69. The End?

336 26 3
                                    

Wybaczcie kochane tak długi czas oczekiwania i tak krótki rozdział. Niestety, zdrowie mi nie dopisało i troszku wylądowałam w szpitalu. Nie jestem pewna kiedy stąd wyjdę, ale kolejny rozdział powinien pojawić się po tygodniu (już jest w większości napisany, więc będzie łatwiej, nawet jeśli tu utknę, chyba że mój bezprzewodowy net się zbuntuje o_O Brak wifi. Serio. Co za średniowiecze w tej Polszy), no i na pewno będzie on dłuższy. 

A tym czasem jest chociaż to małe dzieciątko :D 

A. <3


A tak poza tym to...Tak trochę nieodpowiednie treści dla nieletnich :) 


      - Dobra! Dobra! Odłóżcie tę broń i tak nie mam z wami szans - Michael uniósł dłonie nad głową i rozejrzał się nerwowo po otaczających go ludziach. Trzymałam w rękach swój grawerowany pistolet, którego lufa była wycelowana prosto w czoło przywódcy naszej wrogiej grupy. Tak, jak pistolety Louis'ego, Harry'ego, Nialla, Caluma, Mileny, Phoebe, Sylvii i Caroline. Ashton leżał nieprzytomny pod drzwiami pokoju hotelowego, w którym ich dopadliśmy. Brzydkie kręte blizny szpeciły lewą połowę jego twarzy i lewą rękę. 

        - Wygraliście, ok? Wygraliście...

        Uśmiechnęłam się triumfująco na te słowa



        Z dnia na dzień Harry wyglądał coraz lepiej. Oczywiście ku zadowoleniu każdego, szczególnie Mileny. Operacja ratowania nogi wykonana przez Eda, o dziwo, zadziałała i Harry już po sześciu dniach śmigał o kulach po wynajętym domku (nie chcieliśmy pytać skąd Calum wytrzasnął potrzebny sprzęt medyczny, ale jednego wieczoru zjawił się w domu z kulami, wózkiem inwalidzkim, a nawet  balkonikiem, ku rozbawieniu wszystkich). Z każdym kolejnym postawionym krokiem Harry'ego Milena odzyskiwała odrobinę życia. Wreszcie nie było na co czekać i wszyscy załadowaliśmy się do dwóch aut - białego Jaguara i czarnego BMW, którym przyjechali Niall i Phoebe. 

        Gabes odzyskała nieco kolorów, które opuściły ją po śmierci Luke'a. Sypała żartami i wieszała się na ramieniu Nialla, jakby miało ono uratować ją od upadku w ciemną przepaść wspomnień. Podzieliliśmy się: ja postanowiłam usiąść w samochodzie z nowo przybyłą parą i Louis'm, a Milena z Harrym dali się wepchnąć do BMW razem z Calumem i Edem. Naturalnie Louis nie pozwolił mi zbliżać się do nowego członka naszej grupy na odległość mniejszą niż wyciągnięcie ramienia, a ciasna przestrzeń w samochodzie mogłaby zrealizowanie jego zakazu znacznie utrudnić.

        Nie wierzyłam z jaką łatwością Harry zgodził się na przyjęcie do nas Caluma. "Pomógł nam tyle razy, uratował Milenę" (prawdziwy przywódca grupy nadkłada bezpieczeństwo podwładnych nad swoim) "dlaczego mielibyśmy mu nie pomóc teraz my?". Klasnęłam w dłonie na te słowa. Louis zirytował się moją reakcją, ale łaskawie jej nie skomentował. 

        Wreszcie usadowiłam się na siedzeniu pasażera Jaguara, układając wygodnie nogi na udach prowadzącego Louis'ego. Zarzucił mi wtedy lekkomyślność i stwarzanie niebezpieczeństwa w czasie jazdy, ale, wbrew tym słowom, położył wolną rękę na mojej kostce i kciukiem znaczył na niej delikatne kółka. Choć sama preferowałam manualne prowadzenie, dziękowałam w duchu osobie, która stworzyła automat. 

        - Co z Caroline? - Louis spojrzał we wsteczne lusterko, przyglądając się uważnie Niallowi. Phoebe ułożyła głowę na ramieniu swojego chłopaka i bawiła się leniwie ich złączonymi palcami. Mężczyzna pocałował ją w czubek głowy, pozostawiając usta przyłożone do jej ciemnych, jedwabistych włosów, na co ta zamknęła oczy. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now