55. I'll never let you go

480 25 14
                                    

      I'll never let you go *

Kornelia


    Obserwowałam z daleka, jak Milena promieniała szczęściem. Harry wreszcie wrócił ze szpitala i, choć wciąż lekko osłabiony, zdawał się nie różnić wiele od mężczyzny sprzed miesiąca. Może poza tym, że trochę schudł. Nie jednak mogłam podzielić się swoimi spostrzeżeniami z przyjaciółką, bo ta wciąż nie chciała ze mną rozmawiać. Do cichego konfliktu, który prowadziłam z Mileną dołączyła dziwna sytuacja z Louis’m, który, podobnie jak moja przyjaciółka, zdawał się mieć problemy z wybaczeniem mi mojego błędu. 

       Nadzieja wlała się do mojego serca, gdy po pierwszej kłótni zjawił się w moim pokoju, żegnając konflikt w tak rozkoszny sposób. Niestety już następnego ranka coś w jego zachowaniu odstawało od normy. Na moje pytania odpowiadał półsłówkami, zbywał mnie przy każdej możliwej okazji i ledwo mnie dotykał. Tak było jeden dzień, dwa, trzy…

       - Możesz mi powiedzieć o co chodzi? - wypaliłam dwa dni przed zaplanowaną przez Caroline i Liama “przedślubną” kolacją. Louis zjawił się w moim mieszkaniu niezapowiedziany, ale zamiast normalnego spotkania, spędziliśmy czas na niezręcznym wymijaniu się w progu, długich chwilach ciszy, przerywanych jedynie głośnymi westchnięciami i wtrąceniach, które nie prowadziły do żadnej konkretnej rozmowy. Próbowałam rozpocząć ten temat już kilka razy, ale wszystkie moje starania kończyły się w sypialni, gdzie uprawialiśmy wściekły seks. Dziwiłam się, że do tej pory Milena nie zwróciła nam uwagi za hałas. 

       Mój błękitnooki spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami znad książki, którą porwał ze stolika, gdzie wcześniej ją położyłam. Wiedziałam, że jej nie czytał, bo była napisana po polsku. Stanęłam, oparta o kuchenny blat i położyłam dłonie na biodrach, czekając na jego odpowiedź. 

       - Nie rozumiem? - burknął, unikając mojego wzroku. Przekręciłam oczami, prychając ostentacyjnie i zaśmiałam się bez wesołości, odwracając plecami do niego. 

       - Jasne… - warknęłam do siebie, kręcąc głową. Usłyszałam podłużne westchnięcie, dochodzące z sofy w salonie, a potem kroki, gdy Louis się do mnie zbliżył. Zacisnęłam powieki w momencie, w którym położył na moim brzuchu swoje ciepłe dłonie. Wilgotne usta sięgnęły mojej odsłoniętej szyi, wywołując nieznośne łaskotanie w żołądku. Z napiętymi mięśniami odsunęłam Louis’ego od siebie, używając nieco więcej siły niż początkowo zamierzałam. Cofnął się o dwa kroki, a gdy się odwróciłam ujrzałam jego pełen wyrzutu wyraz twarzy. 

       - Nie tym razem Louis. Nie unikniesz odpowiedzi zaciągając mnie do sypialni - wycelowałam w niego palec, który drżał wyraźnie przez targającą mną złość. Louis zacisnął szczękę, a żyła na jego szyi uwydatniła się wyraźnie. Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, by później zmrużyć oczy i zaśmiać się sztucznie. 

       - Ok. Skoro chcesz się kłócić to się pokłóćmy. - syknął, zaskakując mnie wrogością, która pojawiła się nagle w jego głosie. Zamrugałam szybko, zszokowana. 

       - Nie chcę się kłócić - powiedziałam - Chcę po prostu wiedzieć dlaczego ostatnio zachowujesz się tak dziwnie. - dodałam, próbując użyć najłagodniejszego tonu, na jaki było mnie stać. 

       Po raz drugi otoczyła nas cisza, podczas której Louis wpatrywał się we mnie z wyrazem niedowierzania, zdobionego lekkim, nieszczerym uśmiechem. Nerwy opanowały mnie doszczętnie, odbierając siłę w mięśniach. Miałam wrażenie, że moje nogi zmieniły się w gumę. Niemal czułam, jak zaczęły się pode mną uginać. Spojrzenie Louis’ego było miażdżące, odbierało mi odwagę, która zachęciła mnie do rozpoczęcia tej rozmowy. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now