Hemmings

278 26 3
                                    

       Sięgnął po kolejny kieliszek, który barman zapełnił trunkiem chwilę temu, i wlał jego zawartość w gardło. Czuł rozchodzące się w jego wnętrzu palące doznanie i zacharczał, popijając truciznę piwem. Idealne połączenie, pomyślał i uśmiechnął się do siebie zanim widok rozdartego gardła i topiącego się we własnej krwi Payne’a zasłonił mu widok na świat. Zacisnął szczękę i schował twarz w zgięciu ramienia, jakby miało to uchronić go przed natrętnymi wspomnieniami. 

       - Ej! - wrzasnął wściekle do barmana, który przekręcił oczami i ruszył w jego stronę. W odpowiedzi Luke chwycił kieliszek i roztrzaskał go nagle na barze, a kilka szklanych pocisków sięgnęło jego twarzy. Nie zwrócił na to uwagi, mierząc wściekłym spojrzeniem mężczyznę.

       - Nie przekręcaj na mnie oczu tylko rób co do ciebie należy, padalcu! - wrzasnął, wstając z barowego stołka i zachwiał się na własnych, zdezorientowanych przez alkohol, nogach. 

       - Hej, hej, hej! - poczuł na swoim ramieniu dłoń, która pomogła mu odzyskać równowagę. - Opanuj się, bo zaraz zgarnie cię policja - Irwin zaśmiał się i poprawił w kroku spodnie. Z męskiej toalety, w której przed chwilą był, wybiegła drobna, ładna dziewczyna, nakładająca pospiesznie ramiączko sukienki i układająca zmierzchwioną fryzurę. Ashton puścił jej oczko, a ona spłonęła rumieńcem, ale uśmiechnęła się uwodzicielsko i oblizała prowokacyjnie wargi. 

       - Mmm… dobra była. Powinieneś spróbować, zamiast zapijać smutki i straszyć barmana - Irwin poklepał Hemmingsa po plecach, a ten odepchnął go od siebie i ruszył chwiejnym krokiem do wyjścia. 

       - Spierdalaj, Irwin - warknął, uderzając ramieniem o ramę drzwi. Ashton westchnął ciężko i ruszył za przyjacielem, zabierając po drodze płaszcz, którego ten zapomniał. 

       - Nie mów, że dalej opłakujesz tego ćpuna - zaczął, ale Luke przerwał mu nagle, odwracając się do niego i popychając na ścianę pobliskiego budynku. 

       - Zamknij mordę, powiedziałem! Nikogo nie opłakuję! - czuł od siebie odór alkoholu, ale nie dbał o to. Alkohol pozwalał zapomnieć. Chyba… Ashton zacisnął wargi i uśmiechnął się ironicznie.

       - To właśnie dostajesz za bicie kobiet! Wiesz co Michael o tym myśli! - warknął i spróbował wyrwać się z uścisku wyższego mężczyzny, ale na marne. Choć pod wpływem alkoholu, Luke wciąż imponował krzepą. 

       - Mała suka zasługiwała na to! Widzisz co teraz robi? Puszcza się z tym pierdolonym Horanem - wściekłość targała nim od środka, a alkohol potęgował to wrażenie, przez co Luke miał ochotę rozpętać kłótnię. Uderzyć kogoś. Phoebe na to zasłużyła. A przynajmniej tak to sobie usprawiedliwiał. Rzucała się o wszystko i narzekała, wmawiając mu, że się zmienił. Taka praca! Wymagała zmian! Nie mógł pozostać mięczakiem! Za starania został ukarany przez swoją dziewczynę i Michaela? Pierdolony hipokryta.

       - Popierdoliło cię, Hemmings?! - krzyknął, gdy postanowił uświadomić mu, że dowiedział się o jego relacji z Phoebe. 

       - Michael, przecież wiesz, że nie zrobiłbym tego! Calum kłamie! - próbował się obronić, ale na marne. 

       - Nie pogarszaj swojej sytuacji! - Michael sprzedał mu prawego sierpowego, a gdy Luke leżał obolały na podłodze przed nim, warknął: 

       - I co, zamierzasz mnie zdjąć?! 

       - Wręcz przeciwnie - Michael uśmiechnął się i usiadł na krześle w swoim salonie. - Ty kogoś zdejmiesz. Pewien złodziej wciąż chodzi bezkarnie po ziemi i zamierza się ożenić.

       Luke skrzywił się nagle, tracąc z widoku twarz Ashtona. Czerwień zalała wszystko, co znajdowało się przed nim, wywołując mdłości. Krew i ohydne flaki. I ta kałuża na śniegu. Chciał chybić, skłamać, że coś nie wyszło i spróbuje kiedy indziej, ale zadrżała mu ręka. Pierdolony ćpun!

       - Puszcza się z nim, bo ty traktowałeś ją jak worek treningowy. - Ashton wyszczerzył zęby, przypominając Luke’owi o czym rozmawiali. Nie wytrzymał i wziął rozmach, celując w białe ząbki aroganckiego blondyna. Pięść trafiła policzek, ale alkohol znacznie spowolnił i osłabił ruch. Ashton warknął przeciągle i splunął krwią na chodnik obok siebie. 

       - Jeśli dobrze pamiętam sam nie jesteś wspaniałym rycerzem na białym koniu! Może czas, by Michael dowiedział się o twoim hobby - Luke uśmiechnął się złowieszczo, a Ashton szarpnął się, wkładając w to wszystkie swe siły i wreszcie wydostał z uścisku przyjaciela. 

       - Pierdol się. - warknął i wytarł strużkę krwi, która pozostała po zadanym mu ciosie. - I lepiej ogarnij. Bo od teraz TWOIM hobby może stać się zabijanie. Wybuchnęła wojna.

Through The DarkWhere stories live. Discover now