6

3.9K 198 86
                                    

Po wyjeździe Zayna postanowiłam zrealizować swój pierwotny plan. Zabrałam ze sobą przekąski i zapas napojów po czym zaszyłam się w sypialni. Nie czułam się najlepiej, a myśl, że Malik chciał mnie ograniczać, doprowadzała mnie szału. Odpaliłam laptop i przez kilkanaście minut szukałam serialu, który mógłby mnie zaciekawić. W końcu włączyłam jakąś rekomendowaną nowość i dałam się pochłonąć. Średnio co godzinę Zayn wysyłał mi jakieś wiadomości, które ignorowałam. Wcale nie dlatego, że byłam na niego wkurwiona. Moją wymówką był przecież serial, który chłonęłam przez cały dzień. Nim się spostrzegłam wybiła dwudziesta. Musiałam rozprostować nogi.

Nie był to najlepszy pomysł, bo po gwałtownym wstaniu z łóżka przed oczami ukazały mi się mroczki. Wzięłam kilka głębokich oddechów i wszystko wróciło do normy. Nienawidziłam tego uczucia. Po skorzystaniu z toalety oparłam się rękami o umywalkę i spojrzałam w lustro. Byłam naprawdę sfrustrowana. Chciałam jechać do mamy i dziadka i spędzić z nimi trochę czasu. Dlaczego mi tego zakazał? Przecież wzięłabym ochroniarza, nie byłam taka głupia. Wiedziałam też gdzie przetrzymuje broń, więc dodatkowo bym się zabezpieczyła. Czułam się naprawdę przygnębiona. Brakowało mi mojej rodziny.

Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc niechętnie wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. 

- Mamy dla Ciebie niespodziankę! - powiedział na wejściu radosny Ashton, u boku którego stała Alissa. - Ale musisz zamknąć oczy. 

- Nie możesz po prostu powiedzieć, o co chodzi? - uniosłam brew. - Nie lubię niespodzianek.

- Tą pokochasz - Alissa posłała mi uspokajający uśmiech. 

Stanęła za mną i zasłoniła mi dłońmi oczy, upewniając się, że nic nie zobaczę. Słyszałam kroki Ashtona wchodzącego w głąb domu i nic poza tym. Jaka to mogła być niespodzianka? Mijały minuty i nic się nie działo, a ja wciąż miałam zasłonięte oczy. 

- Długo jeszcze? Już... - nie dokończyłam swojego marudzenia, bo Alissa pozwoliła mi otworzyć oczy. 

Przede mną stała moja mama z dziadkiem u boku. Pisnęłam podekscytowana i rzuciłam się im w objęcia. Dziadek roześmiał się wesoło i pocałował w czubek głowy. To, co czułam w tym momencie było nie do opisania. 

- Chciałam do was przyjechać - przyznałam nadal zszokowana. 

- Wiemy - moja matka poklepała mnie troskliwie po ramieniu. - Dlatego to my przyjechaliśmy do Ciebie. 

- Skąd wiecie? - zmarszczyłam brwi. 

- Zayn posłał mnie i Alissę po twoją rodzinę, Ronnie - wtrącił radosny Ashton. - Powiedział, że się ucieszysz i może przejdzie ci cała złość za dzisiejszą sprzeczkę. 

Okej. To kochane z jego strony, że przysłał ich do mnie. Ale to nie usprawiedliwiało jego bezpodstawnych wybuchów i zaborczości. Chciałam wyrwać się z tego domu, dlatego miałam zamiar pojechać do rodzinnych stron. Siedzenie w jednym miejscu mi nie służyło. Myślałam, że zdołam odpocząć od wszystkiego i wszystkich i poczuć się przez chwilę dzieckiem. 

- Zaniosę państwa bagaże do pokojów gościnnych - zaproponował Ashton, po czym zniknął z walizkami na schodach. 

Zaprosiłam mamę i dziadka oraz Alissę do salonu, po czym poszłam przygotować im jakieś napoje. Przeszukałam każdą szafkę w kuchni, ale każda świeciła pustkami. Och, chyba zjadłam dziś za dużo przekąsek. Podparłam się ramionami o blat kuchenny i westchnęłam. Nie miałam nawet czym poczęstować gości. Mogłam zrobić zakupy. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Odebrałam bez spoglądania na wyświetlacz, bo dobrze wiedziałam kto dzwonił.

- Niespodzianka się podoba, kochanie? - lekko zachrypnięty głos sprawił, że po moim ciele rozszedł się przyjemny dreszcz. W tle słyszałam jakiś głos, więc pewnie był na tym swoim spotkaniu.

Mruknęłam tylko krótkie "mhm", nadal myśląc, co mogę podać gościom. Zayn westchnął widocznie poirytowany.

- Nadal jesteś na mnie zła? 

- Jestem urażona twoją nieufnością - mruknęłam. - Co mogę zamówić do jedzenia? Lodówka świeci pustkami - zwinnie zmieniłam temat.

- Pomyślałem o tym i zamówiłem już wszystko za ciebie, skarbie. Dostawca będzie do pół godziny na miejscu.

Och, dzięki.

- To nie tak, że ci nie ufam, Ronnie - kolejny raz westchnął. - Po prostu wolałem, żebyś została w domu, gdzie nic ci nie grozi. 

- Co miałoby mi grozić? Jestem otoczona ochroniarzami i mafią, która dba o moje bezpieczeństwo. Świrujesz, Zayn. 

W słuchawce usłyszałam cmoknięcie i cichy jęk, co wybiło mnie z rytmu. 

- Zayn, co to było? 

Kolejne jęknięcie.

- Veronico, muszę kończyć. Spotkanie zaraz się zacznie. 


Rozłączył się. 
Co to, do jasnej cholery, było? 
Spotkanie biznesowe z jęczeniem i cmokaniem? 
Poczułam jak wzrasta we mnie atak paniki. 

Głębokie oddechy, Ronnie. Wdech, wydech. Coś ci się poprzestawiało w tej twojej małej główce. 
Zayn nie zrobiłby niczego, co mogłoby cię celowo zranić, pamiętaj - powtarzałam w myślach. A może jednak? Może wyjechał do Las Vegas się zabawić, bo mu się znudziłam? Może miał kochankę, którą zabrał ze sobą. Dlaczego w ogóle nie zabrał mnie? Miałam towarzyszyć mu w każdym spotkaniu biznesowym. 

- Ronnie, wszystko w porządku? 

Nawet nie zauważyłam, że mój dziadek wszedł do kuchni. Spoglądał na mnie z ogromną troską, więc podeszłam i wtuliłam się w niego, wysilając się wcześniej na uśmiech.

- Wszystko w porządku.

Kłamałam. Miałam złe przeczucia.

I choć moja intuicja nigdy wcześniej mnie nie zawiodła... Miałam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.

__________________________

Co to za jęki? 

I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz