18. I'll hum the song the soldiers sing as they march outside our window

605 26 1
                                    

    Kornelia

    
        Stałam w salonie wypełnionym ludźmi, wpatrując się ze zmartwieniem w palec Mileny wbity boleśnie w pierś Harry’ego. Szeptała do niego coś, co nie było w stanie dotrzeć do moich uszu, ale nie miałam żadnych wątpliwości, że właśnie dostawał ochrzan. Spojrzałam zakłopotana na powód jej wściekłości - ciemnookiego, przystojnego mężczyznę, ubranego w elegancki drogi garnitur i uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, gdy okazało się, że on również na mnie patrzył. Zaczęłam bawić się nerwowo końcówkami swoich włosów, by zająć czymś ręce. Cisza w tej małej grupce osób przedłużała się niemiłosiernie, więc postanowiłam coś z tym zrobić.

        - Więc! Jesteś szefem Mileny? - zapytałam, nim zdążyłam ugryźć się w język. Brawo, Kornelia, nie ma to jak dobry temat na przerwanie niezręcznej chwili. Mężczyzna, przedstawiony jako Zayn, uśmiechnął się do mnie uprzejmie i kiwnął głową.

       - W pewnym sensie. Jestem szefem jej szefa, prezesem firmy - odpowiedział, a mi opadła szczęka. „Prezesem”

        - Ile ty masz lat?! - wykrzyknęłam. Brawo, Kornelia, brawo... Pełne zrozumienia wesołe spojrzenie nieco zmniejszyło moje zażenowanie spowodowane głupimi pytaniami.

        - Dwadzieścia sześć. Wiem, wiem... Myślisz, że jestem za młody. Powiedzmy, że dążyłem do tego celu bez względu na konsekwencje i z pomocą kilku szczęśliwych przypadków. - wyjaśnił, wciąż zachowując niezwykle uprzejmy ton. Cholera, ten człowiek zna maniery... Wie, jak sprawić, by damie nie było głupio. Hehe... „Damie”... Parsknęłam nieznacznie śmiechem na swoje niedorzeczne myśli, co spotkało się z zaciekawieniem na twarzy Zayna. 

        - Nic takiego - rzekłam - Po prostu. Widząc was wszystkich, mam wrażenie, że Londyn to kolebka młodocianych ludzi sukcesu - wzruszyłam ramionami. 

        - Nic bardziej mylnego. Należymy do mniejszości. Znalezienie kogoś w podobnym wieku na tak wysokich stanowiskach jest nie lada problemem. To zbliżyło naszą piątkę do siebie - wskazał na Harry’ego, wciąż gorąco dyskutującego z Mileną i stojących obok mnie Caroline, Liama i Louis’ego. Zmarszczyłam brwi, przypatrując się zebranym tutaj mężczyznom. Zaraz, zaraz... 

        - „Piątkę”? - zapytałam, upewniając się uprzednio po raz kolejny, czy dobrze policzyłam. 

        - Jeszcze twój szef - odparł, a ja wybałuszyłam oczy. Mój szef? Zagryzłam wnętrze policzka, dopasowując po kolei niteczki, które prowadziły mnie do centrum. Centrum, które wciąż było przysłonięte tajemniczą kurtyną. Czułam jednak, że niedługo wszystko się wyjaśni. 

        - Menadżer? - zaśmiał się mimowolnie na moją sugestię, a potem grzecznie zreflektował i pokręcił głową. 

- Nie, nie... Właściciel sieci „Irresistible” - uniosłam jedną brew, nie dowierzając w to, co właśnie usłyszałam. Spojrzałam wymownie na Louis’ego, który wbił wzrok w ziemię i ani na chwilę nie chciał go podnieść. Acha! Nie byłam Sherlockiem Holmesem, ale wiedziałam, że w końcu zrozumiem ten przedziwny zbieg okoliczności, który właśnie mnie spotkał. Punkt pierwszy: przesłuchać Louis’ego. Zanotowałam w myślach.

        - Louis, możemy porozm...

        - O wilku mowa! - Louis ożywił się nagle, gdy spojrzał w jakiś punkt za mną. podążyłam wzrokiem w tamtym kierunku i zobaczyłam kroczącego w naszą stronę mężczyznę o jasnych, niedbale ułożonych włosach. Uśmiechał się szeroko do Louis’ego, a gdy wreszcie do nas dotarł, zamknął go w niedźwiedzim uścisku. Zauważyłam jak Tomlinson szepcze mu coś do ucha, z poważną miną, a potem odwraca się do nas z ponownie rozpromienioną twarzą. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now