Dotarłam do momentu, w którym moja spirala nienawiści do tego zespołu nakręciła się tak bardzo, że jeśli będę musiała omówić choćby jeden ich kolejny utwór, to wezmę dowolny kabel z mojego gniazdka i własnoręcznie wypalę sobie bębenki w uszach, byle nie musieć ich znowu słuchać. Bo było dobrze. Było, kurde, dobrze, to nie. Joyride zrobiło pięknie krok do przodu, ale oczywiście z pomocą musiało mu przyjść Dangerous, spektakularnie detonując wszystkie postępy, jakie zostały poczynione. Zdetonowało i jeszcze przyklepało obcasikiem.
Bo Dangerous to ten irytujący kuzyn, który zawsze psuje ci wyjazd w gości. Dangerous to cwaniaczek, który podpierdziela cię u szefa, a sam wynosi po kryjomu kawę dla pracowników i nikt, oprócz ciebie, tego nie widzi. Dangerous to sąsiad, który nasyła na ciebie co miesiąc urząd miasta, a sam ma w piwnicy bimbrownię na skalę przemysłową. Dangerous to typ, który przykleił banana na ścianę i zyskał światowy rozgłos, podczas gdy ty, po ukończeniu ASP, malujesz swoje neoklasycystyczne obrazy tylko po to, aby zawisły w kiblach w galeriach handlowych. Dangerous to cwaniaczek, którego wszyscy słuchają, bo drze mordę głośniej niż wszyscy wykształceni intelektualiści. Dangerous to śmieć.
Z tą swoją wiecznie radosną mordą, z tym wesolutkim tonem głosu, z tą banalną, uwielbianą przez motłoch melodyjką, skutecznie wbiło się do radia i do dzisiaj beztrosko paraduje sobie po stacjach jak gdyby nigdy nic. A Chopin? A Debussy? A Moniuszko? Nie, publikę interesuje tylko to puste, kolorowe jajo z napisem Roxette! Boże, jak to dobrze, że to już ostatni rozdział z tym zespołem...
Nie wiadomo, do czego bym się posunęła, gdyby był jakiś kolejny raz.
CZYTASZ
Gdzieś to już słyszałem!
Historical FictionOto zbiór piosenek, które gdzieś na pewno słyszałeś, ale zapomniałeś o ich istnieniu. Teraz masz okazję, by sobie je przypomnieć! Wszystkie utwory skrzętnie zbierałam latami t̶y̶l̶k̶o̶ ̶d̶l̶a̶ ̶s̶i̶e̶b̶i̶e̶ specjalnie po to, żeby się nimi podzielić...