One, two, three, four, five, dziś będzie trochę mambo- jakie piękne jest life!
Czegoś tak lekkiego i radosnego już dawno tu nie było. I... zbereźnego. Bo ta piosenka to nic innego jak Baśka połączona z Brunetki, blondynki, tyle że w rytmie mambo. O, właśnie, nietrudno się domyślić, że Lou Bega wykorzystał w swoim utworze fragment innego utworu, a konkretnie kompozycji Prado Pereza. Tą decyzją nasz artysta załatwił sobie 7-letni proces z przedstawicielami oryginalnego autora i to w dodatku przegrał- wersja Mambo No. 5 z 1999 roku jest teraz oficjalnie przypisywana również Perezowi. 30 sekund jakiejś melodyjki i tyle zachodu...
Jak już wspomniałam, pomimo dość lekkodusznej powierzchowności przypominającej przedszkolną wyliczankę, Mambo No. 5 jest raczej skierowane dla dorosłych. Fakt ten podkreśla teledysk, który składa się po równo z wywijających, skąpo odzianych pośladków oraz śpiewającego z playbacku Lou odzianego w retro garniak. Na szczęście piosenki o... tych sprawach mają to do siebie, że trafiają, gdzie mają trafić, a nie trafiają, gdzie nie mają. W skrócie- po samym audio żaden dzieciak nie ogarnie, o czym to jest, więc będzie się beztrosko bujał do chwytliwej melodii, co i ja ochoczo robię.
Na koniec mam dla Was niespodziankę, którą odkopałam na anglojęzycznej Wikipedii!
One, two, three, four, five, wersja Boba Budowniczego, daj mi ostry knife :')
CZYTASZ
Gdzieś to już słyszałem!
Historical FictionOto zbiór piosenek, które gdzieś na pewno słyszałeś, ale zapomniałeś o ich istnieniu. Teraz masz okazję, by sobie je przypomnieć! Wszystkie utwory skrzętnie zbierałam latami t̶y̶l̶k̶o̶ ̶d̶l̶a̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ specjalnie po to, żeby się nimi podzielić...