27

3.4K 134 32
                                    

Paraliż. Nie potrafiłam się ruszyć, bałam się nawet drgnąć czy też mrugnąć. Czy w ten sposób miało się skończyć moje życie? Z rąk niegdyś najbliższej mi osoby? Moje serce waliło jak oszalałe i robiło mi się cholernie słabo. Chciałam wymiotować, krzyczeć, płakać. Jednak nic z tego nie było mi pisane. Musiałam być silna i twarda, a w mojej głowie zawył alarm, który przypominał mi o tym, że to nie ja miałam tam dziś zginąć. Spojrzałam w zamglone oczy Alissy. Była jakby nieobecna i miałam wrażenie, że nawet nie wiedziała, co robi. Upewniało mnie to tylko w tym, że dziewczyna była po prostu chora. 

- Zanim cokolwiek zrobisz - zaczęłam spokojnym głosem. Tylko tyle mogłam w tej sytuacji zrobić. - Możesz wyjaśnić mi przed śmiercią dlaczego to wszystko robisz? 

Słowa o śmierci sprawiły, że poczułam się tylko słabiej, ale nie dałam tego po sobie poznać. Kątem oka widziałam, jak Zayn nerwowo rozgląda się po pomieszczeniu, szukając pomocy. Ale pomoc nie nadchodziła.

Alissa zaśmiała się nerwowo i pokręciła rozbawiona głową. 

- Tyle mogę dla ciebie zrobić - odparła w końcu z litością. 

Przemieściła subtelnie pistolet z mojej skroni do mojego serca i przycisnęła go bardziej do mojego ciała.

- Widzisz, Ronnie... Jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam - skrzywiła się. Zabolało, przyznaję. - Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy zawróciłaś mojemu bratu w głowie. Na początku naprawdę cieszyłam się, że z tobą jest. Przecież byłaś taka idealna. A jednak, zraniłaś go. Zostawiłaś go jak śmiecia i miałaś czelność kłamać mi na jego temat. A ja głupiutka wierzyłam w każde twoje słowo. Na szczęście, Matt wyznał mi, że zdradzałaś go notorycznie z chłopakiem, który wtedy mi się podobał i dobrze o tym wiedziałaś. 

Szkoda tylko, że to Matt zdradzał mnie przez cały nasz związek, a mnie traktował jak zabawkę do łóżka. Nigdy go nie zdradziłam, nawet nie spojrzałam podczas związku na innego. Niesamowite, jak bardzo nią zmanipulował.

- Drugą sprawą, która znacząco wpłynęła na moją decyzję o pozbyciu się ciebie - kontynuowała patrząc mi prosto w oczy. - Był dzień, w którym razem z Lukiem poszliśmy do klubu. Pamiętasz? Ashton wtedy klepnął Cię w tyłek, poznałyśmy go i Zayna. 

- Nie mów mi teraz, że to wszystko przez to, co zrobił Ashton... - mruknęłam z niedowierzaniem. Chyba nie była aż taką psycholką...

- Nie - prychnęła pośmiewczo. - Tańczyłam wtedy z Zaynem, wtedy pojawiłaś się ty i odwróciłaś jego uwagę ode mnie. Po twoim odejściu zaczął wypytywać mnie o ciebie, interesował się tobą, a ja stałam się tylko pierdoloną informatorką na temat mojej idealnej pseudo przyjaciółki.

Widziałam na jej twarzy niewyobrażalną złość. Ale cholera, nie spodziewałam się, że wszystko, co nam robiła było dlatego, że spodobał się jej Zayn. Nigdy mi o tym nie powiedziała, nie wspomniała o nim w żaden sposób. Przecież była z Ashtonem...

- Od tamtego momentu naprawdę cię znienawidziłam - zaśmiała się. - Patrzenie na ciebie sprawiało, że chciało mi się rzygać. Pierdolona Veronica Young, która musi odbierać mi każdego, brata, Luke'a, Zayna. Miał być mój, a ty odebrałaś mi go jednym pstryknięciem. 

- Alissa, nigdy nic mi nie mówiłaś... - zaczęłam ale spoliczkowała mnie, więc zamilkłam. 

- Nie bądź śmieszna, po co okręciłabym sobie Ashtona wokół palca? Żeby być blisko Zayna, który i tak nie zwracał na mnie uwagi - warknęła, spoglądając na bruneta. - Ashton był tylko moim pionkiem, który niczego się nie domyślał. Ale kiedy wyskoczył mi z zaręczynami, wiedziałam, że to czas żeby rozpocząć moją grę. Zayn jak potulny baranek dostosował się do moich wymagań, odsunął się od ciebie, a kiedy myślałam, że już wszystko idzie w dobrym kierunku... Ashton powiedział mi, że Zayn próbuje się z tobą skontaktować i bańka prysnęła. Nienawidzę Cię - splunęła. - Nienawidzę Cię z całego serca.  Zabrałaś mi wszystko, co moje.

- Alissa...

- Zamknij tą obleśną mordę! - warknęła na mnie kolejny raz i przycisnęła broń mocniej. -  Dzisiejszy dzień będzie najpiękniejszym w moim życiu. Ty znikniesz na zawsze, a ja ułożę sobie życie z Zaynem - uśmiechnęła się sama do siebie. 

- Okej - uśmiechnęłam się sztucznie, czym zbiłam ją z tropu. - Zrób to. Strzel. Ale obiecuję ci, że się zawiedziesz. 

Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc do czego dążę. 

- Widzisz, Ali, możesz wyeliminować mnie, ale Zayn nigdy cię nie pokocha i nie spojrzy na ciebie tak, jak patrzy na mnie. Zabiłaś Louisa, zraniłaś Ashtona, zniszczyłaś nam wszystkim życie i myślisz, że twoja wyobraźnia jest rzeczywistością. Myślisz, że masz u niego szansę - prychnęłam. -  Mogłabyś zabić nawet każdą kobietę na świecie, a Zayn nadal by cię nie pokochał. 

Cios w policzek. Kolejny moment, w którym obleciał mnie niewyobrażalny strach i stres.

- Nie pokocha cię, bo jesteś złą osobą - dokończyłam. - Zła nie da się kochać. 

Uśmiechnęła się, przybliżając swoją twarz do mojej. 

- Ostatnie słowa?

- Obyś spłonęła w piekle - wysyczałam, patrząc jej prosto w oczy. 

- Alissa proszę, nie rób tego - Zayn płakał i błagał ją o litość. 

Było to jednak zbędne. Dziewczyna miała jego słowa gdzieś.

Pierwszy strzał, drugi strzał i kolejne. Zakręciło mi się w głowie i upadłam z hukiem na podłogę. Świat zawirował, a w powietrzu uniósł się zapach krwi. Nie potrafiłam nic dostrzec, przed oczami miałam już tylko ciemność. Słyszałam krzyki, czyjeś głosy, których nie potrafiłam rozpoznać przez szum, który panował dookoła mnie. Czy tak wyglądała śmierć? Zamykając oczy widziałam twarz Zayna i Luke'a, później przebiegła mi przez myśli uśmiechnięta twarz mojego dziadka i mamy. Było mi tak cholernie słabo, nie potrafiłam złapać oddechu.  Każda kończyna odmawiała mi posłuszeństwa. Nie czułam już nic prócz wirującego świata i jasnych świateł wokół mnie. 

W końcu udało mi się otworzyć oczy, a przed sobą zobaczyłam Zayna, wynoszącego mnie z budynku. Spojrzałam na swoją klatkę piersiową, ale nie czułam bólu i nie widziałam żadnej krwi. Nie wiedziałam co się stało. 

- Już dobrze, kochanie - kojący głos Zayna sprawił, że poczułam jakiś wewnętrzny spokój. - Już wszystko dobrze.

Usadowił mnie na tylnym siedzeniu i usiadł obok mnie, po czym samochód ruszył z piskiem opon. Ashton siedzący na przednim fotelu płakał, a ja zaczynałam rozumieć.

Głosy, które słyszałam po strzałach należały do Ashtona, Caluma i Harry'ego. Luke gładził moje włosy, a łzy wypływały z jego oczu. Odzyskiwałam świadomość. 
Strzały, które słyszałam... To oni strzelali do Alissy, Matta, strażników. Musieli zakraść się z którejś strony i wykorzystać moment. Całe szczęście, że zdążyli w samą porę. Spojrzałam na zaszklone oczy Zayna, po czym na swoje odbicie w przednim lusterku i pękłam. Moja twarz była pokryta w krwi. W krwi Alissy. Zrobiło mi się cholernie niedobrze i słabo,  z moich oczu wylewały się łzy, ale poczułam też ulgę.I mimo, że wiedziałam, że moje życie nigdy nie będzie takie samo, w końcu byłam pewna, że już nic nie grozi moim najbliższym. 

Ktoś kiedyś złożył mi obietnicę, że będzie mnie chronił, nie ważne przez jakie piekło będziemy przechodzić. I mimo, że straciliśmy tak wiele, zrozumiałam, co oznacza skoczyć za kimś w ogień. 

KONIEC
____________________________________________

Dziękuję Wam za wszystko, dziękuję, że byliście ze mną przez tyle czasu. Przepraszam, jeśli Was zawiodłam, ale taki pomysł zakończenia był w mojej głowie od samego początku. Kocham Was i jestem cholernie wdzięczna za każdy komentarz, za każdą chwilę, którą poświęciliście na przeczytanie tego, co napisałam. Jesteście niesamowici. 

Jeśli nie chcecie żegnać się z moją "twórczością", bo nie wiem jak inaczej to nazwać, to zapraszam Was na moją prawdopodobnie ostatnią książkę, jaką piszę tutaj: "In the moonlight".

Kocham Was, trzymajcie się.

Wasza luvmyz3n.

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz