73. I'm not sure what I should feel

273 21 9
                                    


Kornelia

Nie mogłam uwierzyć, że się na to zgodziłam. Dziecko... To słowo, obrazy, jakie przywoływało do mojej głowy, zawsze napawały mnie grozą. Nigdy nie myślałam o tym, że będę nawet rozważała takiej opcji, lecz za każdym razem, gdy widziałam jak Louis zerkał na mój brzuch, jakby zarodek miał się w nim pojawić w każdej sekundzie, czułam ciepło i nadzieję, że może jednak nie był to taki zły pomysł.

Nie zamierzałam dzielić się swoją decyzją z nikim poza Louis'm. Nawet z Mileną. Szczególnie z Mileną w czasie jej dziwnego nastroju, którego powodu nie chciała mi zdradzić. Wciąż snuła się z pociemniałymi oczami, nie mówiąc wiele, lecz gdy próbowałam ją wypytać o to, co mogło się stać, naskakiwała na mnie i zmieniała temat. Wreszcie odpuściłam, pewna, że gdy Milena będzie gotowa, sama powie mi co się dzieje.

Kilka dni później zniknęła bez słowa.

Nie mogłam się do niej dodzwonić i nikt nie odpowiadał na moje dobijanie się do willi. Podzieliłam się swoimi zmartwieniami z Louis'm, na co odparł, że Harry powiadomił go o planowanym z Mileną wyjeździe. Zabolało mnie, że moja najlepsza przyjaciółka nie podzieliła się ze mną tak ważną informacją. W drugim dniu jej nieobecności zaczęły nachodzić mnie zmartwienia, że to przeze mnie Milena stała się tak ponura. Odsuwała się ode mnie i odpowiadała niechętnie na moje pytania. Co innego mogło być powodem tak osobliwego zachowania?

Przygryzłam wargę, wpatrując się ślepo w biało-niebieskie pudełka poustawiane na półce w supermarkecie. Wzięłam głęboki oddech, biorąc w drżące palce jedno z opakowań i przyjrzałam się etykiecie z tyłu. "Wykrywa ciążę już w sześć dni po zapłodnieniu!" krzyczał na mnie napis, w który wlepiłam wzrok.

- Hej! - pudełko wyleciało mi z ręki, gdy podskoczyłam na dźwięk znajomego głosu. Poprawiwszy na nosie okulary, kopnęłam pospiesznie kartonik pod półkę i zaczęłam udawać, że niezwykle zainteresowały mnie płyny do higieny intymnej, stojące obok testów ciążowych.

- Hej - udałam obojętny ton i przeczyściłam gardło, wciąż odmawiając spojrzenia na intruza.

- Wszystko w porządku? Jesteś cała czerwona - Calum pochylił się w moją stronę, próbując wyłapać mój wzrok. Odsunęłam się od niego, gdy w nozdrza uderzył mnie znajomy pieprzny zapach męskich perfum. Potarłam dłonią kark i, odkaszlnąwszy ponownie, pokręciłam głową.

- Nie wiem o czym mówisz - mruknęłam, pozwalając wreszcie moim oczom sięgnąć czekoladowych tęczówek. Pełne wargi Caluma wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu. Skrzyżował ręce na piersi i przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę.

- Mmmmmhm! Brzmisz niesamowicie przekonująco. - zakpił, unosząc jedną brew. Przekręciłam oczami i pchnęłam wózek, szturchając Caluma przy tym, nie do końca przypadkowo, ramieniem.

- Co tu w ogóle robisz? Miałeś się do mnie nie zbliżać - rzuciłam, nie patrząc czy za mną idzie.

- Robiłem zakupy, to nie tak, że cię śledzę - jego głos zdawał się dochodzić z daleka. Mimowolnie obejrzałam się przez ramię i w jednym momencie gorąco wpłynęło na moją twarz, zalewając policzki rumieńcem. Calum stał w miejscu naszego niefortunnego spotkania, wlepiając wzrok w niebiesko-białe pudełeczka. Zanim zdążyłam nawet się odezwać, uklęknął i podniósł to, które chwilę temu wypadło mi z rąk. Widocznie nie dość dobrze je ukryłam.

Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Tylko delikatna zmarszczka między brwiami mogła sugerować, że w jego głowie obracały się intensywnie trybiki, gdy próbował zrozumieć sytuację.

Through The DarkWhere stories live. Discover now