52. I want all that is not mine

470 27 11
                                    

Tururu! Nowy szablon, nowy rozdział! Mamy nadzieję, że obie te rzeczy spodobają Wam się tak samo mocno <3 

Komentujcie, pijcie meliskę, używajcie tagu ( #TTDff ), radujcie się albowiem to tylko FF i nie chcemy być odpowiedzialne za Wasze smutki :( (No dobra, może trochę :> )


Kochamy! :*

A. <3 & M. xx

I want all that is not mine*



Milena    


        Komendy lekarzy i ogólne zamieszanie panujące w sali docierało do mnie przez gęstą mgłę, której nic nie było w stanie rozrzedzić. Odepchnięta przez jednego z mężczyzn siedziałam pod ścianą, patrząc na… No właśnie, na co? Miałam wrażenie, że znajdowałam się w równoległym wymiarze, gdzieś daleko, gdzie wysokie dziwne piski dochodzące moich uszu były tylko irytującym owadem latającym wokół głowy. 

       Ktoś coś powiedział. Nie byłam w stanie wyłapać pojedynczych słów. Wszystko wokół mnie brzmiało jak przez grubą ścianę, która nie pozwalała mi w pełni zrozumieć dlaczego, ktoś stał nade mną, poruszając zabawnie ustami. Biały fartuch musnął moje kolano, więc wzdrygnęłam się lekko, próbując zrzucić z siebie irytujący materiał. Zostałam pociągnięta za ramię. Coś uniosło mnie na proste nogi i popchnęło. Brązowe loki na poduszce zakołysały się, gdy ktoś nacisnął rękami na klatkę piersiową ich właściciela. Nagle biel zalała mój widok, zostałam zmuszona do zgięcia kolan. Opadłam na coś twardego. 

       Harry umierał… Ta myśl dotarła do mnie wyraźniej niż którakolwiek inna. Z Harry’ego właśnie uleciało życie, a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Mogłam siedzieć na ławce, na której posadził mnie jeden z lekarzy i czekać na cud. Cud, którego się nie spodziewałam. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam jeden jedyny numer, który mógł przynieść chociaż ułamek ulgi. Wydusiłam z siebie kilka słów, po których Kornelia rozłączyła się szybko. Nie minęło nawet piętnaście minut, gdy zjawili się z Louis’m w szpitalu. 

       Przyjaciółka usiadła obok mnie na ławce i przytuliła mocno, a ja zaczęłam szlochać głośno w jej ramiona. Nie pytała o nic. Trzymała mnie w swoich objęciach, czekając aż wyrzucę z siebie całą rozpacz. Louis stał nad nami z dłonią położoną na ustach, a w jego oczach błyszczały łzy. W korytarzu nie było przez chwilę słychać niczego, prócz moich spazmatycznych szlochów i słów pocieszenia Kornelii. Ciągnęłam z determinacją za jej bluzkę, jakby miało mnie to uspokoić, dodać otuchy, rozluźnić nerwy. Niestety, nic nie przynosiło ulgi. Każdy mięsień, każda komórka mojego ciała próbowały uciec od cierpienia, które je opanowało. Miałam ochotę krzyczeć, przyłożyć broń do skroni losu, który postanowił odebrać mi ukochaną osobę. Nie mogłam znieść myśli, ze Harry’ego mogło już z nami nie być. To nie mogła być prawda. Nie mogła być prawda… 

       - Milena… - dłoń Kornelii spoczęła na moim policzku, gdy przyjaciółka odsunęła się ode mnie nieznacznie, by spojrzeć mi w oczy. Pokręciłam głową, nie będąc w stanie zabrać się za wyjaśnienia. 

       - Czy on…. - zaczęła, ale szarpnęłam ją lekko, by nie kończyła pytania

       - Nie wiem. Nie wiem! Byłam przy nim, trzymałam go za rękę.. I wtedy… Wtedy… - drżącą dłonią zakryłam usta, by stłumić głośne łkanie. Kornelia ponownie mnie przytuliła, a na ramieniu poczułam ciężar dłoni Louis’ego. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now