16. Now you're looking for me or anyone like me

564 24 0
                                    

Kornelia

           To, co działo się w ciągu ostatnich kilku tygodni nie mieściło mi się w głowie. Wymarzona praca w najpiękniejszym mieście na planecie Ziemi. Wiele razy nie byłam pewna czy to nie był tylko sen, więc szczypałam się po rękach, zostawiając na nich brzydkie czerwone ślady. Zdarzały się sytuacje, w których wpatrywałyśmy się z Mileną w siebie przez kilka minut bez słowa, a potem wybuchałyśmy radosnym śmiechem i kwiczałyśmy ze szczęścia, jak rozhisteryzowane nastolatki na koncercie swojego ulubionego zespołu. Choć moja wypłata była mniejsza niż Mileny, nie narzekałam. Trzy tysiące funtów to ogromna suma za pracę „czasoumilacza” w restauracji. Robiłam to, co kochałam i jeszcze dostawałam za to kupę kasy.

            Pierwszego dnia zrozumiałam, że będę musiała ogłosić rewolucję garderoby. Irresistible okazało się być bardzo luksusową restauracją (a właściwie siecią restauracji), w której każdy klient był ubrany jak na rozdanie nagród filmowych, a najmniejsza zmarszczka na mundurze kelnera spotykała się z miażdżącą krytyką Menadżera, robiącego co jakiś czas obchód i kontrolującego jakość naszej pracy. Do tej pory w mojej szafie górowała glam-rockowa stylistyka; rzeczy ozdobione ćwiekami, poszarpane, w jaskrawych kolorach lub czerniach. Byłam więc zmuszona wyciągnąć Milenę na zakupy, bo to ona miała większe wyczucie eleganckiej prostoty, która dla mnie była niewyjaśnioną zagadką wszechświata.

            Tego dnia, w piątek, trzy tygodnie po rozpoczęciu pracy w Irresistible czułam się już nieco pewniej niż wcześniej. Coraz bardziej zaznajomiona z repertuarem, nie bałam się wpadek, które wcześniej „nawiedzały” moje występy. Nauczyłam się ukrywać pomyłki w tekście czy melodii i nie przejmować się tak bardzo, gdy coś poszło nie tak.

            Wybiła siedemnasta. Jeszcze przez godzinę restauracja miała być zamknięta. Rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu, oświetlonym jedynie pojedynczymi lampkami wkomponowanymi w sufit. Restauracja była ogromna, mieszcząca kilkadziesiąt małych prostokątnych stolików i trzy boksy VIP, znajdujące się tuż przy wejściu do kuchni. Uwielbiałam kolorystykę tego pomieszczenia. Białe ściany i meble kontrastowały przyjemnie z czarno-czerwonymi akcentami, takimi jak świeczki na stołach czy ramy obrazów.

            Uśmiechnęłam się do siebie i westchnęłam, a potem zabrałam torbę, w której trzymałam nuty i teksty, i ruszyłam w stronę pięknego długiego czarnego fortepianu, stojącego na podwyższeniu, mającym imitować scenę. Miałam z niego widok na wszystkie stoliki, więc widziałam kto wsłuchiwał się w moje wykonania, a kto był zajęty rozmową. To niesamowite jak różne osoby można było spotkać w takim miejscu. Niektórzy podchodzili czasami do mnie, niezadowoleni, żądając, żebym przestała zagłuszać rozmowy (wtedy Menadżer brał sprawy w swoje ręce), niektórzy klaskali żywiołowo po każdym wykonanym utworze, a inni dawali mi spore napiwki, o których w Polsce mogłam tylko marzyć. Każdy wieczór był inny, bo każdego wieczoru przychodzili inni ludzie. Oczywiście zdarzali się stali klienci, których twarze, a nawet imiona były mi już znane, ale większość ludzi zjawiało się tutaj z ciekawości lub z okazji jakichś ważnych wydarzeń dziejących się w ich życiu. Wiele razy byłam proszona o zaśpiewanie Happy Birthday, czy romantycznej piosenki, gdy jakaś szczęściara odpowiadała „tak” oświadczającemu się chłopakowi. Praca tutaj zdecydowanie nie należała do nudnych, co przyjęłam z wielką ulgą, bo nienawidziłam rutyny.

            Rozłożyłam nuty na pulpicie fortepianu, teksty na stojaku ustawionym przed mikrofonem i zabrałam się za ustalanie kolejności wykonywanych utworów. Zwykle akompaniował mi genialny pianista George, lecz dzisiaj miał się spóźnić z jakichś osobistych powodów. Przez pierwszą połowę wieczora zmuszona byłam więc śpiewać, siedząc przy fortepianie. Nie miałam z tym problemu, lecz wolałam skupić się głównie na jednej rzeczy. Śpiewanie powiązane z graniem łączyło się z dwukrotnie większą odpowiedzialnością za pomyłki i potknięcia. Przeżyję...Pomyślałam i rozpoczęłam wystukiwać na klawiszach gamę dla rozgrzania palców.

Through The DarkWhere stories live. Discover now