Zatańczmy! Czemu nie, w końcu zaraz święta!
Tym razem jeden z najbardziej znanych utworów niezastąpionego Davida Bowiego. Nie to, żebym za wiele o nim wiedziała-nie jestem jego super fanką, znam parę jego kawałków i na tym się kończy moja znajomość jego życiorysu. Ale trzeba przyznać, śpiewać to on, kurde, potrafił...
Miło się tego słucha. Aż chce się wbić w swoje czerwone lakierki i zacząć wywijać na parkiecie. Co ciekawe, w teledysku Bowie wcale nie wyrywa się do tańca. W ogóle. Uważam, że jego postawa nie zachęca do wspólnej potańcówki, bo artysta przez cały czas stoi pod ścianą i gra na basie w białych rękawiczkach (coo?), a także okazjonalnie pojawia się w Australii w postaci lewitującej głowy. Praktycznie zero ruchu, dobrze że muzyka naprawdę robi swoje- dzięki temu jest to bardzo rozrywkowy kawałek.
Ach, no nie będę ukrywać, że nie wiem co napisać, dlatego skieruję się w stronę zakończenia. A będzie nim ciekawostka.
Układając Let's Dance, Bowie przygrywał sobie na 12-strunowej gitarze, która miała 6 strun.
Do zobaczonka za ileś tam dni lub miesięcy, w zależności od różnych zależności!
I wesołych świąt! (to tak na zaś)
CZYTASZ
Gdzieś to już słyszałem!
Ficção HistóricaOto zbiór piosenek, które gdzieś na pewno słyszałeś, ale zapomniałeś o ich istnieniu. Teraz masz okazję, by sobie je przypomnieć! Wszystkie utwory skrzętnie zbierałam latami t̶y̶l̶k̶o̶ ̶d̶l̶a̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ specjalnie po to, żeby się nimi podzielić...