38. Hope is dreamt and lost

379 23 6
                                    

Hope is dreamt and lost *

      

Kornelia

       Ostatnie dwa tygodnie były horrorem. Patrząc na Milenę, miałam ochotę się rozpłakać. Jej policzki były zapadnięte, oczy podkrążone. Próbowała wmówić mi, że wszystko było w porządku, lecz ja wiedziałam, że kłamała. Zauważyłam, że nic nie jadła, a jej żebra stały się nienaturalnie widoczne pod luźnymi ubraniami, którymi próbowała to ukryć. Drugi raz w historii naszej przyjaźni to ja musiałam być tą silna. To ja musiałam ją wspierać i pocieszać, lecz z Mileną nigdy nie było to łatwe. Jej chęć radzenia sobie ze wszystkim samemu, strach przed pokazaniem słabości znacznie ograniczały moje możliwości. Wszystko zmieniło się tego jednego dnia, gdy coś w niej pękło i rozpłakała się na moim ramieniu. 

       Siedziałam w salonie, próbując rozproszyć swój nastrój grami video, co przychodziło mi marnie. Każdy zabity wirtualny wróg miał twarz Michaela, każdy uratowany przeze mnie cywil, Harry’ego. Wreszcie sfrustrowana, rzuciłam czarny kontroler na stolik do kawy i kopnęłam fotel, stojący obok. Zacisnęłam zęby, wpatrując się w komunikat o potrzebie ponownego podłączenia kontrolera do konsoli, jakby to właśnie jasne literki były winne całej tej popieprzonej sytuacji. 

       Louis postanowił nie odwiedzać nas tego dnia. Choć uwielbiałam być blisko niego, czułam, że potrzebował chwili oddechu. Nie wiedziałam co robił, gdzie był, lecz uznałam, że to nie moja sprawa. Jeśli Louis chciał zaznać trochę samotności, kim byłam, by mu ją odebrać? 

       Siedząc tak w ciszy, którą zakłócała jedynie cicha muzyka ścieżki dźwiękowej gry, rozmyślałam o tym, co powiedział mi Calum. “Michael też się nie odzywa. Myślę, że z Harrym wszystko w porządku, uspokój Milenę”. Lecz jak mogłam ją uspokoić, gdy sama wątpiłam w prawdziwość jego słów? 

       Nagle pozorny spokój tego okropnego dnia przerwany został przez stłumiony krzyk, dochodzący zza drzwi pokoju przyjaciółki. Rozpaczliwy krzyk, w którym kryła się prośba o pomoc, prośba o uspokojenie nerwów. Znieruchomiałam, wsłuchując się w ten, raniący mnie tysiącami małych igiełek, pełen bezradności i desperacji głos. Poczułam łzy, cisnące się do moich oczy, więc odchyliłam głowę do tyłu i ścisnęłam mostek nosa dwoma palcami. Harry, do cholery, jeśli nie wrócisz, przyrzekam, że odnajdę cię, żywego lub martwego, i potnę na kawałki. 

       Nadszedł czas, by działać. Milena przestała udawać, że nic jej nie jest. Wiedziałam doskonale, że, choć przed nami tego nie przyzna, jej uczucia do Harry’ego były zbyt głębokie, by mogła o tak, w spokoju, czekać na jakąkolwiek informację od niego. 

       A teraz rozpaczała samotnie w sypialni.  Przeze mnie. Wszystko przez moją słabość i egoizm. Nie pozwoliłam lecieć do Irlandii Louis’emu, za bardzo bałam się tego, co właśnie przeżywała Milena. Stchórzyłam, skazując na cierpienie swoją najlepszą przyjaciółkę, a ona nawet o tym nie wiedziała, wierząc, że wylot Harry’ego był podyktowany jego czystym altruizmem i obawą o przyjaciela. Nadszedł czas, by przyznać przed nią, że jej kochana Kornelia rozpoczęła wtedy okrutny sabotaż. Czas spotkać się z konsekwencjami swojego egoizmu. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi rozlegały się szlochy.

       Dzień po naszej rozmowie Milena miała koszmar, który obudził całą trójkę, znajdującą się wtedy w mieszkaniu. Jej przeraźliwe krzyki wprowadziły mnie w depresyjny nastrój na resztę dnia. Milena się poddała. W poniedziałek nie poszła do pracy. Nie wychodziła w ogóle ze swojego pokoju. Raz po raz słyszałam łkania lub krzyki, gdy jakiś kolejny koszmar odnajdywał drogę do jej podświadomości i tylko te przykre dźwięki upewniały mnie o tym, że Milena znajdywała się wciąż w mieszkaniu. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now