74. We could run away before the light of day

307 19 0
                                    


Kornelia

- Przez kogo? - zapytałam po chwili milczenia. Szczęka Caluma tańczyła w rytm nerwów, które nim targały. Pokręcił głową i wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał moją kurtkę.

- Nie wiemy. Wszystkie ślady w jego mieszkaniu zostały zatarte. - mruknął

- "My"? - w jego oczach pojawił się błysk zdziwienia, kiedy zapytałam o formę, jakiej użył w swojej odpowiedzi. Przeczyścił gardło i przytulił kurtkę do siebie, zaczynając bawić się jej kołnierzem.

- Ja i kilku chłopaków z gangu Michaela - powiedział pod nosem. Przełknęłam ciężko i powolnym krokiem ruszyłam w jego kierunku.

- Trzymasz się z nimi? - szepnęłam, dotykając materiału swojego ubrania i unikając wzroku Caluma. Zamarłam, gdy poczułam dłoń na swoim policzku.

- To temat, który nie będzie już dla nikogo problemem. - odparł, składając czuły pocałunek na moim czole. Zacisnęłam powieki i kiwnęłam głową. Czułam, że nie było sensu w protestowaniu. Calum postanowił nas opuścić i nic nie miało zmienić jego decyzji. Nic, co mogłam zrobić.

- Będę za tobą tęsknił - wyznał cicho i skierował moją twarz ku swojej. W jednej chwili jego wargi dotykały moich, przyspieszając bicie mojego serca, w drugiej stałam w swoim apartamencie, opierając się o drzwi wejściowe z zamkniętymi oczami i próbowałam powstrzymać łzy.

Wzięłam kilka głębszych oddechów, gdy usłyszałam na piętrze ruch i przykleiłam na twarz sztuczny uśmiech w momencie, w którym Louis pojawił się na schodach. Przepraszam... pomyślałam, widząc jak rozpromienił się na mój widok. Zbiegł, przeskakując po dwa stopnie i podszedł do mnie szybkim krokiem, składając na ustach gorący pocałunek.

- Jak było w pracy? - zapytał, odbierając ode mnie kurtkę. Zaśmiałam się smutno i pokręciłam głową. W pracy nie byłam od kilku godzin, przekonując Nialla, by znalazł dla mnie zastępstwo. Nie chciałam zdradzić mu powodu swojego wcześniejszego wyjścia, ale Niall nie pytał. Bycie kobietą szefa miało swoje zalety.

- Nuda, wszystko po staremu - mruknęłam od niechcenia i ruszyłam w stronę kuchni, by zająć czymś ręce. Otworzyłam lodówkę, oceniając jej zawartość, po czym zamknęłam ją bez wyjmowania choćby jednego produktu.

- Chcesz zjeść kolację? - zapytałam, unikając śledzącego mnie wzroku Louis'ego, siedzącego na stołku przy wyspie. Położył łokcie na blacie i przycisnął kciuki do ust, złożywszy dłonie jak do pacierza. Widziałam go kątem oka i to mi wystarczyło, by wiedzieć, że zauważył we mnie zmianę.

- Coś się stało? - zapytał w końcu, kładąc dłonie przed sobą. Pokręciłam pospiesznie głową i wyjęłam z szafki garnek.

- Może być makaron? Chyba mam ochotę na coś prostego - rzuciłam, włączając panel elektrycznej kuchenki. Zacisnęłam zęby, bo łzy już cisnęły się do moich oczu, zdradzając wypełniające mnie emocje.

- Kocie...

- Lou? - uśmiechnęłam się, próbując ratować ostatnią szansę uniknięcia tematu.

- Co się stało? - na marne... Zdjęłam okulary i rzuciłam je na blat, bo łzy nie czekały dłużej na moje pozwolenie. Wylały się strumieniami na moje policzki, rujnując jakąkolwiek możliwość wykręcenia się z tej rozmowy. Louis wstał pospiesznie, okrążył wyspę i wziął mnie w swoje objęcia. Położywszy palec na moim podbródku, zmusił mnie bym na niego spojrzała. Jego twarz była teraz zniekształcona w moich oczach.

Through The DarkWhere stories live. Discover now