21

2.9K 153 17
                                    

Ocknęłam się po kilku minutach i mimo tego, że omdlenie nie było długie ani nawet poważne, czułam jak rozrywa mi głowę. Zayn mimo tego, że sam ledwo stał na nogach, przyniósł mi wodę i jakąś tabletkę. Podejrzewałam, że była na uspokojenie. Czułam się koszmarnie, a w mojej głowie rozbrzmiewały słowa, które usłyszałam kiedyś. Że muszę uważać komu ufam. Jak widać - nie uważałam. Dałam się podpuścić własnej przyjaciółce, którą traktowałam jak siostrę. Owszem, czasami myślałam, że coś jest nie tak, że zachowuje się jakoś dziwnie, ale odsuwałam te myśli na bok. Sprzeczałam się z własną intuicją, która przecież prawie nigdy mnie nie myliła. Czułam przecież, że za wydarzeniami z Zaynem stało coś grubszego, dlaczego więc nie starałam się tego wyjaśnić? 
Alissa była dla mnie najbliższą osobą, tak jak i Luke. Wiedziała o mnie wszystko, spędziła ze mną tyle czasu, stworzyłyśmy razem tyle wspomnień. A teraz? Teraz wszystko legło w gruzach. Nasza przyjaźń była jednym wielkim kłamstwem. Nie miałam jednak nawet siły płakać. 

- Dlaczego ona to robi? - zapytałam po dłuższej chwili, patrząc w niebo za oknami. Czy była jakakolwiek odpowiedź na to pytanie? 

- Sam chciałbym wiedzieć, kochanie. - Zayn przysunął się bliżej i delikatnie objął ramieniem, a drugą ręką sięgnął po koc, którym mnie okrył. 

Moje serce zabiło dwa razy szybciej, ponieważ cholera, tęskniłam za jego miłością. Tęskniłam za każdym momentem, który przeżyliśmy razem. Tęskniłam za jego słowami, czynami. Ale nie to teraz było najważniejsze. Najważniejsze było bezpieczeństwo naszych bliskich.

- Zayn, musisz po nich zadzwonić. Po każdego. Muszą się dowiedzieć.

- Ronnie, nie mogę... Narażę ich jeszcze bardziej - mruknął. 

Był przerażony. Wiedział, jak wielkie konsekwencje wyjawienia prawdy może ponieść i jak wielkie ryzyko niesie za sobą. Znajdował się między młotem a kowadłem. Mógł trzymać dalej wszystko dla siebie i chronić bliskich w ten sposób, ale dźwigając ogromny ciężar samemu, nie wiedząc kiedy jego psychika tego nie wytrzyma lub mógł poinformować wszystkich, co się działo i razem coś wymyślić, ryzykując jednak życie każdego z nas.

- Narażasz ich tym, że nie wiedzą nawet, że coś im grozi. Sam nie udźwigniesz ciężaru całego świata, Zayn. Jesteśmy rodziną, musimy trzymać się razem - powiedziałam w końcu to, co wydawało mi się najrozsądniejszym wyjściem z całej tej sytuacji. 

Kiedy uświadomiłam sobie, co powiedziałam, poczułam się inaczej. Każdy z nich był dla mnie jak rodzina. Wielokrotnie udowodnili, że są w stanie zginąć, tylko po to, żeby ratować drugiego. Byli moją drugą rodziną, którą kochałam.  I nie przetrwałabym bez nich. 

Zayn wyjął w końcu telefon i wysłał każdemu krótką wiadomość, że mają przyjechać najszybciej jak się da. Nie napisał tylko do Ashtona. Postanowił, że dla bezpieczeństwa przekaże Calumowi, że Ashton ma przyjechać sam, bez Alissy i ma jej o niczym nie informować. Czułam niewyobrażalny smutek na myśl, że Irwin znów będzie cierpiał. I to dużo mocniej niż ostatnim razem. W końcu kochał ją całym sercem i planował z nią wspólne życie. Ona zaś okazała się zwykłym szczurem, który chciał zniszczyć każdemu z nas życie.

Kiedy w końcu przyjechali, Luke podszedł do mnie przerażony i zamknął mnie w uścisku.

- Wszystko w porządku? - szepnął mi do ucha. Jego głos drżał i myślę, że doskonale wiedział, że to, co zaraz usłyszy od Zayna, wszystko zmieni.

Pokiwałam przecząco głową i usiadłam z powrotem na miejsce. Spojrzałam ukradkiem na Malika, który siedział spięty i przerażony tym, co może nastąpić później. Splotłam więc nasze dłonie razem, chcąc dodać mu trochę otuchy. Posłał mi słaby uśmiech i ścisnął moją dłoń bardziej. 

Wszyscy niecierpliwie czekali na wytłumaczenie o co chodzi, ale póki co otaczała nas cisza. Zayn zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo wywróci świat swojego najlepszego przyjaciela i jak bardzo złamie mu serce. Wziął jednak głęboki wdech i zaczął opowiadać wszystko to, co powiedział wcześniej mi. Patrzyłam na każdego i widziałam w ich oczach niedowierzanie oraz strach.  Strach przed tym, co będzie. Strach przed konsekwencjami i świadomość niebezpieczeństwa w jakim są. Ashton patrzył pustym wzrokiem przed siebie, a każdy z nas oczekiwał na jakiekolwiek słowa z jego strony. Jednak to nie nastało. Dlatego też, Louis i Michael zaczęli myśleć nad jakimkolwiek planem.  Ash bez słowa wstał i wyszedł z pokoju, więc podążyłam tuż za nim, wiedząc, jaki ból czuje. Został zdradzony w najgorszy możliwy sposób. Zdrada psychiczna jest milion razy gorsza od fizycznej. Doskonale o tym wiedziałam, bo przekonałam się o tym na własnej skórze. I to wszystko działo się przez jedną osobę, i jej niewyobrażalnie długo ukrywane problemy psychiczne.

- Czułem, że coś jest nie tak - zaśmiał się sztucznie, chowając twarz w dłoniach. - Kurwa mać, czułem to od dawna - pokręcił zrezygnowany głową. - Jak mogłem dać się tak oszukać, Ronnie?

- Każdy z nas dał się jej oszukać - westchnęłam i bez zastanowienia przytuliłam chłopaka. Blondyn ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi, a ja czułam, jak płacze, a jego ciało się trzęsie. 

Tak bardzo żałowałam, że dałam się jej wszystkim manipulacjom i doprowadziłam do tego, że zbliżyła się do chłopaków. Szczególnie do Ashtona. Chłopak tak naprawdę był cholernie zakochany w Alissie i to, co aktualnie się działo, rozrywało jego serce. Ona jednak czerpała przyjemność z bawienia się jego uczuciami i wodzenia go za nos. Zresztą - jak nas wszystkich. 

- Dlaczego oddałem serce tak podłej osobie? Jak mogłem być tak głupi... - łkał. A ja czułam jak w moich oczach również zbierają się łzy. - Jak mogła to zrobić tobie, najlepszej przyjaciółce i mi? Kurwa, mieliśmy wziąć ślub, założyć rodzinę, wiązałem z nią całą swoją przyszłość...

Pocierałam delikatnie jego plecy, pozwalając mu wyrzucić z siebie wszystko. 

- Nie jesteś sam, Ash... Poradzimy sobie z tym wszystkim, obiecuję...

Naprawdę w to wierzyłam. Wierzyłam, że znajdziemy rozwiązanie, które zakończy cały ten cyrk. 

- Przepraszam, Ashton - usłyszeliśmy głos Malika. - Nie chciałem Cię narażać, nie wiedziałem co zrobić...

- Wiem - Irwin przetarł wierzchem dłoni mokre policzki i uśmiechnął się słabo. - Chroniłeś każdego z nas. Taki już jesteś, bierzesz cały ciężar na siebie. 

W dalszym ciągu delikatnie obejmowałam blondyna, chcąc dodać mu otuchy. Zayn bez zbędnych słów podszedł do nas i również zamknął w uścisku swojego przyjaciela i mnie. 

- Nie ważne, jakie piekło przeżywamy tu na Ziemi... - szepnął brunet, kiedy lekko się odsunął, by na mnie spojrzeć.

- Zawsze mamy siebie - dokończyłam szeptem. 

_____________

Trzymajcie się. 


I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz