Pov. Ashton
Minęło kilka dni odkąd Pascal jest u nas w domu. Psiak w tym czasie zdążył pogryźć moje kapcie i trampki Harry'ego. Nie licząc tego i porannego wstawania na spacery nie stwarzał większych problemów. Zadziwiająco szybko go wszyscy przyjęli.
- Wychodzę! - po zapięciu smyczy i upewnieniu się że wziąłem telefon opuściłem dom.
W momencie gdy Pascal załatwiał swoje potrzeby sprawdziłem godzinę. Najgorsze przy porannym wyprowadzaniu psa było to że 3/4 naszej ekipy jeszcze zapewne słodko spała i nie było do kogo się odezwać. Oczywiście sam fakt wstawania rano w wakacje też mnie zbytnio nie motywował.
Ale jest jedna osoba, która na pewno już nie śpi.
Na wspomnienie czarnowłosej na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a nogi już same wiedziały, w którą stronę mają iść. Mimo to dla pewności napisałem smsa do dziewczyny z zapytaniem czy jeszcze śpi. Chwilę potem dostałem w odpowiedzi wiadomość o treści "zgadnij", co było tak typowe dla O'Connor. Gdy byliśmy w połowie drogi dobrze mi znany dźwięk powiadomił mnie, o smsie od Kate z tekstem "czy ty chcesz mi wbić na chatę o 9 rano w wakacje?". Z lekkim rozbawieniem odpisałem "może...".
Jakieś piętnaście minut później stałem na werandzie średniego rozmiaru domu i po zapukaniu w drzwi, czekałem aż rok młodsza dziewczyna mi je otworzy. Jakie było moje zdziwienie gdy w progu stanęła dorosła, blondwłosa i trochę znajoma kobieta, a nie czarnowłosa. Przez kilka długich sekund zastanawiałem się czy to aby na pewno odpowiedni dom.
- Dzień dobry - powiedziałem, chcąc zachować jakiekolwiek pozory dobrego wychowania.
- Dzień dobry. Kate wspomniała, że będziemy mieli gościa - uśmiechnęła się uprzejmie, a mój mózg zaczął działać na wyższych obrotach. Kate powiedziała... i w tedy mnie olśniło. To jej mama.
W głębi mieszkania za panią O'Connor pojawiła się dziewczyna, posyłając mi delikatny uśmiech na przywitanie. Pascal gdy rozpoznał ciemnooką wypruł do niej.
- Cześć maluchu - wzięła dobermana na ręce, jednocześnie go głaszcząc - Teraz możesz powiedzieć 'papa' swojemu panu - chwyciła za łapę psa i pomachała nią do mnie, na co zacząłem się śmiać.
- Kate! - skarciła ją mama.
- On przecież wie, że sobie żartuje - kiwnęła w moją stronę głową, a ja ruszyłem za nią do salonu.
Usiedliśmy na narożniku, a Pascal wylądował na kolanach dziewczyny. Po pomieszczeniu przez chwile kręcili się rodzice O'Connor po czym wyszli informując, że wrócą jutro przed południem i mamy być grzeczni, cokolwiek mieli na myśli, mówiąc to drugie. Gdy tylko dźwięk zamykanych drzwi ucichł czarnowłosa zerwała się z miejsca i poszła do kuchni.
- Nie jadłam jeszcze śniadania! - usłyszałem z drugiego pomieszczenia trzaskanie szafek - Chcesz coś!?
Nie chcąc się wydzierać no pół domu skierowałem się do pokoju, w którym znajdowała się Kate. Nie minęła chwila, a przy moich nogach znowu kręcił się szczeniak.
- Wystarczy sok, a dla Pascala wodę.
Mniej więcej czterdzieści minut później gdy czarnowłosa zjadła śniadanie i przebrała koszulkę, bo poprzednią ubrudziła Vegemite, które spadło jej z grzanki, znowu siedzieliśmy w salonie ze znudzeniem, oglądając jakiś pierwszy lepszy film, a później następny i tak minęło pięć godzin z hakiem. Następny leciał jakiś serial kryminalny, który niezbyt porwał dziewczynę, bo zaczęła się kręcić jakby leżała na kamieniach i gdy w końcu wydawało się że znalazła wygodną pozycje zadzwonił telefon, a ciemnooka, nie spodziewając się tego wzdrygnęła się i spadła na podłogę co równało się z moim wybuchem śmiechu. Kate po zamordowaniu mnie wzrokiem odebrała w końcu telefon i po tej krótkiej rozmowie obstawiam, że to był jej brat.
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...