Okej, pora powrócić do naszego kochanego Majkelka- tym razem w wersji zombie. Nie ukrywajmy, w przypadku Thriller do naszej świadomości drzwiami i oknami dobija się warstwa wizualna, a nie tekstowo-muzyczna, jak to zwykle w muzyce bywa. Chyba nie ma drugiego utworu, który byłby tak mocno utożsamiany z teledyskiem. A nawet, jeśli nie macie pojęcia, o czym jest tek klip, to z pewnością setki razy przemknął Wam przed oczami ten gif:
Bezwiednie pominę więc gadanie o samym utworze (co tu dużo mówić- jest znany i świetny), bo w końcu co innego pochłania tu naszą uwagę. Teledysk do Thriller został wiele razy okrzyknięty najlepszym klipem, jaki kiedykolwiek powstał, z czym się nie zgadzam, ale w pełni rozumiem przyczyny tego międzynarodowego zachwytu. Niezwykłość klipu polega na tym, że jest mniej teledyskiem, a bardziej prawowitym shortem filmowym, który można by było na spokojnie puszczać w kinach przed seansem. Jego pełna wersja jest ponad 2 razy dłuższa od samej piosenki- trwa 13 minut i 42 sekundy! Założę się, że takie podejście było w latach 80. przełomowe. Ludzie pewnie myśleli, że to szaleństwo, a jednak ten pomysł stał się hitem (i pewnie przyczyną koszmarów sennych u mnóstwa dzieci). Zresztą, oceńcie sami. Tylko wcześniej usiądźcie, bo to jazda bez trzymanki!
Bardzo szanuję Michaela za przełomowość, jaką wykazał się, proponując widzom to dzieło, ale ja nie podzielam entuzjazmu, jakim ludzie otaczają ten teledysk. Jak sama nazwa utworu wskazuje, podczas jego tworzenia Jackson zainspirował się dreszczowcami, co w połączeniu z rokiem produkcji musiało się równać jednemu- plastelinie. Tonom plasteliny. Tia, charakteryzacja mocno się zestarzała i dziś już tak nie szokuje, chociaż muszę przyznać, że lekko dygnęłam przy jumpscarze. Ale kto by nie dygnął, jakby nagle przed twarzą wyskoczyła mu taka morda?
Gdy już zorientowałam się, co zobaczyłam, nieźle śmiechłam. Wygląda to jak coś, co można kupić na promocji w Tesco w okolicach Halloween- no górna półka to to nie jest. W ogóle teledysk do Thriller jest dla mnie raczej źródłem rozbawienia, właśnie przez tendencje do tandeciarskiego wyglądu. Estetyce całości nie pomaga fakt, że został nakręcony na taśmie magnetycznej (znowu :/ ), a nie na filmie, na którym wszystko wyglądałoby ostrzej i bardziej profesjonalnie, nie wspominając o możliwości odrestaurowania nagrania do 4K i wyżej. Ale czy powinniśmy winić za ten wybór Majkelka? Kto w latach 80. myślał o jakości teledysków, kiedy telewizory wyciągały z siebie max 480p?
Zostawmy więc wygląd i pochylmy się nad fabułą, która... szałowa nie jest. Muszę jednak przyznać, że wywołała u mnie drżenie przepony, kiedy w przeciągu 13 minut kazała mi doświadczyć aż 4 zwrotów akcji. Matko, to pewnie Incepcja ma ich mniejsze zagęszczenie! Poza wow, niezwykle zaskakującą, precyzyjnie przemyślaną fabułą mamy oczywiście choreografię, która tak jak teledysk, przeszła do historii. Banda tańczących zombie z Majkelkiem na czele- dziewczyno, you better run! Dziewczyna była jednak najwyraźniej tak rozbawiona wygibasami, że grzecznie poczekała na zakończenie choreografii i dopiero potem wzięła nogi za pas. Nie ma co, kulturka musi być.
Nie oburzcie się tylko moją krytyką. Wiem, że to jest tylko teledysk, a nie jakieś poważne dzieło filmowe, a plastelinowa charakteryzacja i płaski wygląd klipu mogą być po prostu nawiązaniem do ówczesnych niskobudżetowych thrillerów. Nie mam Majkelkowi niczego za złe- przecież ta piosenka zalicza się w poczet jego największych sukcesów. Dodatkowo, myślę, że taki był po prostu jego styl robienia teledysków. I bardzo fajnie! Inni się przy nich bawią, za to ja się śmieję jak opętana, więc to bardzo dobry układ- i wilkołak syty, i dziewczyna Majkelka cała.
Ale czy na pewno?
CZYTASZ
Gdzieś to już słyszałem!
Historical FictionOto zbiór piosenek, które gdzieś na pewno słyszałeś, ale zapomniałeś o ich istnieniu. Teraz masz okazję, by sobie je przypomnieć! Wszystkie utwory skrzętnie zbierałam latami t̶y̶l̶k̶o̶ ̶d̶l̶a̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ specjalnie po to, żeby się nimi podzielić...