Pov. Alex
Czekając przy wejściu do szpitala w końcu zauważyłam przyjaciółkę.
-Hejka. -przywitała się radośnie.
-Hej. -bardziej zapytałam. -Coś mnie ominęło?
-Dowiesz się w swoim czasie. -z uśmiechem weszła do budynku.
Szłyśmy korytarzem w stronę gabinetu doktora Smith'a, gdy mnie pochłonęło rozmyślanie, dlaczego ciemnowłosa jest taka radosna. Znaczy nie jestem egoistką czy coś, ale myślałam że po ostatniej akcji wogóle nie będzie chciała tu przyjść.
Po tym gdy przyjaciółka zapukała do drzwi, weszłyśmy do środka.
-Witam nasze wolontariuszki, oraz dziewczynę, której należą się przeprosiny. -tu zerknął na Kate. -Widzę, że na szczęście nic ci się nie stało, ale mimo wszystko, nie wiem jak do tego doszło.
-Nic się nie stało. Bardzo dobrze wiedziałam na co się narażam. -uśmiechnęła się pocieszająco.
-Mimo wszystko taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Wracając, dzisiaj cała czwórka będzie w jednej odrobinkę większej sali. Na piętrze pod 3. W sumie to jest taka świetlica. Jak zasłużą to możecie iść na dziedziniec czy do pobliskiego parku. -mrugnął do nas.
-No to idziemy. -odpowiedziała O'Connor, po czym wyszłyśmy z gabinetu doktora.
-Nie wiem co się stało, że jesteś taka szczęśliwa, ale też się cieszę. -uśmiechnęłam się do niej.
-Mówiłam, dowiesz się w swoim czasie. -odpowiedziała po czym ruszyła schodami na górę.
Zatrzymałyśmy się przed drewnianymi drzwiami z numerem 3. Spojrzałam na dziewczynę, a ona na mnie.
-Powodzenia. -powiedziałyśmy jednocześnie i zaczęłyśmy się śmiać, jednocześnie nacisnęłam klamkę i weszłyśmy do środka.
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy? -pierwszy odezwał się blondyn, z tego co pamiętam to Luke.
-Dziewczynę, którą wczoraj rzuciłeś pluszowym pingwinem i jej przyjaciółkę. -odpowiedziałam.
-Masz coś do Lucy? -zapytał pół żartem, pół serio.
-A ona ma coś do mnie? -furknęła Katherine.
Chłopak o niebieskich oczach powstrzymywał się od śmiechu, spowodowanego dziecinną postawą dziewczyny.
-Masz to o czym rozmawialiśmy wczoraj. -powiedział Michael.
-Nie wiem.. -zaczęłam udawać, że szukam tej farby w torebce. -Ups... -spojrzałam na niego wystraszona, co udzieliło się też jemu. -Chyba zapomniałam... ci powiedzieć jaki kolor wzięłam. -wyciągnęłam opakowanie z torebki śmiejąc się z reakcji chłopaka.
-Ale się uśmiałem, normalnie masakra. -furknął obrażony.
-Czyli mam iść do sklepu i ją oddać? -zapytałam z chytrym uśmieszkiem.
-Jak ty z nią wytrzymujesz? -spojrzał na czarnowłosą. -Gadam z nią drugi raz i już mnie wpienia.
-Uwierz, to dopiero początek. -prychnęła ze śmiechu. Nie ma to jak szczera przyjaciółka.
-Nasza znajomość się chyba na tym zakończy.. -mruknął udając smutnego.
-Jesteś pewien? -zapytałam machając farbą do włosów, natomiast w drugiej ręce trzymając miseczkę i pędzel do nakładania farby.
-To już podchodzi pod tortury.
-Trudno, idziesz czy nie? -ruszyłam w stronę, zgaduję, że łazienki.
-No przecież idę. -chłopak wszedł za mną.
Pov. Kate
-No przecież idę. -mruknął Mike wchodząc do łazienki i zamykając za sobą drzwi.
Po chwili powstrzymywałam się od śmiechu. Dlaczego? Bo przez to że Alex ma często dwuznaczne myśli i mówi je na głos, przez co moje myśli coraz częściej też są z podtekstami.
-To jest nie sprawiedliwe. -jęknął brunet, a ja odruchowo skierowałam swój wzrok na niego. -Wy znacie nasze imiona, a my wasze nie.
-Nie prawda, nie wszystkich, twojego nie znamy. -odpowiedziałam.
-To ja powiem swoje, a ty swoje i swojej przyjaciółki. -kiwnęłam twierdząco głową. -Calum. -uśmiechnął się, przeczesując jedną ręką grzywkę.
-Kate. -uśmiechnęłam się nieśmiało. -A tamta to Alex. -machnęłam ręką w stronę pomieszczenia, w którym znajdowała się jasnowłosa.
-Jak miło. -burknął Luke. -Skoro wszyscy się już znają to mogę wracać do siebie?
-Czemu nie. -odpowiedziałam bez emocji.
-Nie chcesz żebym tu był? -zapytał
-Po tym gdy dostałam pluszakiem, przyznaje, że nie pałam do ciebie sympatią.
-Oj przestań. Cieszyłabyś się gdyby takie ciacho jak ja opuściło to samo pomieszczenie, w którym jesteś ty? -chyba mnie nie zrozumiał.
-No wiesz... Tęsknić raczej nie będę. -uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę.
-To ja chyba zostanę. Najwyżej jak zacznie mi się nudzić to zacznę was wkurzać. -powtórzył mój gest.
-Wasz kolega ma chyba problem z tym, że nie każda dziewczyna za nim lata. -spojrzałam na Calum'a.
-Żebyś wiedziała. Jest strasz niewyżyty, jeśli wiesz o co mi chodzi. -mrugnął do mnie, a ja się zaśmiałam. -Myśli, że skoro nie wygląda najgorzej to dziewczyny będą się o niego bić. -parsknął śmiechem, a ja razem z nim, bo szczerze mnie to bawiło.
-Nadal tu jestem. -mruknął niezadowolony blondyn.
-Jest strasznym egoistą i ma dziwną obsesję na punkcie pingwinów. -kontynuował brunet, nie zwracając uwagi na obrażonego kolegę.
-Jak macie ochotę to doktor Smith powiedział, że możemy iść do parku czy coś. -powiedziałam, gdy przestałam się śmiać z Luke'a, który gdyby mógł zabiłby Cal'a wzrokiem.
Gdy ten nic sobie z tego nie robił i dalej mówił nie miłe rzeczy na temat swojego kolegi, lub jakieś żałosne lubi kompromitujące sytuacje z jego życia. Chwilami wątpiłam czy się w ogóle lubią, ale po docinkach chłopaka o niebieskich oczach, byłam już pewna, że to wszystko jest tylko po to żeby się pośmiać.
-Dla mnie bomba. Idziemy? -zapytał Calum wstając z fotela.
-No jasne, że idziemy. -odpowiedział Luke, pocierając jedną dłonią o drugą oraz uśmiechając się podle. Jeśli u niego ten gest znaczy to samo co u Alex, to współczuję brunetowi.
-A ty nie idziesz?
-Już. -odpowiedział loczek wstając. -Jeśli nie chcesz ucierpieć bardziej niż wczoraj to lepiej mi nie podskakuj. -szepnął gdy przechodził obok mnie, dołączając do reszty, która jest już na korytarzu.
No to mam przechlapane..
CZYTASZ
Will You Help Us?
FanfictionOsiemnastoletnia Katherine i jej najlepsza przyjaciółka Alexandra należą do wolontariatu. Zadanie do którego zostały przydzielone nie należało do normalnych, w końcu miały przez pewien czas pomagać w psychiatryku. Zgodziły się, nie wiedząc do końca...