I just can't stop thinking of you, wherever you are... *
Kornelia
Śnieżnobiałe wysokie ściany salonu w domu moich rodziców wydawały się nijakie i odpychające w porównaniu do tych, w naszym byłym mieszkaniu w Londynie. Siedziałam na fotelu z laptopem, przeglądając w internecie oferty pracy, a moja mama, poczciwa kobieta po pięćdziesiątce leżała na kanapie naprzeciwko mnie, czytając gazetę i wolną ręką głaszcząc jej wiernego psa. Minęły dwa tygodnie odkąd wróciłyśmy do Polski, a ja wciąż czułam się, jakby to było wczoraj. Wspomnienie desperacji w głosie Louis’ego, gdy postanowiłam skonfrontować się z nim, by potwierdzić przyniesione przez Milenę wieści, było jedną z rzeczy, które nawiedzały mój zmęczony umysł zdecydowanie zbyt często.
Wybiegłam wtedy z mieszkania, cała w nerwach, dzwoniąc bez ustanku do mojego, byłego już, chłopaka. Sygnał urywał się krótko, a po kilkunastu minutach telefon Louis’ego zupełnie przestał być dostępny. Zawołałam taksówkę i poleciłam kierowcy pojechać pod adres Tomlinsona. Nie byłam w stanie dostać się do środka bez kluczy, ale nic mnie to nie obchodziło. Louis musiał przecież w końcu wrócić z tego „ważnego” spotkania. Usiadłam więc pod jego drzwiami, raz po raz wybierając jego numer. Wciąż jednak odpowiadał mi komunikat o jego niedostępności. Poddałam się po kilkunastu próbach i zaczęłam bawić nerwowo nitką wystającą z mojej bluzki.
- Handlują bronią i narkotykami, cholera, Kornelia, oni są pieprzonymi przestępcami. - wspominałam załamany głos Mileny - Myślę, że łączą się z tym inne rzeczy, ale nie jestem pewna. Harry groził, że bez nich jesteśmy bez szans, że coś nam grozi... - mówiła, ciągnąc się nieświadomie za włosy. Kręciłam wtedy głową ze łzami w oczach.
- Nie wierzę ci - powtarzałam po każdej podanej mi informacji. - Może ich biznes nie został zbudowany całkiem legalnie, ale nie może być aż tak źle!
- Kornelia, nie bądź idiotką! Myślisz, że żartowałabym w takiej sprawie?! - krzyk Mileny był na tyle histeryczny, bym uwierzyła w prawdziwość jej słów.
- Muszę porozmawiać z Louis’m - odpowiedziałam jej i zabrałam się za zakładanie butów.
- I powiedzieć mu co?! Najlepiej od razu się spakuj, nie będziemy częścią jakichś mafijnych gierek!
- Nie! Nie wyjadę stąd dopóki nie porozmawiam z Louis’m! - byłam pewna, że mój krzyk był doskonale słyszalny u sąsiadów. Milena spojrzała wtedy na mnie zbolałym wzrokiem i podeszła powoli.
- Nie możemy z nimi być. Nie możemy zostać - powiedziała cicho, jakby próbując wytłumaczyć mi, że problem był większy niż myślałam. Cholera, znałam wagę problemu. Ale wiedziałam też jak bardzo zależało mi na tym błękitnookim mężczyźnie.
- Jadę - warknęłam tylko i wyszarpnęłam się z jej uścisku, wybiegając z mieszkania.
Oparłam głowę na rozwartych palcach, próbując powstrzymać łzy. Nie zamierzałam płakać, póki nie usłyszę prawdy od Louis’ego. Podskoczyłam gwałtownie, gdy telefon rozdzwonił się głośno w kieszeni moich spodni. Serce zabiło mi mocniej, gdy na wyświetlaczu ukazało się imię Tomlinsona.
- Louis - odebrałam z przeraźliwie drżącym głosem. Łzy uparcie zbierały się w kącikach moich oczu, a gardło zacisnęło nieznośnie.
- Kocie, przecież wiesz, że miałem spotkanie. Przepraszam, że wyłączyłem telefon, ale patrzyli na mnie dziwnie - w słuchawce odezwał się jego zachrypnięty głos. Mimo wyraźnego poirytowania, słyszałam, że wymawiał te słowa, uśmiechając się, jakby nie chciał, bym poczuła się źle, że mnie skarcił. To wystarczyło. Jego piękny głos, ton pełen uczucia. Łzy odnalazły sobie drogę w dół mojej twarzy, a mnie zaatakował rozpaczliwy szloch.

YOU ARE READING
Through The Dark
FanfictionCo się dzieje, gdy podczas zwykłego urodzinowego wypadu poznajesz z przyjaciółką dwóch przystojnych, bezczelnych i bogatych mężczyzn? Twoje życie zmienia się całkowicie i to niekoniecznie na lepsze. Właśnie znalazłaś się przed wyborem między uczucie...