich zamówienia, a ja znów musiałam im to zanieść. Dawno ich nie widziałam, więc dawno nie czułam się tak nie dobrze sama ze sobą.
![](https://img.wattpad.com/cover/114257399-288-k886556.jpg)
CZYTASZ
I Protect You || Z.M
Fanfiction,, - Chronię Cię - warknął nieprzyjemnym dla ucha tonem. - Nie możesz tego docenić?! Wzięłam głęboki wdech i pokręciłam głową. - Gdyby nie Ty, nie potrzebowałabym ochrony." *** #1 miejsce w "prześladowanie" /6/05/19