46

6.1K 271 8
                                    

Nadszedł dzień świąt Bożego narodzenia, do którego tak się przygotowywaliśmy. Alissa poczuła się odrobinę lepiej, a Zayn zadzwonił po doktora, który ją zbadał i uznał, że wszystko będzie z nią dobrze. Nie chciałam jej denerwować, więc postanowiłam odłożyć poważną rozmowę na czas po świętach. Ashton za to był cały czas obok niej i pomagał we wszystkim. 

Od południa wszyscy przygotowywali się do wieczoru, w którym, jak wcześniej uzgodniliśmy, mieliśmy spożyć kolację. Stół został nakryty, choinka postrojona, dom ogarnięty. Sytuacja z poprzedniej nocy znacznie się uspokoiła, nikt nie rozmawiał na ten temat i wyszło nam to na lepsze. Nie było niepotrzebnych spięć, ani nerwów. Dom został zabezpieczony i nic nam już nie groziło. 

- Jak ci się podoba? - zapytał Zayn, obejmując mnie od tyłu w pasie, kiedy spoglądałam na przygotowany na wieczór salon. 

- Pierwszy raz od dawna czuję całą tą atmosferę - uśmiecham się sama do siebie. - Jest idealnie. A tobie jak się podoba? 

Zayn nie wyglądał na osobę, która gorączkowo czekała cały rok na ten dzień, więc ciekawiła mnie odpowiedź.


- Podoba mi się - przyznał. - Jestem z najważniejszą kobietą w moim życiu i z przyjaciółmi. Nie mogłem wyobrazić sobie lepszego dnia Bożego Narodzenia - wzruszył skromnie ramionami i pocałował mnie w policzek. 

Odwróciłam się do niego przodem i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach, po czym odsunęłam się lekko.

- Pójdę sprawdzić jak ma się Alissa. Widzimy się później.

Skinął głową i ruszył do kuchni, gdzie siedzieli chłopcy. Ja zaś ruszyłam do pokoju Ashtona, gdzie blondyn przebywał ze swoją byłą dziewczyną. Zapukałam do drzwi i po głośnym "proszę" weszłam do środka. Alissa siedziała na łóżku, pijąc herbatę, a z łazienki obok było słychać lejącą się wodę.

- Bierze prysznic - wyjaśniła blondynka, widząc jak rozglądam się za Irwinem. - Czuję się winna wyjaśnienia tego gówna, które zrobiłam, Ronnie. Wysłuchasz mnie?

Usiadłam obok niej i skinęłam głową. 

- Wiem, że mogłam przyjść z tym do ciebie, ale bałam się. Przysięgam, że to, co usłyszysz, nie będzie kłamstwem. Ale zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mi wierzyć. 

- Po prostu powiedz. 

- Któregoś wieczoru przyszedł do mnie Matt z jakimś kolegą. Matt był cholernie zazdrosny, że znów mieszkasz u Malika i przeszkadzało mu to, że jestem z Ashtonem. Powiedział, że mam zerwać z Ashem i urwać wszystkie kontakty z tobą, bo inaczej powie jakimś niebezpiecznym ludziom gdzie jesteś. Mówił, że wie, że cię szukają i zrobią krzywdę tobie, Zaynowi i Ashtonowi. Nie wierzyłam mu na początku, myślałam, że blefuje, ale wtedy... Wtedy pokazał mi pełno twoich zdjęć, które ktoś mu wysłał. Były zrobione w różnych miejscach: na drodze, w sklepie, no wszędzie gdzie byłaś. Przeraziłam się i zgodziłam się, chcąc was chronić... 

- Rozumiem, że chciałaś dla mnie dobrze, ale dlaczego tak bardzo zraniłaś Ashtona, zostawiając go dla bogatszego mężczyzny? Myślałam, że czujesz coś do Asha...

- Kocham go, przysięgam. Żałuję wszystkiego, co zrobiłam. Kolega, z którym przyszedł do mnie Matt był jakiś taki... straszny. Źle patrzyło mu z oczu i przerażał mnie. Matt powiedział, że aby udowodnić, że zrobię to co mi kazał, muszę przespać się z tym kolesiem - pojedyncze łzy spływają po jej policzkach, a jej ręce zaczynają drżeć. - Nie chciałam, Ronnie, przysięgam - zaczyna łkać, a mi rośnie gula w gardle. - Mój własny brat zmusił mnie do tak okropnych rzeczy - kręci głową, pociągając nosem. - Nienawidzę go.

Nie wiem nawet co powiedzieć. Czuję w głębi, że dziewczyna nie kłamie, bo nie miała w zwyczaju płakać, a tutaj emocje wzięły górę. Objęłam ją i pozwoliłam uspokoić się w moich ramionach. Nie obchodziło mnie to, że ubrudzi mi całą koszulkę. Chciałam tylko, żeby poczuła się choć odrobinę lepiej.

- Broniłam się - kontynuowała, choć widziałam, że sprawiało jej to ból. - Matt wyszedł i zamknął pokój, a on tak po prostu mnie... - nie musiała dokańczać, bo doskonale wiedziałam, co tam się stało. Głośny szloch rozszedł się po pokoju. Pocierałam delikatnie jej ramię i głaskałam włosy, próbując ją choć trochę uspokoić.

- Zabiję go - warknęłam, czując przypływ nienawiści.

- Lepiej się do niego nie zbliżaj - z łazienki wyszedł Ashton. - To jeden z Black Serpents. Prędzej to on zabije ciebie, Ronnie. 

- Skąd wiesz? - zapytałam zaskoczona i przerażona jednocześnie. 

- Sprawdziłem to zaraz po tym, jak Ali wszystko mi wyjaśniła. Jej brat także próbuje do nich dołączyć, żeby się na tobie zemścić. 

Serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej. Przez całe moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i zrobiło mi się słabo.

- Więc to moja wina...

- Absolutnie nie. To on jest nienormalny, skarbie - tym razem to Alissa przytuliła mnie do siebie. - To potwór tak jak ci jego nowi znajomi. 

- Zajmiemy się nimi, obiecuję - Ashton zamknął nas obie w pocieszającym uścisku. - Obiecałem, że będziecie bezpieczne i dotrzymam słowa. Dzisiaj jeszcze zachowujmy się normalnie, jutro porozmawiamy o tym z resztą, w porządku? 

Obie się zgodziłyśmy Nie chciałyśmy psuć nikomu więcej świąt. Wystarczało, że nasza trójka miała się tym zadręczać przez resztę dnia. 

***

Po powrocie do pokoju wzięłam długi, gorący prysznic, który miał zmyć ze mnie nieprzyjemne myśli. Po zaniesieniu ubrań i kilku kosmetyków dla Alissy, zrobiłam mocniejszy makijaż i ubrałam granatową, obcisłą sukienkę z długim rękawem. Wiedziałam, że Madelaine także będzie wystrojona, więc czemu miałabym wyjść gorzej? Chciałam poczuć się dobrze, a skoro nie mogłam psychicznie, to zawsze zostawała mi opcja fizycznego samouwielbienia. Polokowałam włosy i założyłam nawet szpilki, choć było to dla mnie chore, żeby chodzić po domu w butach. No ale, mus to mus. 

- Wyglądasz idealnie, kochanie - Zayn opierał się o futrynę drzwi, kiedy przeglądałam się w lustrze. 

- Tak jak ty - uśmiechnęłam się zalotnie w jego stronę.

Chłopak zaczesał swoje już trochę dłuższe włosy do tyłu, a kilkudniowy zarost ładnie podkreślał jego urodę. Miał na sobie bordową koszulę i czarne dopasowane spodnie, a na nogach eleganckie buty. 

Podszedł do mnie i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, który przeniósł mnie do raju. Moje serce biło szybciej z każdą sekundą, w której byliśmy tak blisko. Nie wiem, czy to przez świąteczny cud, ale poczułam, że go kocham. Pierwszy raz przyznałam to w stu procentach przed samą sobą i było mi z tym faktem naprawdę dobrze. 

- Czekają na nas - wymruczał nad moim uchem, splatając nasze dłonie. - Czas zejść, Veronico. 

Ruszyliśmy więc do salonu, gdzie wszyscy siedzieli już przy stole. Madelaine i Alissa wyglądały zjawiskowo, naprawdę. To samo tyczyło się wszystkich mężczyzn w tym pomieszczeniu. Wszyscy, jako że byliśmy bardzo głodni, zabraliśmy się do jedzenia pysznych potraw. Rozmawialiśmy i śmialiśmy i muszę przyznać, że choć na chwilę uleciały ze mnie troski. 

Kiedy przyszedł czas na wznoszenie toastów, pierwszy wstał Michael. 

- Chciałbym wznieść toast za mnie i Luke'a, z którym od dziś jestem oficjalnie. Niech miłość dotknie każdego z nas tu obecnych. Zdrowie! - uniósł lampkę z winem w górę, a wszyscy się stuknęli. 

Moje serce ogarnęła radość, kiedy usłyszałam, że Luke i Michael w końcu są oficjalnie parą. Cieszyłam się i miałam nadzieję, że to dopiero początek dobrych chwil w naszych życiach.

___________________

Jak rozdział? 


I Protect You || Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz