Hood

358 28 6
                                    

       Nie wiedział który to już raz w tym tygodniu. Patrzył na ciemny ekran swojego milczącego telefonu, czekając na jakąś wiadomość. Na próżno. Wiedział, że była to złudna nadzieja. Umowa to umowa. Ona była szczęśliwa i zapewne nie zamierzała tego ryzykować, przez kontakt z nim. 

       Wciągnął ze świstem powietrze i położył telefon na stole. Rozmowy wokół niego wydawały się być zbyt głośne. Irytowały go chichoty nastolatek, które dostały się tutaj dzięki swoim podrobionym dowodom, popisy mięśniaków, którzy zaprosili owe małolaty i śpiewy nawalonych niespełnionych metalowców w średnim wieku, którzy sączyli swoją whisky przy barze, zabijając jej smak tytoniem. 

       - Coś tak ucichł, stary? - Luke powrócił do stolika, trzymając w dłoni dwa kufle piwa. 

       - Byłeś przy barze, nie mieliśmy jak rozmawiać - Calum przekręcił oczami i wziął łyka bursztynowego napoju. Hemmings wzruszył ramionami i przekręcił językiem metal w swojej wardze. 

       - Znam cię. Widzę, że coś cię gryzie - powiedział obojętnie i zlizał białego wąsa z piany. Calum potarł ręką brodę i spojrzał na drzwi wyjściowe z baru. To była tania speluna, w której mogli przesiadywać bez oceniających spojrzeń bogatych panów. Nigdy nie przyzwyczai się do zwyczajów wyższej klasy. Stał się bogaty tak nagle, tak niespodziewanie, że wszystkie kawiory, szampany i inne diamenty były dla niego czymś groteskowym, zabawnym. On wciąż wolał na siebie narzucić zużyty tank top i usiąść w swoim mieszkaniu z kontrolerem lub gitarą w dłoniach. 

       - Dalej jęczysz za tą dupą Tomlinsona? - Luke szturchnął go pięścią w ramię nad stolikiem. Calum posłał mu mordercze spojrzenie i wziął głęboki oddech. Czasami miał go dość. Z niepewnego nastolatka, którym był Luke Hemmings w przeszłości, zmienił się w aroganckiego dupka, któremu przydałoby się czasami porządne lanie. 

       - Nikt się z ciebie nie śmiał, gdy jęczałeś za dupą Horana - odgryzł się Calum i, z napiętymi mięśniami, wypił niemal połowę piwa. 

       - Cóż. Mnie przynajmniej udało się ją zdobyć - Luke uniósł jedną brew i uśmiechnął się krzywo. Knykcie Caluma pobielały, gdy ścisnął dłoń na uchwycie kufla. 

       - Tak? I jak się to skończyło? - warknął, nie panując nad sobą. Luke napiął się wyraźnie. Postawił ostrożnie kufel na stoliku i wbił wściekły wzrok w Caluma. 

       - Co chcesz przez to powiedzieć? - syknął, pochylając się nieznacznie nad piwem. Calum zaśmiał się sztucznie i spojrzał obojętnie w błękitne oczy. 

       - Chyba nie chcesz mi wmówić, że siniaki na jej twarzy spowodował upadek ze schodów, co? - zakpił, oblizując powoli dolną wargę. Luke wstał gwałtownie i wycelował palec w Caluma. 

       - Trzymaj się swoich spraw, Hood - warknął, a Calum parsknął głośno, patrząc na niego z dołu. 

       - Jak myślisz, co zrobi Michael, kiedy dowie się co stało się z piękną buźką Phoebe? - przeciągał strunę, wiedział o tym. Wiedział, że szykowała się bójka, ale nie mógł się powstrzymać. Milczenie ze strony Kornelii, oceniające spojrzenia jego kolegów i dziwna tęsknota za tą cholerną babą sprawiała, że od kilku dni był na granicy szaleństwa. Poza tym plotki o stanie Phoebe krążyły już po całej grupie, a jedynymi osobami, które im zaprzeczały, była ona i Luke. Calum znał przyjaciela zbyt dobrze. Luke Hemmings potrafił się wściec z byle powodu. Nie był pewien czy rzeczywiście uderzył Phoebe, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazywały. Jeśli była to prawda, Hemmingsa czekał marny los. Michael Clifford nie był fanem damskich bokserów. Michael Clifford nienawidził damskich bokserów. Luke balansował na bardzo cienkiej linii i sam o tym wiedział. 

Through The DarkWhere stories live. Discover now