22. And so it begins...*

635 22 2
                                    

Kornelia  

 Maybe you've already moved on, but the truth is I don't want to know **

 

         - Co zrobił?! - mój krzyk odbił się od jasnych ścian pokoju hotelowego, gdy Milena skończyła opowiadać o tym, co wydarzyło się dziś u niej w pracy. Siedziała teraz na swoim łóżku, patrząc na mnie w oczekiwaniu. Nie wiedziałam jak miałam odnieść się do zaistniałej sytuacji. Czułam, że zagrywki Harry’ego w jakiś sposób były skuteczne. Milena nie pałała wściekłością, co miałoby miejsce, gdyby podobna sytuacja zdarzyła się kilka tygodni temu. Obserwowałam jak w nerwach rozdzierała etykietkę plastikowej butelki po wodzie mineralnej, zrzucając strzępki na podłogę. Zerkała co jakiś czas w moją stronę, jakby czegoś ode mnie oczekiwała, lecz jeszcze przez chwilę nie docierało do mnie co to mogło być. Gdy opowiadała tę niezwykłą historię jej oczy błyszczały, choć sama próbowała zatuszować jakiekolwiek emocje, które mogły zostać obudzone przez przywoływane wspomnienia. Czasami próbowała nawet udać poirytowanie, ale wychodziło jej to tak kiepsko, że, tylko z dobroci mego litościwego serca, powstrzymywałam się przed przewróceniem oczami. A teraz siedziała w ciszy, zajmując się tą swoją butelką, próbując przekazać mi komunikat, którego nie potrafiłam rozszyfrować. Dopiero po kilku sekundach zdałam sobie sprawę, że Milena czeka na moje błogosławieństwo. 

- Podoba ci się - stwierdziłam, siadając na przeciwko niej na swoim łóżku. Nie odpowiedziała. Spojrzała tylko na mnie jak szczeniak, który nasikał właścicielowi do butów. Zachichotałam cichutko i pochyliłam się do przodu, sięgając dłonią jej kolana i klepiąc je pocieszająco. 

- Przecież to nic złego! - oznajmiłam entuzjastycznie, a Milena przekręciła oczami i postawiła z hukiem butelkę na nocnej szafce. 

- To jest żałosne! - warknęła i naburmuszyła się niczym dziecko. 

- Co jest żałosne? 

- Jest zbyt pewny siebie! Jest bezczelny 

- Brzmi jakoś znajomo... - wymamrotałam, rozglądając się na boki. Milena rzuciła we mnie poduszką, próbując ukryć uśmiech. 

- Wypchaj się! - powiedziała groźnie, ale już po chwili zaczęła się śmiać, a ja jej zawtórowałam.

- Ugh, Kornelia... To takie do mnie niepodobne - rzekła, gdy już się uspokoiłyśmy - Przecież wiesz, że ja od facetów uciekam gdzie pieprz rośnie. - dodała, przybierając smutną minę. Tak, to prawda. Niewinne flirty i jednorazowe przygody nie były jej straszne, lecz, by zawrócić w głowie Milenie, trzeba było mieć dużo szczęścia. Próby mężczyzn, by wyciągnąć moją przyjaciółkę na więcej niż jedną randkę, kończyły się zwykle spławieniem lub ucieczką. Milena nie potrafiła tego wyjaśnić, zawsze mówiła, że było to silniejsze od niej. Widok jej, rozważającej możliwość polubienia jakiegoś faceta, był dla mnie tak obcy, że nie byłam pewna czy może nic jej się nie stało. 

- Może agresywna gra to coś, czego potrzebowałaś - wyszczerzyłam do niej zęby i uniosłam brwi w wymownym geście. Ponownie oberwałam poduszką, lecz zaraz po rzucie, Milena zamyśliła się, jakby rozważając słuszność moich słów. Chwilę później pokręciła gwałtownie głową, wprawiając swoją blond grzywkę w kołysanie i zacmokała kilka razy. 

- Przecież jeszcze nic nie jest postanowione - powiedziała, wzruszając ramionami. 

- Chcesz, żeby się od ciebie odczepił? - umyślnie użyłam słów, które skierował do niej Harry. Obawiałam się, że może Milena wyciągnie skądś trzecią poduszkę, lecz ona uśmiechnęła się tylko do mnie porozumiewawczo i pokręciła delikatnie głową. Wciągnęłam ze świstem powietrze. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now