Poznajcie siostrę Believe! Strong Enough może i wygląda trochę bardziej staroświecko, ale te ciuchy z lat 70. to tylko przykrywka- pod nimi kryje się bowiem przebojowość, jakiej świat nie widział (przynajmniej od czasu wydania jej poprzedniczki sprzed paru rozdziałów). Nasza bohaterka lubi kolacje przy świecach, spacery nad jeziorem i nie pogardzi dobrą komedią, ale kiedy czuje się zdradzona, nie omieszka się pokazać pazurków, więc radzę uważać! Oj tak, Strong Enough zdecydowanie nie da sobie w kaszę dmuchać.
Jak już wspomniałam we wstępie, powyższa piosenka oraz Believe są ze sobą dość blisko spokrewnione- obie pochodzą z tego samego albumu i w ludzkich umysłach pojawiają się zwykle obok siebie. Jednak najważniejsze podobieństwo tkwi w sukcesie, jaki te utwory odniosły. A wielki był to sukces i wcale się temu nie dziwię! Melodia w Strong Enough tak wchodzi w banię, że żadnym Domestosem się tego nie pozbędziesz, no nie ma opcji! Macie może jakieś sposoby? Lizol? Kret? Spirytus?
Teledysk zaś jest... co najmniej oryginalny, ale jak się już zdążyłam przekonać, to bardzo w stylu Cher. Tak jak w Believe była ona jakąś siłą magiczną zamkniętą w budce telefonicznej, tak tutaj nasza artystka postanowiła się przebrać za wirusa, a następnie dać się zapuszkować w komputerze. I teraz uważajcie, bo opiszę fabułę: klip polega na tym, że Cher-wirus doradza jakiemuś Zbychowi czy innemu Krzychowi, co w sobie zmienić, żeby go kobita nie rzuciła (a na to się zapowiada, bo koleś notorycznie gapi się na seksowną babę na ekranie), przy okazji bujając się w środku różnych sprzętów RTV. W międzyczasie przeskakujemy sobie do losowych mieszkań, obserwując jeszcze bardziej losowe zjawiska, jak np. dwóch grubych facetów w drelichach i goglach naparzających się na podłodze, konkurs na najdziwniejszy kostium na Dzień Ruskich Bazarów, powiatowe mistrzostwa świata w Tetrisie czy czworo freeganów-artystów-punków-influencerów-muzyków-kowbojów robiących, eeee... to, co sama nazwa wskazuje. Warto jednak na chwilę oderwać wzrok od tej świecąco-neonowej rozpierduchy i przyjrzeć się sprzętom służącym Cher za chatę. Cóż... 1998 rok i jego supernowoczesna technologia nie mogły oszczędzić branży muzycznej. I w sumie nie ma w tym nic złego, bo dzięki temu możemy dzisiaj podziwiać w ówczesnych teledyskach komputery o gabarytach spasionego buldoga czy telewizory wielkości średniej lodówki. Teraz ta "technologia" nadawałaby się do muzeum. Tylko bez Cher w środku! Mam wrażenie, że tylko dla niej czas się jakby zatrzymał.
CZYTASZ
Gdzieś to już słyszałem!
Historická literaturaOto zbiór piosenek, które gdzieś na pewno słyszałeś, ale zapomniałeś o ich istnieniu. Teraz masz okazję, by sobie je przypomnieć! Wszystkie utwory skrzętnie zbierałam latami t̶y̶l̶k̶o̶ ̶d̶l̶a̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ specjalnie po to, żeby się nimi podzielić...