Ta power-ballada doznała niewątpliwego zaszczytu bycia jednym z niewielu smętów, których mogę słuchać bez poczucia znużenia. Stało się to głównie za sprawą mojego błędnego przekonania, że I'd Do Anything For Love to tak naprawdę parodia ballady- nie dość, że jest nasycona tematem miłości, a głos wokalisty osiąga momentami poziom takiej intensywności, że zakrawa na satyrę... to jeszcze koleś nazywa się Meat Loaf. Czaicie? Jego pseudonimem artystycznym jest Pieczeń Rzymska.
Wielki Klops.
Kawał Mięcha.
Krótko mówiąc, to:
I weź tu, człowieku, potraktuj takiego artystę poważnie! Byłam pewna, że jego repertuar stylistycznie przypomina Tenacious D, a nie Bonnie Tyler, ale jak widać pozory mylą i nie każde mięso zawsze musi być mięsem. Ach, ci weganie.
Nawet, jeśli I'd Do Anything For Love jest pełnoprawnym utworem wydobytym z samego środka szczerego serca pompującego do żył wyłącznie czystą miłość, to i tak nie brzmi jak klasyczne, powolne ballady. No dobra... może trochę. Ale przynajmniej posiada atut niebycia monotonnym niczym jazda tramwajem po pustyni- bo Meat Loaf postarał się chociaż urozmaicić nam podróż, raz zwalniając, raz przyspieszając, dodając do krajobrazu urocze drzewka i pagórki, a nawet fundując nam swoim głosem małe turbulencje, które jednak w tej sytuacji są mile widziane. Więc warstwa muzyczno-wokalna to zdecydowanie górna półka, szczególnie w porównaniu do ballad Aerosmith, które ledwo co można od siebie odróżnić, a gdy je zestawimy razem, zlewają się w jedną, szarą kluskę. Za to tekst naszej ballady... ma pewną usterkę. Kilka razy powtarzana jest tu fraza "I would do anything for love/ But I won't do that". Sęk w tym, że ta piosenka ma już 28 lat i dalej nikt nie wie, czym jest to tytułowe "that". Jak można pozostawić słuchaczy w takiej niepewności?! To nieludzkie! Wprawdzie Pan Klopsik usiłował wytłumaczyć społeczeństwu tę trudną kwestię w programie VH1 Storytellers, wspomagając się nawet tablicą kredową i szpikulcem do kebabów, ale dupa tam, nic nie zrozumiałam. Jakby ktoś z Was odkrył tę tajemnicę, to koniecznie dzwońcie.
Jak można się domyślić, ostatnim ciekawym, o ile nie najciekawszym, elementem I'd Do Anything For Love jest teledysk. O ludzie, co to jest za produkcja! Wychodzi w niej charakter Meat Loafa, który musi wszystko dopracować na tip-top i w każde swoje dzieło wkłada tyle starań, ile to tylko możliwe. Przykładowo, oryginalna wersja piosenki trwa ponad 12 minut. Istna balladowa Godzilla! Ku niezadowoleniu artysty, na potrzeby teledysku ścięto piosenkę do marnych 7 minut i 40 sekund, ale na szczęście nie przeszkodziło mu to w stworzeniu miniatury filmowej inspirowanej ̶S̶h̶r̶e̶k̶i̶e̶m̶ Piękną i bestią oraz Upiorem w operze z rozbudowaną fabułą i przekonującym aktorstwem. Ponadto klip wygląda baaardzo dobrze nawet dzisiaj, głównie dlatego, że reżyserował go Michael Bay (pracował m.in. przy Armageddonie i Transformersach). Oto fabuła: potwór, grany przez Meat Loafa, żyje na pograniczu świata żywych i umarłych i jest mu smutno, bo mordę to ma co najmniej niewyjściową, a ku jego rozpaczy, zakochał się w pięknej lasencji. Podgląda ją chwilę podczas kąpieli w rzece, zbok jeden, lecz domyśliwszy się, że jego ryj stylistycznie nie pasuje do jej gładkiego lica, ucieka, postanawiając zostać Obcym Astronomem i po ludzku ją stalkować przez resztę życia. Dalej to już klasyczny Shrek- laska go w końcu łapie, wyznaje miłość, a on się zamienia w człowieka (wprawdzie nadal dość brzydkiego, ale jednak człowieka). Happy end! Tylko policjant nie żyje.
A to klops.
CZYTASZ
Gdzieś to już słyszałem!
Ficção HistóricaOto zbiór piosenek, które gdzieś na pewno słyszałeś, ale zapomniałeś o ich istnieniu. Teraz masz okazję, by sobie je przypomnieć! Wszystkie utwory skrzętnie zbierałam latami t̶y̶l̶k̶o̶ ̶d̶l̶a̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ specjalnie po to, żeby się nimi podzielić...